Przepraszwm za długą nieobecność. Chcę się Wam zrekompensować miniatuką.
Akcja rozpoczynająca opowiadanie jest kontynuacją ostatniego odcinka 4 serii.
***
-Wow- powiedziała Emilia, kiedy skończyli z Krzysztofem długi pocałunek. Krzysiek uśmiechnął się do niej.
-Nieźle całujesz- odparł, składając kolejny pocałunek.
-Ty też jesteś w tym dobry- rzekła, a Krzysiek się trochę zmieszał. Czuł się dziwnie, całując Emilię i to w miejscu pełnym wspomnień związanych z jego zmarłą żoną. Odsunął się od Emilii i udał się do sypialni. Kobieta postanowiła sprawdzić, co stało się z jej przyjacielem. Gdy weszła, brunet siedział na łóżku i trzymał w ręku ramkę ze zdjęciem. Czrnowłosa siadła obok niego.
-Krzysiek, jeżeli...- zaczęła, ale nie skończyła, bo mężczyzna odłożył zdjęcie na szafkę stojącą przy łóżku i popatrzył kobiecie w oczy.
-Dzisiaj, gdy leżałaś tam nieprzytomna, ja coś zrozumiałem- powiedział i złożył kolejny pocałunek na ustach Emilii.
-A wiesz, że ja też. Zaryzykowałeś własne życie, aby mnie ratować- stwierdziła, przytulając się do niego.
-Kocham cię Emilko- wyszeptał.
-Ja ciebie też Krzysiu- powiedziała, a ręka mężczyzny powędrowała na jej pośladek. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę, a on delikatnie rozsunął jej sukienkę i odpiął biustonosz. Zaczęli pozbywać się ubrań i chwilę później leżeli już na łóżku. On delikatnie pieścił jej piersi, jednocześnie całując ją. Było słychać ciche jęki Emilii. Każdy ich gest był bardzo delikatny.
W tym samym czasie, w pokoju Tośka
-No mówię ci, cały plan wypalił. Właśnie są w sypialni. Cieszę się z tego, bo jakby ta cała Zośka poderwała mojego ojca, to byłaby jakaś masakra- zwrócił się chłopiec do kolegi, z którym rozmawiał przez telefon.
-Przynajmniej ty lubisz Emilię, nie to co moja macocha- skomentował Dawid.
-No tak. Dobra, ja muszę kończyć. Do jutra- Tosiek się rozłączył i położył swoją komórkę na biurku. Przebrał się w piżamy i poszedł spać.
Emilia z Krzyśkiem spędzili długą noc ze sobą, która bardzo im się podobała.
Rano obudził ich dosyć nieprzyjemny zapach spalenizny. Oboje zerwali się na równe nogi i poszli do kuchni. Była cała zadymiona. Emilka od razu otworzyła okno, Krzysiek wyłączył gaz.
-Tosiek, coś ty zrobił? Przecież rozmawialiśmy na temat samodzielnego gotowania- powiedział zdenerwowany. Emilia złapała go za ramię i po chwili był opanowany.
-Ja tylko chciałem przygotować wam śniadanie- chłopiec zaczął się tłumaczyć i zrobił maślane oczy.
-Ważne, że nic się nie stało- odparła Emilka, namaczając patelnię.
-Tato, ale jajka się już skończyły.
-No to zjemy kanapki, trudno- rzekł Krzysiek i ruszył w stronę lodówki.
-Nie wiedziałem, że Emilka u nas spała- Tosiek starał się nie okazywać radości, że jego plan się powiódł, chciał wyglądać na zaskoczonego.
-Serio nie wiedziałeś?- spytała Emilka, która się domyśliła, o co chodzi chłopcu.
-No dobra, wiedziałem- przyznał jednak.
-My to sobie chyba musimy porozmawiać Tosiek- powiedział groźnym tonem Krzysiek.
-Daj mu już spokój- odparła z uśmiechem i siadła na krześle. W końcu na śniadanie uszykowali kanapki, a potem Krzysztof razem z Tośkiem odwiózł Emilię do domu. Kiedy byli pod blokiem, gdzie mieszka Drawska, kobieta podziękowała za miły wieczór i poranek, a potem pocałowała Krzyśka w policzek i udała się do bloku. Potem policjant spędził miłe popołudnie z synem.
***
-Emilko, błagam, zejdź z tego taboretu. Przecież powiedziałem, że powieszę te firanki. Poza tym kobiety w ciąży nie powinny podnosić rąk do góry- Krzysiek ostrzegł swoją żonę, która się uparła, że powiesi te firanki. W pewnym momencie taboret się zachwiał i gdyby nie szybka reakcja mężczyzny, skończyłoby się tragicznie. Nie dość, że Emilka by spadła, to przygniotłaby ich trzy letnią córeczkę, która była sprawczynią niebezpiecznej sytuacji.
-Mała, ile razy ci z tatą powtarzaliśmy, żebyś tak nie robiła?- zapytała Emilka.
-Pseplasam- wysepleniła i przytuliła się do mamy, która już stała na podłodze.
-No dobra, nic się nie stało Haniu. Idź teraz do swojego pokoju.
-A spacel? Tata obiecywał- dziewczynka spojrzała w stronę Krzyśka. Emilka również to zrobiła. Przecież jej mąż wiedział, że było dużo pracy. Trzeba było przygotować pokój na przyjście kolejnego dziecka.
-No to skoro tata ci obiecywał spacer córeczko, to my we dwie pójdziemy, a on niech sobie sam radzi- powiedziała, chwyciła Anię za rączkę i poszły do pokoju dziewczynki. Chwilę później zjawił się tam też Krzysiek.
-Teraz, w ten największy upał chcesz iść na spacer?- spytał mężczyzna.
-Tak, pójdziemy sobie do McDonalda, pójdziemy na lody. Może się umówię z Olą. Zaraz do niej zadzwonię z resztą.
-Ciocia Ola tes idzie?!- mała Hania się ucieszyła, słysząc to.
-Zaraz zobaczymy- Emilia wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do swojej przyjaciółki nie tylko z pracy. Przyjaźniły się również prywatnie. Ola miała syna, który tylko o miesiąc był młodszy od córki Zapałów. Po dosyć długiej, ale zakończonej pomyślnie rozmowie, kobieta zaczęła szukać córce ubranek. Nie wiedziała co jej założyć. Hania podeszła do szafki i wyciągnęła różowy komplet, który składał się z rybaczek dresowych i koszulki na ramiączkach z wizerunkiem Hello Kitty. Dziewczynka dostała go na dzień dziecka, który był tydzień wcześniej, od babci Janiny, mamy swojego taty.
-Chcesz to? No dobra- odparła Emilia i pomogła córce się ubrać. Gdy mała była gotowa, szykować się zaczęła Emilia. Gdy zrobiła, co ma zrobić, oświadczyła, że wychodzi z domu i wyszła.
Godzinę później była już w miejscu, gdzie umówiła się z Olą. Koleżanka już na nią czekała ze swoim synem. Gdy się już przywitali, ruszyli w stronę McDonalda.
-A gdzie Tosiek?- spytał Bartek, gdy wchodzili do jednego z najpopularniejszych fast foodów. Nastolatek był wzorem do naśladowania dla niego i był zawiedziony, gdy zobaczył, że go nie ma.
-Jest na wycieczce- odpowiedziała Emilka, a potem zwróciła się do córki- Hania, idź sobie wybierz zabawkę do zestawu.
-Ok mamo- Hania poleciała razem z Bartkiem, a kobiety stanęły w kolejce.
Gdy dzieciaki już były zdecydowane, przekazały to swoim mamą i poszły zająć miejsca.
Po kwadransie Emilia z Olą do nich dołączyły. Zaczęli jeść swoje bułki. Kiedy skończyli, postanowili przejść się na plac zabaw, który był niedaleko. Hania i Bartek pobiegli do piaskownicy, a ich rodzicielki siadły na ławce tak, żeby je widzieć.
-Jak tam maluszek? Wszystko z nim w porządku?- zapytała Ola, patrząc na ciążowy brzuszek swojej przyjaciółki.
-Wszystko jest w porządku jak na razie i nie chce zapeszać. Za tydzień mam kolejne USG- odparła zadowolona ciężarna, jednak na twarz Oli wkradł się smutek.
-Nawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę tego, że jesteś w ciąży- westchnęła kobieta.
-Ale przecież macie z Jackiem wspaniałego syna, więc o co chodzi?
-Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, ale przez tego głupiego raka nawet nie mogę- Ola powiedziawszy to, rozpłakała się. Emilia ją mocno przytuliła. Wiedziała, że jej przyjaciółka cierpi, po tym, jak musieli jej usunąć macicę. Wpadła jednak na pewien pomysł.
-A może adoptowalibyście jakieś dziecko?
-O nie, adopcja nie wchodzi w grę. Jak ostatnio Jackowi z tym wyskoczyłam, to się pokłóciliśmy.
-Ale musisz go jakoś przekonać, jeśli chcecie mieć drugie dziecko- odparła Emilka, przytulając Aleksandrę.
-Pieprzony rak odebrał mi wszystko.
-Ola, nie mów tak nawet. Przecież nadal masz Jacka i Bartka. Tego ci nie odebrał- kobieta starała się jakoś pocieszyć koleżankę, ale ona nadal płakała. Zauważył to jej syn i do niej podbiegł.
-Mamusiu, nie płac- wtulił się w nią mocno- Nie lubię jak płaces.
-Ok, nie będę- Ola pogłaskała go po głowie, a potem odesłała do Hani.
-Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży.
-Mam taką nadzieję.
Potem kobiety zeszły na lżejsze tematy. Gdy ich dzieci były zmęczone, chciały wrócić do domu, ale zadzwonił telefon Emilki. Była zdziwiona, jak zobaczyła na wyświetlaczu "Jacek". Zdziwiona odebrała.
-Cześć- powiedziała dosyć niepewnie.
-Cześć Emilka, gdzie jesteś?- zapytał Jacek. Już po tonie głosu mogła rozpoznać, że nie ma dla niej zbyt dobrych wiadomości.
-Jestem w parku z Olką i dzieciakami.
-Aha, słuchaj, bo jest sprawa i to dosyć delikatna.
-Nie owijaj w bawełnę, tylko mów- Emilka zaczynała się nie cierpliwić.
-A więc, Krzysiek jest w stanie ciężkim, a wręcz krytycznym w szpitalu wojewódzkim- powiedział na jednym wydechu, a Emilce zrobiło się ciemno przed oczami i straciła przytomność.
Trzy godziny później, gdy Emilia była w szpitalu i była po podstawowych badaniach, zaczęła się budzić. Kiedy już miała otwarte oczy, rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Dosyć szybko zorientowała się, że jest w szpitalu. Zerknęła w stronę drzwi i zobaczyła swoją mamę, jak rozmawia z lekarzem. Po chwili drzwi się otworzyły i na salę weszła Ewa.
-Co z Krzysztofem?- zapytała od razu. Bardzo się bała, że może stracić swojego męża.
-Emilko, nie możesz się denerwować.
-Co z Krzyśkiem, powiedz mi mamo.
-Teraz najważniejsze jest dziecko. Ciąża jest zagrożona- Ewa cały czas próbowała odwrócić uwagę Emilii. Nie chciała mówić, co było z jej zięciem.
-Powiesz mi w końcu, co z Krzyśkiem, czy mam się przejść do lekarza?
-Krzysiek nie żyje- powiedziała prawie szeptem, jednak Emilka dobrze to usłyszała.
-Nie, to niemożliwe- z jej oczu poleciały łzy- Gdzie w ogóle jest Hanka?
-Hanuśkę zabrała Ola do siebie. Córeczko, tak mi przykro- Drawska przytuliła swoją jedynaczkę mocno.
Trzy dni później
Emilka stała, trzymając za rękę Hanię, aby nigdzie nie uciekała. Tosiek stał z drugiej strony, wtulony w nią. Oboje byli bardzo załamani. Hanuśka nie bardzo rozumiała, co się stało, czemu taty nie ma i nie będzie. Tosiek, gdy usłyszał, że jego ojciec nie żyje, wpadł w jakiś szał. Stracił kolejnego rodzica. To był dla niego szok.
-Emilko, tak mi przykro- do kobiety podeszła Aleksandra.
-Wiadomo już coś w sprawie tego pobicia?- zapytała tępo wpatrując się w tabliczkę na krzyżu.
-Znalazł się po prostu w nieodpowiednim czasie o nieodpowiedniej godzinie- wyjaśniła Ola, która od początku śledziła sprawę męża swojej przyjaciółki.
-Ola, zabierz proszę Tośka i Hanię- Emilia poprosiła koleżankę. Kobieta spełniła prośbę i udała się z dzieciakami do auta.
-Kochanie, czemu nas zostawiłeś? Dlaczego? Przecież jestem ja, Hania, Tosiek, nasza mała kruszynka. Ja sobie nie poradzę. To aż trójka dzieci- zaczęła płakać. Po chwili poczuła dłoń na swoim ramieniu.
-Chodź Emilka, zawieziemy was z Olą do domu- usłyszała głos Jacka. Przeżegnała się jeszcze i opuścili cmentarz.
6 miesięcy później
-Ale przecież on ma dopiero trzynaście lat. Nie rozumiem, jak on się tak mógł upić- Emilka szła korytarzem komendy za swoim kolegą Jackiem. Wciąż nie dowierzała, że jej syn był zdolny do czegoś takiego.
-Jak mam być szczery, to wcale się nie dziwię. Przecież wiedziałaś doskonale, że tak będzie- zwrócił się do niej kolega- Chodzicie do psychologa?
-No oczywiście, że tak, ale to nic nie daje- westchnęła Emilka, która była bezradna. Nie wiedziała już jak ma się zajmować Tośkiem. Chłopak wiele w życiu przeszedł. Najpierw strata matki, teraz ojca. Nie było mu łatwo.
W końcu dotarli do pokoju, gdzie znajdował się Tosiek razem z Mieszkiem.
-Coś ty narobił?- zapytała zdenerwowana- Przecież ty masz dopiero trzynaście lat.
-Nie jesteś moją matką, żeby mi prawić morały!- krzyknął i chciał wyjść z pomieszczenia, ale Jacek zagrodził mu drogę.
-Nigdzie nie idziesz młody.
-A ty, co? Mój ojciec- warknął na Jacka. Emilka siadła na sofie, która stała w rogu i schowała twarz w dłoniach.
-Idziesz ze mną- odparł Jacek i wyprowadził nastolatka z pokoju przesłuchań dla nieletnich. Zostali w nim tylko Emilka i Mieszko.
-Wiesz, że będziemy tą sprawę musieli zgłosić do MOPS-u?- zaczął rozmowę Pawlak. Emilka spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
-Nie róbcie mi tego, błagam. Dzieci to jedyne, co mnie trzyma przy życiu. Nie możecie mi ich zabrać- powiedziała błagalnym tonem Emilka ze łzami w oczach.
-Ale to już nie pierwszy i za pewne nie ostatni raz, kiedy odbierasz go z komendy. Kradzież, alkohol, a co będzie następne? Narkotyki? A może zabójstwo? Poza tym MOPS nie jest tylko od odbierania dzieci. Jako samotna matka przecież możesz się zgłosić, że masz problem, a oni ci pomogą- tłumaczył jej młodszy kolega. Patrzył na znajomą ze współczuciem. Wiedział, co przeżywa, bo sam jest samotnym ojcem.
-Wiesz Emilka, może moja sytuacja jest nie co inna, ale bardzo podobna. Oboje wychowujemy samotnie dzieci. Zdaję sobie sprawę, że ty masz trudniej, bo jesteś sama z trójką dzieci, ale musisz podołać temu zadaniu. Mi też z początku było trudno, ale przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji- odparł, przytulając koleżankę.
-Jak Antek wytrzeźwieje całkiem, to z nim pogadam, a na razie błagam, nie zgłaszajcie tego.
-Ok, a wiesz w ogóle skąd miał alkohol?
-Pewnie mi z barku wyciągnął. Mogę go zabrać? Mama jest z Hanią i Anniką, a ojciec jest chory i musi do niego jechać- odparła kobieta.
-Jasne, u Jacka wszystko podpiszesz- powiedział. Emilka się podniosła i poszła po syna. Załatwiła wszystkie formalności i wrócili do domu.
Kolejny dzień
Antoni obudził się o dziewiątej rano. Były akurat wakacje, więc mógł sobie pospać. Nawet gdyby, to i tak Emilka nie puściłaby go do szkoły. Nastolatek wstał z łóżka i udał się do kuchni, gdzie Emilia przygotowywała śniadanie.
-Cześć- powiedział siadając na krześle przy kuchennym stole.
-Cześć- odparła chłodno.
-Jesteś zła za wczoraj?- spytał, nalewając sobie do szklanki soku.
-Skąd ci w ogóle przyszedł taki pomysł do głowy?
-Mamo, przepraszam za wczoraj. Ja nie chciałem. Obiecuje, że więcej tego nie zrobię- widać było, że chłopak żałuje swojego zachowania.
-Tosiek, ja wiem, że brakuje ci i twojej mamy i taty, ale nie możesz się tak zachowywać- tłumaczyła mu.
-Dostanę szlaban?- zapytał, patrząc się na swoją prawną opiekunkę.
-Nie- odpowiedziała zrezygnowana. Nie miała zamiaru go karać. Nie potrafiła.
-Ja naprawdę przepraszam- chłopak podszedł i przytulił kobietę.
-Mama, tulić- w kuchni pojawiła się Hania. Emilka wzięła córeczkę na ręce i ją ucałowała.
-Kocham cię mamo- powiedział w końcu Tosiek, za co mu się oberwało.
-Moja mama- Hania zaczęła go ciągnąć za włosy.
-Puść go- Emilka złapała za ręce córeczkę- Kocham was wszystkich Haniu.
-Anikkę tes?
-Annikę też skarbie- odparła, dając całusa małej w czoło.
-Tosiek, a ty kochas mnie i Annikę- zapytała i złapała chłopaka za rękaw od bluzy, którą miał zarzuconą na T-Shirt. Emilka ujrzała na jego ręce bandaż. Odstawiła córkę na ziemi i poprosiła, żeby poszła do swojego pokoju. Tośka złapała za rękę i podciągnęła rękaw wyżej.
-Co ja mam z tobą zrobić?- zapytała.
-Przepraszam, ja już sobie z tym nie radzę. Ból sprawia mi taką przyjemność.
-Tosiek, jak ból może sprawiać przyjemność?
-No może. Ale ja naprawdę nie umiem pogodzić się z odejściem ojca- nastolatek siadł na krześle, a Emilia oparła się o blat kuchenny.
-Zdejmij bandaże- odparła, a on wykonał jej polecenie. Obejrzała rany, po czym je odkaziła i zabandażowała na nowo- Tosiek, błagam. Nie rób mi tego. Ja nie chcę cię stracić. Kocham cię jak własnego syna- Emilia mocno go przytuliła.
Dwa lata później
-Więc mówisz, że masz trójkę dzieci?- Darek spojrzał na Emilię, która siedziała na przeciwko niego i piła kawę.
-Tak. Co prawda Tosiek, nie jest moim biologicznym synem, ale kocham go mimo wszystko. Bardzo mi pomaga przy Annice i Hani. Spisuje się w roli starszego brata- odparła, odstawiając filiżankę na stoliku.
-Chciałbym ich poznać- powiedział Dariusz, wpatrując się w czekoladowe oczy swojej partnerki. Emilka spojrzała w jego błękitne tęczówki i coś w niej pękło.
-Przepraszam Darek, jesteś naprawdę spoko facetem, ale od śmierci mojego męża nie potrafię kochać jak dawniej. Wybacz mi- Emilka wstała od stołu, położyła pieniądze za swoją kawę i cisasto, i wyszła z kawiarni.
Pół godziny później wróciła do domu, gdzie Tosiek razem ze swoją dziewczyną Mają pilnował sióstr. Emilka bez przywitania, udała się do sypialni i rzuciła się na nie. Zaniosła się płaczem.
-Chyba powinieneś pójść i z nią pogadać- odparła Maja, widząc jak mama jej chłopaka się zachowała. Antek bez słowa podniósł się z podłogi, gdzie bawili się razem z Anniką oraz Hanią i udał się do pokoju mamy.
-Randka się nie udała?- spytał, siadając na łóżku i złapał mamę za dłoń.
-Darek to spoko gościu, ale ja kocham tylko waszego tatę.
-Ale czemu nie chcesz sobie ułożyć życia? Przecież ja zaakceptuję każdego twojego faceta, mamo. Już dwa lata minęły od śmierci taty, a ty wciąż dalej to samo? Może czas, żeby zacząć żyć od nowa?
-Czemu za każdym razem akcentujesz słowo mama?- zapytała, odwróciwszy się w stronę swojego przybranego syna.
-Może dlatego, że udało ci się ją zastąpić.
-Miło mi coś takiego słyszeć. Myślisz, że Majka mogłaby się zaopiekować dziewczynkami, a my we dwójkę skoczylibyśmy na cmentarz?- zaproponowała.
-Nie, mam inny pomysł. Pojedziemy wszyscy w piątkę- oznajmił chłopak, wstając z łóżka. Pomógł wstać Emilii i oboje udali się do salonu.
-Annika, Hania, zbierajcie się. Jedziemy do taty- ponaglił je chłopak, po czym podszedł do Majki i ją pocałował w policzek- Jak jeszcze uda ci się je ubrać i uczesać, to będę ci przez tydzień usługiwał- powiedział Tosiek. Zdawał sobie sprawę, że nie jest to łatwe zadanie. Nie wiedział nawet na co się pisze. Kwadrans później obie jego siostry stały ubrane w dżinsowe sukienki i każda miała dwa dobierane warkocze. On i Emilia otworzyli buzie ze zdziwienia.
-Dziewczyno, jak ty to zrobiłaś?
-Mamo, a może Maja zamieszka z nami?- zażartował i podszedł do swojej dziewczyny. Objął ją w pasie.
-Mógłbyś przestać wreszcie okazywać uczucia przy nas?- odezwała się pięciolatka, próbując rozdzielić brata i jego dziewczynę.
-Nie wierzę, moja siostrzyczka jest o mnie zazdrosna- Anotni wziął ją na ręce i mocno przytulił.
-Ja tes, ja tes- mała Annika wyciągnęła rączki w stronę brata, ale nim Tosiek zdążył odstawić Hanię, Annika znalazła się na ręcach u Mai.
-Dobra, idziemy dzieciaki- odparła Emilia i ruszyli w stronę wyjścia. Wsiedli do auta, dziewczynki zostały zapęte w fotelikach i mogli ruszyć do celu. Cmentarz, gdzie pochowany został Krzysztof, był po drugiej stronie miasta, więc dojazd zajął im sporo czasu.
Gdy dotarli na miejsce, Tosiek poszedł kupić znicze, a dziewczyny zmierzały po mału w stronę, gdzie znajdował się grób Krzysztofa. Chłopak szybko ich dogonił. Pięć minut później stali już nad grobem ojca dzieciaków. Zapalili po zniczu od każdego z nich.
-Kiedy wreszcie będę mogła zobaczyć tatę?- zapytała Hania, spoglądając na Emilkę. Kobieta kucnęła, aby obie z córką lepiej widziały swoje twarze.
-Kochanie, nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że nie szybko.
-A czemu?- dziewczynka dalej drążyła temat.
-Bo widzisz, żebyś zobaczyła się z tatą, musiałabyś umrzeć, a wtedy byś musiała zostawić nas, a ja ci na to nie pozwolę, bo bardzo cię kocham. Tata również, ale ostatnio mi powiedział, że chce, abyś była ze mną- tłumaczyła Emilka, choć nie było jej łatwo. Nie umiała tego w łatwy sposób wytłumaczyć swojej pięcioletniej córce, która bardzo przeżyła rozłąkę z ojcem.
-Majka, możesz zabrać na chwile dziewczyny. Chcę pogadać sam z mamą- poprosił chłopak. Maja bez żadnego problemu złapała Annikę jedną ręką, a Hanię drugą. Wyszły do głównej ścieżki, prowadzącej do wyjścia, a Tosiek stanął i wtulił się do Emilki.
-Ojcu należą się chyba podziękowania- stwierdził.
-No tak, dzięki niemu mam wspaniałe dzieci- przytaknęła Zapała.
-A ja mamę.
-Myślisz, że twoja mama nie ma ci za złe, że tak do mnie mówisz?- spytała.
-Nie powinna mieć. W końcu zniszczyła mi dzieciństwo, a ty sprawiłaś, że poczułem się doceniany przez kogoś. Ale i tak ci nigdy tego nie zapomnę, jak wygrałaś ze mną w lufę. Muszę się na tobie odegrać jeszcze.
-Chcesz to wracajmy i zagramy- odparła Emilka. Chłopak się zgodził. Na odchodne powiedzieli tylko "Kochamy cię" i wrócili do domu.