wtorek, 27 października 2015

I.4

Krzysiek poszedł za dyżurnym do pokoju przesłuchań. Gdy do niego wszedł, czekał już na niego ojciec Emilki.
-Chciał pan ze mną rozmawiać- powiedział oschle, bez szacunku. Stracił go po tym, co usłyszał z jego ust.
-Co z Emilią? Martwię się o nią?
-Przecież dla pana to obojętne, co się z nią dzieje.
-Proszę pana, to nie tak. Czy powie mi pan co z moją córką. Czy ona przeżyje, czy się obudzi?- zapytał z przerażeniem w głosie. Krzysiek wiedział, że jego plan po mału zaczyna działać. Myślał, że może nareszcie ujawnić prawdę.
-Emilce się nic nie stało. Blefowałem. Byłem ciekaw, czy do pana coś dotrze.
-Oż ty gówniarzu, nie nauczyli cię rodzice, że nie ładnie jest kłamać- uniósł się Drawski.
-Nie, nie nauczyli, bo ich nie miałem- powiedział przez zaciśnięte zęby. Miał ochotę mu przywalić, ale nie chciał zniżać się do jego poziomu.
-Patologia- powiedział.
-Słucham? Przesadził pan w tej chwili. Jak pan będzie miał odrobinę więcej empatii w sobie możemy pogadać.
Krzysiek wyszedł dość zdenerwowany. Policjant, który pilnował go przy rozmowie z Krzyśkiem, zaprowadził go z powrotem do Kobielaka. Mężczyzna wyszedł z komendy i wsiadł do auta swojej koleżanki i ruszył w stronę mieszkania Kownackiej, gdzie przebywała Emilia ze swoją mamą. Był wkurzony i jadąc przejechał trzy razy na czerwonym. Trzeci raz był jednak pechowy, bo zatrzymała go drogówka.
-Dzień dobry...- powiedział policjant, ale jak zobaczył, kto siedzi za kierownicą stwierdził, że to nie będzie potrzebne- Krzysiek? Daj dokumenty. Wiesz, za co zostałeś zatrzymany?- zapytał.
-Tak, przejechałem na czerwonym. Sorry, ale byłem zdenerwowany. Miałem ciężką rozmowę- powiedział.
-Dobra, dostaniesz pouczenie, ale jedź spokojniej. Na razie- powiedział policjant z WRD, oddał dokumenty Krzyśkowi i ruszył w stronę osiedla. Był już o wiele spokojniejszy.
Po 10 minutach był na miejscu. Znalazł miejsce na parkingu, zamknął auto i poszedł oddać klucze. Drzwi otworzyła mu pani Drawska, która uśmiechnęła się do niego i zaprosiła go do środka.
-Kawy, herbaty- zapytała, nalewając wody do czajnika.
-Herbatę poproszę.
Ewa zaczęła szukać szklanek po różnych szafkach, ale nie mogła znaleźć. Widząc to, Krzysiek postanowił pomóc i bez wahania otworzył szafkę, która znajdowała się nad piekarnikiem i wyciągnął trzy kubki i postawił je na blacie. Następnie otworzył szafkę, wiszącą nad zlewem i wyjął herbatę.
-Dziękuję- powiedziała mama Emilki.
-Niech pani usiądzie, ja zrobię tą herbatę- Krzysiek posłał sympatyczny uśmiech pani Drawskiej.
Po chwili z łazienki wyszła Emilia i dołączyła do pozostałej dwójki. Krzysiek zalał wodą herbatę i postawił na stole. Gdy już wszyscy siedzieli, jedyny mężczyzna w towarzystwie postanowił powiedzieć co się wydarzyło, gdy pojechał odebrać samochód sierżant.
-Emilia, gdy byłem na komisariacie, to twój tata chciał ze mną gadać. Już prawie udało mi się go w jakiś sposób przekonać, że źle robi, ale potem jak mu powiedziałem, że wszystko z tobą w porządku, to wrócił do swojego poprzedniego zachowania. Stwierdził, że ja to patologia, bo nie miałem rodziców. Wkurzył mnie na maksa.
-Pan naprawdę nie miał rodziców?- zapytała, słysząc słowa kolegi córki.
-Tak, straciłem ich i moją starszą siostrę w wypadku samochodowym. Ja też wtedy tam byłem, ale ze mną było o wiele lepiej. Kilka dni poleżałem w szpitalu, a potem trafiłem do domu dziecka, gdzie spędziłem dwanaście lat- Krzysiek opowiedział swoją historię. Nikomu wcześniej jej nie opowiadał, nawet swojej przyjaciółce Monice. Potem sam sobie się dziwił, dlaczego akurat im się zwierzył.
-Tak mi przykro- powiedziała ze smutkiem na twarzy Emilia. Nagle zrobiło jej się głupio, bo ona narzeka na swojego tatę, a Krzysiek w takich przykrych okolicznościach stracił najbliższych. Jeszcze do tego dochodziła ta sprawa sprzed kilku miesięcy, gdy Dorota zginęła w Anglii. Emilia w porównaniu do Krzyśka miała o wiele lepiej. Pomimo często awanturującego się ojca, mogła się cieszyć ze swojej sytuacji.
-Dawne dzieje, nie ma o czym mówić. Porozmawiajmy może na inny temat- zaproponował.
-A właśnie, jak tam Tosiek?- zapytała Emilia. Gdy po raz pierwszy spotkała się z nim, chłopiec nie okazał sympatii, wobec niej.
-On myśli, że ja i ty się spotykamy- te słowa rozbawiły odrobinę sierżant.
-Poważnie?
-Tak i powiedział, że nie chce, żebym z kimkolwiek się spotykał.
-Przepraszam, że się wtrącę, ale pan ma rodzinę?- zapytała mama Emilki jakby trochę zawiedziona.
-Tylko syna, moja żona nie żyje od kilku miesięcy.
-Mamo- powiedziała nie co oburzona Emilka, zauważając o co chodzi i skarciła ją spojrzeniem.
-No co, nie mogę się zapytać?
-Możesz- odpowiedziała jej nie co zawstydzona zachowaniem matki.
-Nic się nie stało- Krzysiek się lekko uśmiechnął.
Potem rozmawiali już na luźniejsze tematy, ale niestety, Krzysiek musiał jechać już po syna. Zaczął się po mału zbierać. Gdy zakładał buty, na przedpokoju pojawiła się mama Emilii.
- A może pan weźmie syna i przyjedzie do nas na kolację?- zaproponowała.
Krzysiek zaczął się zastanawiać, co odpowiedzieć- Może jednak pana syn polubi moją córkę- kontynowała, nie wiedząc, że Emilia przysłuchuje się. Jednak nie reagowała. Była bardzo ciekawa, czy się zgodzi. Z jednej strony chciała, żeby Krzysiek przyjechał, ale z drugiej strony, jej mama mogłaby odpuścić.
-No dobrze, przyjadę- znowu posłał ciepły, serdeczny uśmiech.
Gdy Krzysiek wyszedł, Emilia postanowiła pogadać z mamą na temat jej zachowania.
-Mamo, możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi?
-Nie rozumiem.
-No jak to o co? Próbujesz mnie z nim zeswatać. Przecież to od razu widać.
-No wiem, przepraszam. Obiecuję, że z tym skończę, ale pod jednym warunkiem- powiedziała Ewa.
-Jakim?- zapytała nie co załamana zachowniem mamy Emilia.
-Że jak Krzysiek tu przyjedzie, to ty z nim wychodzisz do klubu.
-Ale mamo- powiedziała oburzona Emilia. Czuła się jak nastolatka, której mama próbowała układać jej życie.
-Nie ma ale, obiecaj mi to.
-No dobra, niech ci będzie- Emilia się zgodziła, tylko dla świętego spokoju, bo potem jej mama by marudziła.
Po trzech kwadransach przyjechał Krzysiek z synem. Tosiek był niezadowolony z powodu spotkania z koleżanką taty, dlatego poszedł od razu do pokoju Franka i zajął się zabawą. Nie poszedł nawet nic zjeść. Dorośli siedzieli i rozmawiali. W końcu Emilia postanowiła spełnić prośbę matki i pójść z Krzyśkiem do pobliskiego pubu. Wyszli w spokoju. Tosiek nawet nie zaprzeczał. Mógł poukładać lego Franka. Takich akurat nie miał.
W pubie
-W ogóle Krzysiek, chciałan przeprosić za moją mamę, ale chyba wpadłeś jej w oko- zaśmiała się Emilia. Krzysiek zaczął się śmiać razem z nią.
Gdy skończyli jedno piwo, zamówili kolejne i kolejne. W pubie bawili się świetnie. Do mieszkania Kownackiej wrócili nieco wstawieni. Śmiali się bardzo głośno. Gdy weszli do mieszkania, mama Emilii i syn Krzyśka już spali przy włączonym telewizorze. Emilka po cichu wyłączyła go.
-Krzysiek, a może byśmy tak poszli do sypialni?- zaproponowała. Była pijana i nie wiedziała co gada. Krzysiek wstawiony również nie myślał trzeźwo. Zgodził się na to. Chwilę później wylądowali razem w łóżku.
Rano pierwsza wstała Emilia z mocnym bólem głowy. Była zdziwiona kogo widzi obok siebie. Po chwili Krzysiek również zaczął się budzić.
-Emilka?- powiedział kompletnie zaskoczony widokiem koleżanki.
-Pamiętasz coś wczoraj po tym, jak byliśmy w barze?- zapytała.
-Nie bardzo. Z resztą głowa mnie boli okropnie- powiedział łapiąc się w miejscu bólu- W ogóle, która godzina?
Emilia spojrzała na telefon.
-7.50.
-O cholera, muszę zadzwonić do Wysockiego, że nie przyjdę.
Wybrał numer telefonu i zadzwonił do komendanta. Poprosił o jeden dzień wolnego. Inspektor nie był zadowolony, ale słysząc głos podwładnego się zgodził.
Emilia wstała i miała już wyjść, gdy w drzwiach od sypialni ktoś się pojawił. Emilia i Krzysiek popatrzyli na siebie przerażonym wzrokiem.

No nareszcie skończone, zgodnie z planem. Jak wam się podoba? Co myślicie o zachowaniu Drawskiego? Czy mama Emilii będzie zabiegała o to, żeby byli razem? Kto wszedł do sypialni?

piątek, 16 października 2015

I.3 Depresja? Pomoc Krzyśka. Prowokacja.

-Pani Ewo, będzie mogła się zobaczyć z córką, ale jest jedna rzecz. Czy ona się leczy na depresję?- zapytał lekarz.
Krzysiek i matka Emilii spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Nie, Emilka nie choruje, ani nigdy nie chorowała. A dlaczego pan pyta?
-Bo leki, które wzięła, są właśnie na depresje- lekarz podał Ewie pudełko. Ona szybko się zorientowała, że to są jej lekarstwa.
-To są moje leki, córka musiała mi je zabrać. No nic, porozmawiam z nią. Dziękuję.
Mama Emilii usiadła na krzesełko i zaczęła się zastanawiać, co skłoniło ją do takiego kroku. Chciała jak najszybciej porozmawiać z córką. Poprosiła Krzyśka, żeby chwilę poczekał, bo chce porozmawiać z Emilią w cztery oczy. Policjant się zgodził. Usiadł na krześle przed salą, a Ewa weszła do sali.
-Cześć córciu. Jak się czujesz?- zapytała i usiadła na brzegu łóżka.
Emilka się podniosła i przytuliła mocno mamę. Wyszeptała "Przepraszam". Matka nic nie odpowiedziała, tylko ucałowała ją w czoło i pogłaskała po głowie. Emilce przypomniały się czasy dziecięce, kiedy to przychodziła przepraszać, gdy coś zbroiła.
-Emilia, dlaczego ty to zrobiłaś?
-Mamo, on mnie upokorzył przed moimi znajomymi z pracy- rozpłakała się i nawet nie zauważyła, że całej rozmowie przysłuchuje się jej kolega.
-Jedyną osobą upokorzoną, to jest on- wtrąciła nagle.
-Krzysiek- w oczach Emilii po chwili pojawiła się radość, zamiast łez. Mężczyzna podszedł bliżej.
-Emilia, nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem. Jak zobaczyłem cię wtedy w tej łazience, pomyślałem wtedy o najgorszym- powiedział, ale po chwili odrzucił tą myśl od siebie- Nie strasz mnie tak więcej. To jest rozkaz!- zażartował.
-Do czego to doszło, żeby młodszy stopniem mi rozkazywał- skrzyżowała ręce, i udała obrażoną- A tak poza tym, to ci dziękuję. Gdyby nie ty, to...- urwała. Łzy jej napłynęły do oczu, na samą myśl, że przez swoją głupotę mogła umrzeć- Chociaż może wtedy ojciec by się opamiętał.
-Emilka, nie mów tak- matka ją przytuliła.
Wtedy do sali wszedł lekarz i poprosił, żeby zostawić ich samych. Matka i kolega policjantki wyszli z sali.
-Jak się pani czuje?- doktor zaczął od standardowego pytania.
-Dobrze. Głowa mnie trochę boli, ale tak to wszystko w porządku. Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Za jakąś godzinkę. Nie ma sensu, żeby zostawała pani dłużej. Ale jest jedna rzecz. Powinna pani porozmawiać z psychologiem, bo psychiatra na razie jeszcze nie. Próba samobójcza, to nie są żarty- powiedział.
-Proszę pana, ale ja pracuje na policji. Będę miała to odnotowane i BSW będzie to drążyło, a ja będę miała nieprzyjemności- Emilia zaczęła się tłumaczyć. Lekarz tylko na nią spojrzał.
-Dobra, to pani sprawa. Nie chce pani, to nie. Za godzinę przyjdę odłączyć kroplówkę.
Lekarz wyszedł, a zaraz potem znowu w sali pojawili się Krzysiek i Ewa. W czasie, gdy doktor był u Emilki, mężczyźnie wpadł do głowy pewien pomysł. Postanowił podzielić się nim z koleżanką i jej mamą.
-Emilia, wpadłem na pewien pomysł, który powinien wpłynąć w jakimś stopniu na twojego ojca, tylko że...- zawiesił się. Nie wiedział czy mówić dalej, czy nie. Czy plan wypali zależało głównie od tego, czy Wysocki się zgodzi. Wiedział jednak, że jego koleżanka może nie chcieć ujawniać tego przed komendantem.
-Tylko, że co?- spojrzała na kolegę z podejrzliwym wzrokiem.
-Tylko że Wysocki musi wydać zgodę na prowokację i musiałbym mu wszystko od początku opowiedzieć ze wszystkimi szczegółami- powiedział nie pewnie.
-Nawet nie próbuj- odpowiedziała z zaciśniętymi zębami.
-Ale Emilka, jeśli nic z tym nie zrobisz to on się nie zmieni. Proszę, zaufaj mi.
Emilka nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony chiała, żeby jej ojciec się zmienił, ale z drugiej czułaby się niekomfortowo, wiedząc, że jej przełożony wie o jej prywatnych problemach. Sama nie wiedziała co zrobić, ale postanowiła zaufać swojemu aktualnemu partnerowi z pracy.
-No dobrze, ale mam nadzieje, że to nie pogorszy sytuacji.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze- uspokajał koleżankę- Ja jadę na komendę. A i jeszcze jedno, jakby się okazało, że będzie chciał zadzwonić, to mu na to pozwolę. Pani ma wtedy udawać załamaną. A i jedna wspólna wersja musi być. Emilia jest w śpiączce i niewiadomo, czy się obudzi. Jasne?- Zapała wszystko wytłumaczył.
-Tak- odpowiedziały jednocześnie.
Po chwili Krzysiek się ulotnił.
Mężczyzna jechał na komendę. Gdy zatrzymał się na światłach, wyjął telefon i wykręcił numer posterunkowej Oli Wysockiej. Po dwóch sygnałach odebrała.
-Ola, jesteście może na komendzie?- zapytał.
-Tak, a co? Stało się coś?
-Bardzo jesteście zajęci?
-To znaczy teraz mamy przerwę, a co?
-Czy jak zjecie, to możesz iść do swojego ojca? Potrzebuję zgody na przeprowadzenie prowokacji. Chodzi o Emilkę...- posterunkowa nie dała dokończyć.
-Nie mów, że ona...- kobieta pomyślała o najgorszym.
-Z Emilią wszystko w porządku, spokojnie Ola. Ale muszę go trochę postraszyć, bo jego zachowanie to porażka.
-Wiem, słyszałam. Nie ma problemu. Idę pogadać z ojcem. Za ile będziesz na komendzie?
-Ja wiem, piętnaście minut. Dzięki Ola. Przyprowadźcie go do pokoju przesłuchań, ale nic nie mówcie, po co.
-Dobrze, na razie Krzysiek.
Krzysiek dodał gazu i po jakimś czasie był już na komendzie. Wszedł do środka, natykając się na Wysockiego, który oczywiście zaczął gadać, że co on znowu wymyślił, ale Krzysiek nie miał czasu na dokładniejsze tłumaczenia. Poszedł do pokoju przesłuchań, gdzie siedział pan Andrzej Drawski. Ola z Mikołajem na prośbę kolegi zostawili ich samych.
-Czego ode mnie jeszcze chcecie?- zapytał nerwowo.
-Wie pan, że Emilia leży w szpitalu w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi- powiedział starając się być dosyć wiarygodnym. Myślał, że to go coś ruszy. Nie sądził, że zareaguje w taki sposób.
-No i dobrze- burknął obojętnie.
-Pana to nie rusza? Pana córka walczy w szpitalu o życie. Niewiadomo, czy z tego wyjdzie, a pan tylko no i dobrze? W ogóle nie obchodzi pana jedyna córka? Nie obchodzi pana to, że może pan ją stracić? Będzie pan żałował tych słów. A i jeszcze jedno. Ona to zrobiła przez pana, więc niech pan się zastanowi, nad tym, co robi, jeżeli nie chce pan stracić córki i żony. To wszystko, co miałem panu do powiedzenia- powiedział na jednym wdechu, po czym wziął radiostacje, która leżała na biurku i poprosił, aby zabrać pana Drawskiego. Gdy Mikołaj poszedł go zaprowadzić do Kobielaka, Ola zagdała Krzyśka.
-Jak tam Emilia?
Krzysiek rozejrzał się po korytarzu, czy aby na pewno ojca koleżanki nie ma w pobliżu.
-Dobrze, zaraz mam jechać do szpitala po nią i jej matkę.
-A co z Drawskim?- dopytywała się koleżanka.
-Postanowiłem blefować i powiedziałem, że walczy o życie i jest w śpiączce, ale nie ruszyło go to za specjalnie, ale mam nadzieję, że dotrze coś do niego.
-Nie wierzę, że go to w ogóle nie przejęło. Mój ojciec to by latał wokół mnie.
-Nie wiem jakby mój ojciec się zachował, ale na pewno w jakimś stopniu by się przejął. Dobra, ja jadę po Emilię, bo zaraz wychodzi, a nie ma kto ich odebrać. Dzięki ci Ola- powiedział, a po chwili już go nie było. Piętnaście minut później był już pod szpitalem, gdzie przed wejściem czekały razem z mamą. Kobiety wsiadły do auta i ruszyli w stronę mieszkania Kownackich, gdzie aktualnie przebywały Drawskie. Krzysiek pojechał jeszcze autobusem na komendę, żeby zabrać auto Emilki i podrzucić jej zwolnienie. Chciał załatwić to jak najszybciej, ale gdy wsiadał już do auta koleżanki, przed komendą pojawił się Jacek, który poprosił Krzyśka, żeby się wrócił, bo ktoś chce z nim pogadać. Mężczyzna niechętnie wrócił się do budynku.

No i skończyłam. Jak wam się podoba? Jak myślicie, kto będzie chciał pogadać z Krzyśkiem? Czy do pana Andrzeja Drawskiego coś dotrze i czy zmieni swoje zachowanie po prowokacji Krzyśka?

sobota, 10 października 2015

I.2 Ulga, miły wieczór, niespodziewana osoba na komendzie, szpital

Emilia siedziała na krześle w gabinecie lekarskim. Bardzo się denerwowała. W końcu lekarz przyszedł ze wszystkimi wynikami badań jej matki i usiadł na krześle, na przeciwko policjantki.
-Proszę pani, pani mama miała rozwaloną głowę, ale już została zszyta. Poza tym ma liczne siniaki i zadrapania. Podejrzewam, że jest ona maltretowana- zwrócił się do sierżant. Emilia nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Z jednej strony chciała pomóc mamie, ale z drugiej strony to jej ojciec. W sumie i tak lekarz musi to zgłosić, ale nie będzie dowodów obciążających go. Z resztą, jakby coś powiedziała, to jej ojciec zrobiłby jej awanturę, że w całym Wrocławiu byłoby ją słychać. Wolała blefować.
-Ja z rodzicami nie mieszkam i nie bardzo wiem, co się dzieje u rodziców. Bywam co prawda u nich czasem, ale nie zauważyłam niczego podejrzonego- skłamała. Nie chciała mówić o problemach obcej osobie.
-No dobra, nie chce pani mówić to nie, ale jako policjantka powinna wiedzieć, że i tak będę musiał to zgłosić- powiedział.
-Tak, wiem to. Jeszcze coś? Chcę zobaczyć się jeszcze z mamą przed końcem przerwy- zapytała niezbyt miło.
-Proszę pani, a ten siniak na pani policzku?- lekarz zwrócił na niego uwagę. Trudno było go nie zauważyć.
-Pracuję w policji. Niektórzy są naprawdę do niej wrogo nastawieni. Jeszcze jakieś pytania?
-Nie, to wszystko. Jakby co, pani matka jest na sali segregacji.
-Dziękuję, do widzenia.
Emilia wstała i wyszła z gabinetu. Udała się na salę segregacji, gdzie była jej mama. Leżała zapatrzona w sufit. Córka podeszła do swojej mamy.
-Cześć mamo. Co się stało?- zapytała troskliwie.
-Nic poważnego, spadłam tylko ze schodów, potykając się o zawinięty dywan- odpowiedziała, ale Emilia jej nie uwierzyła.
-Lekarzowi możesz wcisnąć taki kit, ale nie mi. Mamo, musimy coś z tym zrobić, ty nie możesz z nim mieszkać. Nawet lekarz widzi, że coś jest nie tak- rzekła Emilia.
-No dobra, on mnie zepchnął. Ale co mamy zrobić?- zapytała.
-Wiem jedno, powinnam założyć ci niebieską kartę.
-Ale przecież ojciec się nigdy na to nie zgodzi.
-Ja wiem, ale to nie może tak dłużej trwać. Teraz skończyło się na szyciu głowy, ale kto wie, czy nie skończy się to gorzej- powiedziała Emilia, przytulając swoją matkę- Wypuszczą cię jeszcze dzisiaj?
-Nie wiem, mam zostać na obserwacji, ale ja nie chcę wracać do domu potem.
-Spokojnie, coś zaradzimy, a teraz muszę wracać, bo się przerwa zaraz skończy. Zadzwoń do mnie później, tylko nie dzwoń do ojca. Pa mamo- Emilia pocałowała Anetę w policzek.
-Pa córciu.
Emilia wróciła do radiowozu, gdzie czekał na nią Krzysiek. Zauważył, że jest załamana, dlatego nawet nie zaczynał tematu. Nie chciał jeszcze bardziej dołować koleżanki. Posterunkowy zgłosił koniec przerwy i ruszyli z parkingu. Emilia w ogóle się nie odzywała. W międzyczasie poprawiła sobie tylko makijaż, a tak to całą drogę myślała o tym, co dzieje się w domu jej rodziców. Te myśli tak ją przytłoczyły, że nawet nie zauważyła, że jadą na interwencję. Dopiero, gdy Krzysiek stanął przed kamienicą, do której mieli wezwanie zorientowała się, że muszą interweniować. Emilka schowała sprawy prywatne do kieszeni i udali się do mieszkania. Niestety sprawa dla Emilii okazała się być o wiele trudniejsza niż jej się wydawało. Niby wezwanie do awantury, jakich wiele, ale tego dnia było jej się trudno skupić, ze względu na sytuację rodzinną. Całe szczęście to była zwykła wymiana zdań, pomiędzy rodzicami, którzy mieli odmienne zdanie co do wychowania dziecka. Zostali upomnieni i Emilia z Krzyśkiem mogli wrócić na patrol.
Emilia w radiowozie wróciła myślami do matki. Zastanawiała się, gdzie mogłaby przenocować. Wtedy przyszedł jej do głowy pewien pomysł, ale zastanawiała się, czy osoba, którą ma poprosić o pomoc się zgodzi. Postanowiła zaryzykować.
-Krzysiek, mogę się ciebie o coś zapytać?- zaczęła.
-No pewnie- odparł.
-Bo ja nie chcę, żeby moja mama wracała do domu i nie chcę jej też zabierać do siebie, bo ojciec wie, gdzie mieszkam, a poza tym ma klucze do mieszkania. No i, czy moja mama mogłaby u ciebie przenocować?- popatrzyła na Krzyśka swoimi brązowymi oczami. Krzysiek widząc je, nie mógł odmówić jej, ale miał pewne obawy.
-Może u mnie przenocować, ale co z tobą? Przecież jak twoja mama nie wróci do domu, to pierwszą osobą, u której będzie jej szukał, to będziesz ty.
-Myślałam o tym. Nie wiem, może z Olą pogadam.
-Mam inny, lepszy pomysł, ale muszę najpierw jeden telefon wykonać- powiedział, przypominając sobie ostatnią rozmowę przy piwie z jednym ze znajomych.
-Co ty kombinujesz?- zapytała zaskoczona.
-Zobaczysz potem, a teraz skupmy się na patrolu- powiedział Krzysiek.
Służba minęła im dosyć spokojnie. Emilia w trakcie pracy dostała telefon, że może odebrać swoją mamę ze szpitala o 19. Patrol 06 wrócił na komendę około 17.45. Napisali notatki i poszli się przebrać. Krzysztof w międzyczasie, wykonał telefon, po którym wrócił do biura uśmiechnięty. Emilia właśnie zakładała kurtkę. Krzysiek podszedł do swojej szafki i wyjął ze swojego plecaka komplet kluczy, po czym zapisał na karteczce adres i dał to Emilce.
-Co to jest?- zapytała, zaskoczona gestem kolegi- Przecież to mieszkanie Moniki- spojrzała na karteczkę jeszcze raz, żeby się upewnić.
-Słuchaj, Monika i tak jest w Austrii z Frankiem, a Artur jest na dwutygodniowej delegacji w Szczecinie. Zadzwoniłem do niego z zapytaniem, kiedy wraca. Powiedział, że jeszcze osiem dni tam będzie i nie ma problemu, żebyście tam spały- opowiedział.
-No ale chyba nie mówiłeś mu, o tym co się stało?- zapytała niepewnie.
-No jasne, że nie. Powiedziałem, że masz zalane mieszkanie.
-Dzięki ci Krzysiek- powiedziała i przytuliła go po przyjacielsku.
-Nie ma za co- odpowiedział skromnie.
-To ja jadę po mamę i do jutra.
-Do jutra- Krzysiek posłał koleżance serdeczny uśmiech.
Emilia wyszła z komendy i pojechała najpierw do domu swoich rodziców. Wiedziała, że ojciec ma jakieś spotkanie, bo jakaś firma miała kupić od niego samochody. Weszła do domu, który z zewnątrz wyglądał ślicznie, ale w środku po wczorajszej i dzisiejszej awanturze była wszędzie krew oraz potłuczone naczynia. Sierżant miała jeszcze czterdzieści minut, a że do szpitala było pięć minut spacerem, postanowiła ogarnąć ten bałagan. Gdy skończyła, było za piętnaście dziewiętnasta. Usiadła na schodach, żeby chwilę odsapnąć. Kiedy już miała wychodzić, zauważyła na komodzie jakieś papiery. Z ciekawości zaczęła je przeglądać. Były to papiery rozwodowe. Widocznie mama w tajemnicy chciała złożyć pozew o rozwód, ale jej tata znalazł to i zrobił awanturę. W duchu ucieszyła się, że jej mama postanowiła z tym skończyć. W końcu musiał nadejść ten dzień. Emilia odłożyła kartki, tak jak leżały, zabrała kilka rzeczy mamy i pojechała po nią do szpitala. Postanowiła na razie nic nie będzie mówić o tym, że widziała pozew o rozwód. Gdy podjechała autem pod szpital, jej mama czekała już na nią. Wsiadła do auta i ruszyli.
-Gdzie jedziemy?- zapytała Ewa.
-Najpierw jedziemy do mnie. Muszę wziąć kilka rzeczy, a potem jedziemy do mieszkania mojej koleżanki, która jest z synem w Austrii, a jej mąż w Szczecinie na delegacji.
-A co z moimi rzeczami?
-Byłam u was, za nim po ciebie pojechałam. Wiedziałam, że ojciec ma spotkanie i dlatego tam pojechałam. Ogarnęłam tam trochę.
-Dzięki córciu.
Emilia dotarła pod blok, w którym mieszka. Skoczyła szybko po to, co potrzebuje najbardziej. Wróciła do auta z torbą, krórą wrzuciła do bagażnika. Wsiadła do auta i ruszyli w stronę osiedla, gdzie znajdowało się mieszkanie Moniki. Emilka zabrała wszystkie rzeczy z bagażnika i poszły w stronę klatki. Najpierw musiała ogarnąć, który klucz jest od czego, bo zapomniała się zapytać Krzyśka. Gdy już były w mieszkaniu, rozpakowały rzeczy i postanowiły coś zjeść. Nie było nic w lodówce, dlatego zamówiły pizzę do domu. Gdy przyjechał dostawca, Emilia odebrała pizzę, zapłaciła i zamknęła mieszkanie. Wyciszyły swoje telefony, żeby Andrzej im nie przeszkadzał i włączyły telewizor. Zaczęły oglądać jakiś romans. Policjantka i jej mama uwielbiały takie filmy. Nie miały jednak często okazji spędzać wspólnie wieczorów. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz usiadła na spokojnie z mamą i oglądała jakiś film. Zdarzało się to naprawdę sporadycznie. Kiedy film się skończył, obu paniom leciały łzy ze wzruszenia. Była godzina 23. Emilka pościeliła sobie na sofie w salonie, a swojej mamie w pokoju gościnnym. Emilia jak i jej mama zasnęły szybko, ale i tak policjantka co chwilę się budziła, bo śniły jej się koszmary. Najpierw, że jedzie po pracy do rodziców i tam zastaje martwą mamę, a później śniło się jej, że stoi z pistoletem w ręku i mierzy w stronę ojca. W końcu strzela, a on umiera. Dopiero o czwartej nad ranem zasnęła i nie śniły jej się koszmary. Niestety jej sen nie trwał długo, bo o 6 zadzwonił budzik, który obudził ją do pracy. Uszykowała się, zostawiła mamie kartkę, że wychodzi i będzie około 18-19. Wyszła i udała się na komendę. Gdy była na miejscu, udała się do biura, gdzie czekał na nią ją partner z patrolu. Poszła się przebrać i razem z Krzyśkiem poszli na odprawę. Nie mieli nawet czasu pogadać. Dopiero po odprawie, gdy poszli do biura po rzeczy, mieli chwilę czasu.
-Dziękuję ci Krzysiek- powiedziała Emilka, zapinając kamizelkę.
-Właściwie to powinnaś dziękować Arturowi. A jak tam twoja mama?
-Nawet dobrze. Wczoraj zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Oglądałyśmy romans i pizzę zamówiliśmy. Telefony miałyśmy wyciszone, więc trochę zapomniałyśmy. To co idziemy?- Emilia chciała jak najszybciej udać się na patrol.
-Tak- odpowiedział, wkładając pałkę.
Wtedy do ich pokoju wszedł dyżurny.
-Słuchajcie, przyszedł mężczyzna i chce zgłosić zaginięcie żony. Porozmawiacie z nim? Nie mam kogo innego poprosić?- zapytał. Emilia i Krzysiek się na siebie, po czym oboje kiwnęli głową, że mogą.
-Czeka na was w pokoju przesłuchań. Tylko uważajcie, bo ma lekko wybuchowy charakter- Jacek wyszedł, zostawiając szóstkę samą. Gdy drzwi się zamknęły, odezwała się Emilia.
-Zakład, że to mój ojciec?
-Skąd wiesz?- zapytał.
-Intuicja. A, i jeśli się okaże, że to on, przyjmiesz sam zawiadomienie?
-Jasne.
Emilia i Krzysiek poszli do pokoju przesłuchań. Gdy tylko weszli do pokoju, Emilia od razu się wycofała, żeby mężczyzna siedzący na krześle jej nie zauważył. Niestety nie zdążyła, bo ją zauważył. Rzucił się na nią i zaczął wyzywać. Próbowała się jakoś bronić, ale to na nic. Dopiero Krzysiek razem z Jackiem, który wybiegł ze swojego gabinetu go obezwładnili. Policjanci zaprowadzili go do Kobielaka, a Emilia poszła do łazienki. Oparła się o ścianę i osunęła się po niej1. Wyjęła z kieszeni tabletkę i połknęła bez popijania.
Tym czasem na korytarzu
Krzysiek latał po całej komendzie szukając koleżanki. Zostały mu do sprawdzenia tylko łazienki. Stanął przed damską toaletą i po chwili zawahania wszedł. To co tam zobaczył zszokowało go bardzo. Emilia leżała na ziemi, obok niej pudełko z wysypanymi lekami. Pobiegł szybko do dyżurnego, prosząc o wezwanie karetki, a po chwili wrócił do koleżanki, którą ułożył w bezpiecznej pozycji. Pogotowie zabrało Emilię do szpitala, a Krzysiek został wezwany do komendanta.
-Krzysiek, co się stało Emilce? Dlaczego ją pogotowie zabrało?- zapytał komendant, przejęty losem swojej podwładnej. Wiedział tylko, że została zabrana do szpitala.
-Powiem tak, ojciec Emilii przyszedł zgłosić zagninięcie swojej żony, a mamy Emilki. Gdy tylko zobaczył Emilię, zaczął ją szarpać i wyzywać. Jest w areszcie za napaść na funkcjonariusza na służbie. Więcej powiedzieć nie mogę, bo nie jestem do tego upoważniony- powiedział Krzysiek.
-No dobrze, nie musisz nic więcej. Słuchaj Zapała, jako że nie mam dla ciebie partnera, masz wolne i jakbyś wiedział co z Emilią, to daj mi znać.
-Dziękuję panie komendancie. Do widzenia.
Krzysiek udał się po swoje ubrania, żeby się przebrać, a potem pojechał do mieszkania Moniki, gdzie przebywała mama jego koleżanki. Nie wiedział, czy została powiadomiona, więc chciał sprawdzić to osobiście. Podjechał pod blok Kownackich. Wysiadł z auta i udał się w stronę klatki. Wszedł do budynku i skierował się do mieszkania, które znajdowało się na parterze. W końcu odpuścił i pojechał w stronę szpitala, gdzie leżała Emilia. Chciał zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku.
Po godzinie przebijania się przez w korki w mieście, dotarł na miejsce. Zaparkował i wszedł do budynku szpitala. Zapytał się pielęgniarki, jaki jest stan Drawskiej, ale nikt nie chciał mu powiedzieć, bo nie był z rodziny, a argument, że jest policjantem, też nie działał. W końcu dostrzegł na korytarzu zapłakaną mamę Emilii. Podszedł do niej i usiadł obok.
-Dzień dobry, ja jestem Krzysiek, kolega Emilii z pracy- przedstawił się- Co z Emilią?
-Dzień dobry. To pan znalazł ją w tej toalecie?
-Tak, to ja.
-Chciałabym bardzo panu podziękować. Lekarz powiedział, że gdyby została znaleziona kilkanaście minut później, jej stan byłby o wiele gorszy- powiedziała ze łzami w oczach.
-Ale nie ma o czym mówić- zaczął Krzysiek. W ogóle nie czuł, że zrobił coś wielkiego. Po prostu zadbał o życie koleżanki z patrolu, jednak jej mama uważała zupełnie inaczej.
-Uratował pan mój jedyny skarb. Tak naprawdę, mam tylko ją- powiedziała i się rozpłakała, tak jak Emilia poprzedniego dnia w radiowozie, gdy zadzwonił Jacek.
-A gdzie Emilia teraz jest?- zapytał.
-Leży na sali. Dostała kroplówkę, żeby oczyścić organizm. Jest nadal nieprzytomna. Lekarz zabronił do niej wchodzić. Muszę czekać.
-No dobrze. Mogę zaczekać razem z panią? Chciałbym się z nią zobaczyć.
-No pewnie. A mogę zadać panu jedno pytanie?
-Oczywiście.
-Wie pan może dlaczego ona to zrobiła?
-Tylko się domyślam. Może odpowiem od początku. Po odprawie poszliśmy po swoje rzeczy i mieliśmy wyjeżdżać na patrol, gdy przyszedł do nas dyżurny i poprosił, żebyśmy porozmawiali z facetem, który przyszedł zgłosić zaginięcie żony. Emilia od razu się domyśliła, że to jej ojciec. Jak go zobaczyła to chciała wyjść, ale...- nie dokończył, bo wyszedł lekarz z sali Emilii.

Tak, wiem. Drugie opowiadanie i główna bohaterka ląduje w szpitalu. No ale nie zabijajcie mnie, bo to logiczne, że jej nie uśmiercę. To byłoby bez sensu. Następne opowiadanie będzie, jak napiszę o Monice, potem o Oli i Jacku, a na koniec o Krzyśku (chyba, że go ominę i będę pisała o Emilce po opowiadaniu o Oli i Jacku). No cóż, zobaczymy. Pozdrawiam Czytelników ;)

piątek, 9 października 2015

I.1 Awantura

Emilia siedziała w pokoju, który należał do niej, gdy mieszkała jeszcze z rodzicami. Siedziała na łóżku, przytulona do poduszki. Płakała. To był jeden z tych wieczorów, który przypominał jej dzieciństwo. Ona, wtulona w poduszkę ze łzami w oczach, a w salonie jej rodzice, którzy się kłócili. Właściwie się nie kłócili. To ojciec wrzeszczał na matkę i ją poniżał. Teraz było tak samo, tylko wtedy była małą dziewczynką i ojciec starał się uważać co mówi, a teraz nawet nie zwracał na nią uwagi. Emilka miała ochotę udać się do swojego mieszkania, ale bała się zostawić mamy samej z ojcem. Wziąć ją do siebie? Nie, to wykluczone. Przecież tata się na to nie zgodzi. Nie pozostało jej nic innego jak zostać u nich. Nagle usłyszała na dole dźwięk tłuczonych naczyń. Nigdy się to wcześniej nie zdażało. To był pierwszy raz. Postanowiła zejść do kuchni i zobaczyć co się stało. Kiedy już była na dole, ujrzała swoją mamę, która ma zakrwawioną rękę, a mimo to ojciec każe jej zbierać szkło. Emilia podeszła do mamy.
-Zostaw to- powiedziała, zabierając od niej kawałek potłuczonej filiżanki.
-Odsuń się od niej. Ma to pozbierać- krzyknął Andrzej, bo tak miał na imię mężczyzna.
-Tato, nie widzisz, że ma głębokie rany. Musi jechać na pogotowie, żeby lekarz to zobaczył- Emilia próbowała przemówić do ojca.
-Nie będzie żadnego pogotowia gówniaro. Najlepiej jedź już do siebie- wrzasnął.
-Skoro mam jechać do siebie, to zabieram ze sobą mamę. Nie pozwolę, żeby z tobą została- Emilia pierwszy raz się postawiła ojcu, czego zaraz potem pożałowała, bo dostała z liścia. Ojciec często ją tak traktował w dzieciństwie, gdy była nie posłuszna. Była bita za najmniejszą drobnostkę. Pamięta doskonale za co dostała pierwszy raz i ile miała wtedy lat. Była w drugiej klasie podstawówki. Po lekcjach wracały z koleżanką i chwilę się zagadały. Przyszła do domu pięć minut później niż zwykle i wtedy jej własny ojciec uderzył ją po raz pierwszy. Potem zdarzało się mu to częściej. Gdy dostała gorszą ocenę niż pięć, gdy zdarzało jej się nakruszyć pieczywem, a gdy była w liceum, to za wagary lub za to, że spotykała się z koleżankami po szkole lub z chłopakiem. To między innymi przez to odechciało jej się spotykania z chłopakami. Nie dość, że bała się tego, jak na to zareaguje, to na dodatek się bała, że jej partner też będzie takim tyranem.
-Nie nawidzę cię- powiedziała przez zaciśnięte zęby. Poszła do swojego pokoju i się w nim zamknęła na klucz. Założyła na uszy słuchawki i włączyła muzykę z odtwarzacza mp3, podgłośniając ją na maksa. Podeszła do zdjęcia, które stało na komodzie. Wzięła je do ręki i przyjrzała się mu. To nie była ta sama rodzina co teraz. Na zdjęciu była uśmiechnięta brunetka, która trzymała na rękach swojego klona, a obok nich stał mężczyzna z bananem na twarzy. Teraz rzadko kiedy można było ich zobaczyć uśmiechniętych. Emilia uśmiechała się tylko w pracy, Andrzej tylko gdy udało mu się sprzedać jakiś samochód, a mama Emilii- Ewa, gdy jej męża nie było w domu. Dwudziestoośmiolatka odstawiła fotografie na miejsce i położyła się na łóżku. Awantura ucichła, mogła spokojnie zasnąć. Jutro miała na 8 do pracy, więc musiała się wyspać.
Wstała o 6.30. Miała półtorej godziny na uszykowanie się, z czego godzinę spędziła na maskowaniu siniaka, którego miała przez ojca. Opatrzyła jeszcze ręke mamie przed wyjściem, bo nie udało jej się tego zrobić wczoraj, a nie mogła tak tego zostawić. O 7.45 wyszła z domu i udała się na komendę.
Szybko się przebrała w mundur i razem ze swoim partnerem z patrolu, starszym posterunkowym Krzysztofem Zapałą udała się na odprawę. Po odprawie udali się na patrol. Krzysiek widział, że jego koleżanka jest nie w humorze i chciał się zapytać jeszcze przed odprawą, ale nie zdążył, bo Emilia przyszła dosyć późno, dlatego postanowił porozmawiać teraz.
-Może to nie jest moja sprawa, ale widziałem, że przyszłaś jakaś taka zdenerwowana.
-Masz rację, to nie jest twoja sprawa- ucięła Emilia.
-No dobra, jak nie chcesz, to nie mów, ale chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć- powiedział i zamilkł. Jeździli w ciszy, dopóki nie zadzwonił telefon sierżant. Zdziwiła się, bo na wyświetlaczu było napisane "Dyżurny Jacek". Odebrała telefon. To co jej przekazał aspirant doprowadziło ją do łez. Starszy posterunkowy zauważył, że stało się coś złego, dlatego zatrzymał się na pobliskim parkingu.
-Emilia, czemu płaczesz?- zapytał.
-Mój ojciec, on...-Emilce zawiesił się głos. Nie mogła tego wydusić.
-Czy to ma związek z tym siniakiem?- Krzysiek popatrzył na siniaka, którego dopiero dojrzał po tym jak łzy zmyły makijaż, który maskował ślad po uderzeniu.
-Ja mam tego wszystkiego dość. Najchętniej skoczyłabym z mostu do Odry- kobiecie popłynął kolejny strumień łez.
-No już, nie płacz- Krzysiek przytulił koleżankę- Co chciał Jacek?
-To, że policja musiała interweniować w domu rodziców, a mama wylądowała w szpitalu.
-Emilia, proszę cię, nie płacz. Chcesz, możemy zgłosić przerwę i podjedziemy do niej- zaproponował policjant.
-Dzięki- rzekła do niego.
Patrol 06 zgłosił przerwę i udali się do szpitala, gdzie została przyjęta mama Emilii. Kobieta podeszła do rejestracji, ale pani, która tam pracowała, skierowała ją do lekarza. W końcu go znaleźli.
-Panie doktorze, co z moją mamą?- zapytała zdenerwowana.
-A jak się nazywa pani mama?
-Ewa Drawska.
Lekarz zaczął szukać na liście, po czym powiedział.
-Nie mam dla pani zbyt dobrych wiadomości i będę chciał porozmawiać z panią na osobności.

No i jak Wam się podoba moje pierwsze opowiadanie o Emilii?
1) Jak myślicie, o czym będzie chciał porozmawiać lekarz?
2) Co się wydarzyło w domu Drawskich, gdy Emilia była w pracy?

Witajcie

Znacie mnie z takich blogów jak o Monice, Krzyśku, czy Oli i Jacku. Postanowiłam założyć kolejnego bloga, ale tym razem o Emilii. Mam nadzieje, że spodobają Wam się moje opowiadania na jej temat.