sobota, 26 grudnia 2015

I.9

Rano Emilia i Krzysiek wstali około godziny piątej. Postanowili uszykować się na spokojnie do pracy, a dopiero przed szóstą obudzić Tośka.
-Jak tam? Wyspana?- zapytał Krzysiek, podchodząc do Emilii i łapiąc ją w biodrach.
-I to bardzo kochanie- odparła i obróciła się w stronę Krzyśka, żeby dać mu całusa. Mężczyzna go odwzajemnił- To co zjesz na śniadanie- zapytała Emilia, gdy skończyli się całować.
-Kanapki z serem, sałatą, pomidorem i szczypiorkiem- odpowiedział.
-Z tego co wymieniłeś mamy tylko ser.
-To poproszę jajecznicę na boczku.
-Krzysiek, nie przesadzasz?- Emilka spojrzała na swojego chłopaka z przymróżonymi oczami- To chyba ja tu jestem w ciąży, a nie ty- zaśmiała się Emilka i wyciągnęła z lodówki masło, jajka i boczek. Zaczęła szykować śniadanie, a Krzysiek siedział i się jej przypatrywał.
-Może byś Tośka obudził- Emilia zwróciła się do bezczynnie siedzącego Krzyśka przy stole, kiedy wyciągała talerze.
-Już idę- powiedział, nie odrywając wzroku od ukochanej. Wstał niechętnie od stołu i poszedł do pokoju syna. Tosiek już nie spał, tylko leżał i oglądał telewizję. Krzysiek podszedł i wyłączył urządzenie.
-Co ty robisz?- zapytał oburzony Tosiek.
-No co? Szykuj się do szkoły, ale to już. Emilka zrobiła śniadanie.
-Nie jestem głodny- powiedział Tosiek i schował się pod kołdrę.
-Tosiek, ruszaj się, bo się spóźnisz do szkoły- Krzysiek zrzucił kołdrę z syna.
-Ale ja nie chcę- mruknął Tosiek zwrócony twarzą do poduszki.
-Nie ma, że nie chcesz. Wstawaj do szkoły- powiedział Krzysiek.
-Ale tato, ja się źle czuję. Boli mnie szyja- Tosiek dalej próbował dalej przekonać ojca, żeby mógł zostać w domu.
-Ale ja i Emilia idziemy do pracy. Ruszaj się Tosiek- Krzysiek złapał syna za ręce i go posadził. Ten niechętnie założył kapcie i zszedł do kuchni, gdzie siedziała uśmiechnięta Emilka.
-Cześć Tosiek, wyspałeś się?
-Nie bardzo- ziewnął Tosiek, siadając przy stole.
-Tak, nie wyspał się, a jak wszedłem do jego pokoju, to oglądał telewizję- westchnął Krzysiek.
-Naprawdę nie mogę zostać w domu? Wszystko mnie boli.
-Może jednak zostanie w domu?- zasugerowała Emilia- Zadzwonię po moją mamę.
-Nie ma mowy, idzie do szkoły bez dyskusji- powiedział stanowczo Krzysiek i zabrał się za jedzenie. Śniadanie zjedli w ciszy, a potem zaczęli szykować się do wyjścia. Około siódmej wyjechali z Wadlewa. Najpierw zawieźli Tośka do szkoły, a potem udali się do pracy. Byli pięć minut przed odprawą, więc nie mieli za dużo czasu na pogawędki. Zabrali swoje mundury, poszli się przebrać i oboje zdyszani wpadli na odprawę, gdzie czekał na nich niezadowolony z ich spóźnienia komendant.
-Drawska, Zapała, co to mo znaczyć?
-No były korki- zaczął się tłumaczyć Krzysiek.
-To następnym razem wyjedźcie na tyle wcześnie, żeby zdążyć. Siadajcie i po odprawie macie do mnie przyjść oboje- zwrócił się do pary, a potem przeszedł do omówienia zadań i przydzielenia rewirów. Gdy zakończył odprawę, udał się do swojego gabinetu, a razem z nim Krzysiek i Emilia.
-Siadajcie- wskazał na dwa krzesła, stojące na przeciwko niego.
-Coś się stało panie komendancie?- zapytała Emilia.
-Słuchajcie, powiedziałem to już Jackowi i Beacie oraz Oli i Mikołajowi, dlatego pragnę powiedzieć też wam. Chciałbym was przeprosić za to, że was rozdzieliłem i tak potraktowałem te wasze związki, tylko jak się dowiedziałem, byłem odrobinę zaskoczony. Nie mam nic do tego, żeby pary jeździły razem na patrolu i od dzisiaj jeździcie już razem- Wysocki uśmiechnął się do posterunkowego i sierżant.
-Dziękujemy- powiedzieli jednocześnie. Byli trochę zaskoczeni, ale cenili sobie to, że Wysocki przywrócił ich do patrolu. Gdy Emilia z Krzyśkiem mieli już wychodzić, do gabinetu wszedł Jacek bez pukania.
-Nowak, nie umiesz pukać?
-Umiem, ale ja do Krzyśka- powiedział Jacek. Krzysiek popatrzył na kolegę z przerażeniem w oczah.
-No dobra, idźcie już- ponaglił ich Wysocki.
-Czy ja wiem, czy Krzyśkowi opłaca się wychodzić, bo zaraz i tak tu wróci- zwrócił się do komendanta, a następnie do Krzyśka- Słuchaj, dzwonili ze szkoły od twojego syna, bo nie mogli się do ciebie dodzwonić. Tosiek dostał wysokiej temperatury i drgawek. Wychowawczyni wezwała pogotowie i jest w tej chwili w drodze do szpitala wojewódzkiego na oddział dziecięcy.
Gdy to usłyszeli, Krzysiek i Emilka nawet nie musieli pytać o to, czy Wysocki da im wolne, bo od razu kazał im się iść przebrać i jechać do Tośka.
Kiedy wychodzili już z biura, ze swojego gabinetu wyjrzał Jacek.
-Może poprosić jakiś patrol, żeby was tam zawiózł- zaproponował. Para spojrzała na siebie i niepewnie kiwnęli głową na 'Tak'. Żadne z nich nie było w stanie prowadzić samochodu, bo oboje przejęli się stanem zdrowia Tośka.
Po chwili siedzieli już w radiowozie z Olą i Mikołajem.
-Krzysiek, uspokój się. Wszystko będzie dobrze- powiedziała Ola, spoglądając w lusterko i widząc jak Krzysiek jest cały w nerwach.
-To wszystko moja wina, mogłem go nie puszczać do szkoły, tylko rano iść z nim do lekarza- mężczyna zaczął siebie obwiniać.
-Skąd mogłeś wiedzieć, że to się tak skończy? To nie jest pod żadnym pozorem twoja wina Krzysiek- tłumaczyła my Emilia.
-Emilka ma racje- wtrącił Mikołaj.
-Mam nadzieję, że to zwykła grypa, a nauczycielka spanikował- powiedział Krzysiek i przytulili się z Emilią.
Dwadzieścia minut później byli już w szpitalu. Akurat w tym samym momencie podjechała nauczycielka Tośka. Krzysiek natychmiast do niej podszedł.
-Proszę pani, co się w ogóle stało?- zapytał Krzysiek.
-Tosiek na lekcji był jakiś nieobecny, śpiący, więc zaprowadziłam go do szkolnej pielęgniarki. Ona zmierzyła mu temperaturę i miał czterdzieści stopni gorączki, a potem dostał drgawek. Wtedy zadzwoniliśmy po pogotowie- nauczycielka opisała mu jak to wszystko wyglądało, a potem we trójkę udali się do szpitala.
-Dzień dobry, mogę wiedzieć, gdzie jest Antoni Zapała? To mój syn- Krzysiek podszedł rejestracji.
-Antoni znajduje się na oddziale intensywnej terapii. To jest na drugim piętrze. Jak pojedzie pan windą, to w lewo i prosto, do końca korytarza- poinstruowała go rejestratorka. Tam też się udali. Podeszli do sali i zobaczyli chłopca, przypiętego do różnych urządzeń. U sześciolatka był lekarz, który miał na twarzy maskę oraz rękawiczki. Stał i zapisywał coś. Gdy się obrócił, zobaczył Krzyśka, Emilię i wychowawczynię Tośka. Po chwili do nich wyszedł.
-Panie doktorze, co z moim synem?- zapytał Krzysiek.
-Zapraszam pana i pana żonę do gabinetu- zwrócił się lekarz. Krzysiek spojrzał na Emilię. Ona wzruszyła ramionami i oboje poszli z doktorem.
-Proszę usiąść- powiedział, wskazując krzesła. Oboje usiedli, łapiąc się za ręce- A więc- zaczął lekarz- państwa syn ma sepsę. Teraz podajemy mu antybiotyki oraz płyny i będziemy dążyli, aby nie doszło do wstrząsu septycznego. Może to potrwać nawet dziesięć dni.
-A czy Tosiek może- Krzysiek przełknął głośno ślinę i wydusił z siebie- umrzeć?
-Proszę pana, niestety muszę panu powiedzieć, że istnieje taka możliwość. Jeżeli dojdzie do wstrząsu, może również dojść do niewydolności wielonarządowej, a w wyniku tego niestety do śmierci. Miejmy jednak nadzieję, że nie dojdzie do tego.
-A mógłbym do niego teraz wejść?
-Oczywiście, tylko musi pan założyć maseczkę, tak na wszelki wypadek- powiedział podając jedną Krzyśkowi- Pani też chce?
-No nie bardzo, jestem w ciąży.
-Ok, rozumiem. Może pan iść do syna.
Emilia z Krzyśkiem wyszli z gabinetu. Wychowawczyni Tośka już nie było. Krzysiek założył maskę i wszedł do sali, gdzie leżał przestraszony Tosiek. Dalej nie wiedział, co się dzieje.
-Tato, boję się- powiedział chłopiec.
-Spokojnie synuś, wszystko będzie dobrze- Krzysiek pogłaskał syna.
-A co mi jest?
-Tosiek, jesteś chory i musisz być tutaj. Lekarze się tobą zajmą.
-A ty nie możesz?- zapytał Tosiek, nie zdając sobie powagi z sytuacji.
-Ja w domu nie mam takich leków Tosiek- Krzysiek cierpliwie tłumaczył chłopcu, chociaż w środku był kłębkiem nerwów.
-A będziesz ze mną tutaj?
-No pewnie synku- zwrócił się do Tośka Krzysiek.
-Tato, a mogę iść spać?
-No pewnie.
Krzysiek posiedział u syna, dopóki nie zasnął, a potem wyszedł do swojej partnerki, która siedziała na korytarzu.
-Jak Tosiek?- zapytała.
-Trzyma się, ale widać, że jest przestraszony tym wszystkim. W sumie ja też.
-Krzysiek, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz kochanie. Za tydzień Tosiek będzie z nami w domu- Emilia próbowała chociaż nie panikować, ale jej też było ciężko. Przywiązała się do Tośka i to bardzo i nie wyobrażała sobie, że mógłby umrzeć. Brakowałoby jej go.
-Chcę w to wierzyć- powiedział Krzysiek, osuwając się po ścianie i chowając głowę w dłoniach. Emilka się podniosła i podeszła do Krzyśka.
-Słuchaj Krzysiek, nie możesz się załamywać. Sepsa jest uleczalna i on z tego wyjdzie. Rozumiesz Krzysiek. Rozmawiasz z kobietą, która była na to chora, gdy była w wieku Tośka- Krzysiek spojrzał na Emilię. Nigdy mu nie przyszło do głowy, że Emilia mogła być chora na sepse- Wiem co mówię.
-No może masz racje, może nie ma co panikować, ale boję się o niego.
-Pańska żona ma rację- powiedział nieświadomy lekarz- A teraz zapraszam państwa ze mną. Musimy podać leki, jako że mieli państwo kontakt z dzieckiem i po podaniu leków, proszę pod żadnym pozorem nie wchodzić do syna do sali- dodał. Krzysiek z Emilią udali się z lekarzem i zostały im podane odpowiednie leki. Potem wrócili pod salę. Tosiek już nie spał. Dalej był wystraszony, ale Krzysiek nie mógł nic zrobić. Jedyne, co mógł robić, to patrzeć się na niego bezradnie. Stał przy szklanych drzwiach i wpatrywał się w syna. Obok niego stała Emilia, która przytulała go i miała głowę opartą o jego ramię.
-Skarbie, może byś pojechała do domu. Wiesz, że dla ciebie to niebezpieczne- Krzysztof zwrócił się do czarnowłosej.
-A nie chcesz, żebym była tutaj z tobą?- zapytała, spoglądając prosto w jego ni to niebieskie, ni to zielone oczy.
-Emilko, proszę cię. Chyba nie chcesz, żeby naszej kruszynce się coś stało- powiedział z troską Krzysiek, kładąc dłoń na brzuchu ukochanej.
-No dobra, zadzwonię do mamy, czy jest w domu- powiedziała i odeszła na bok, aby zatelefonować. Po kilku minutach rozmowy były już umówione z mamą w kawiarni, która znajdowała się niedaleko osiedla, na którym kiedyś mieszkała Emilia, a obecnie mieszka jej mama. Była też niedaleko szpitala, dlatego postanowiła się przejść spokojnie na pieszo. Aby dotrzeć na miejsce, musiała kawałek przejść przez park. To znaczy musiała i nie musiała, ale droga biegnąca wzdłuż ulicy była dłuższa i bardziej zatłoczona.
Emilia szła sobie beztrosko, przyglądając się biegaczom oraz szczęśliwym rodzicom spacerującym ze swoimi pociechami. Miała przed oczami, jak za dziewięć miesięcy idzie z Krzyśkiem pod rękę, on pcha wózek z ich dzidziusiem, a Tosiek biega sobie i zbiera na przykład kasztany. Po chwili jednak poczuła uderzenie, a przed oczyma pojawiła się jej ciemność.
*****************************************
No hejka, dawno nie było opowiadania, więc proszę :)

poniedziałek, 30 listopada 2015

I.8

Emilia z Mikołajem wsiedli do radiowozu i już mieli ruszać, gdy poczuli uderzenie z tyłu radiowozu. Odwrócili się i zauważyli jakiś samochód. Krzysiek widząc zdarzenie, natychmiast zjawił się przy Emilce i jak głupi zaczął się pytać, czy wszystko w porządku, czy nie jest jej słabo, że powinien zbadać ją lekarz. Najwyraźniej wiadomość, że zostanie ojcem jakoś na niego wpłynęła. Owszem, był troskliwy i opiekuńczy, ale teraz się to nasiliło, nawet wobec Tośka, mimo tego, że to Emilia była w ciąży.
-Krzysiek, uspokój się. Wszystko ok- zwróciła się do niego Emilia.
-Na pewno, może jednak byś pojechała do lekarza- Krzysiek dalej panikował, co było do niego niepodobne. Nawet Mikołaj zwrócił na to uwagę.
-Nie przesadzasz Krzychu? W końcu ktoś nas tylko stuknął w tył- powiedział Mikołaj i wysiadł z radiowozu do kierowcy samochodu, który spowodował kolizję. W tym czasie przed komendą pojawiła się Beata, która podeszła do nich.
-Wszystko w porządku? Nie potrzebujecie karetki- zapytała się znajomych.
-Narazie nie jest potrzebna, ale jak Krzysiek nie odpuści, to chyba będzie potrzebna- Emilka spojrzała na niehgo spode łba, a po chwili ją zemdliło i pobiegła na komendę do łazienki. Tam zwymiotowała. Obok niej znalazła się zaraz Beata.
-Chłopaki spisują notatkę ze zdarzenia i Krzysiek się pyta, czy wszystko w porządku?- zwróciła się do koleżanki i oparła o futrynę.
-Jak w najlepszym- powiedziała Emilia zła na swojego partnera.
-A co ty taka zła na niego?
-Nieważne. Lepiej powiedz co Mikołaj załatwił- Emilia szybko zmieniła temat.
-No to tak. Komendant powiedział, że macie wolne do końca dnia, bo nie macie czym jeździć- powiedziała Beata.
-To dobrze, bo nie czuje się najlepiej- rzekła Emilia i oparła się o ścianę.
-Idź się przebrać, a ja idę do Krzyśka. Odwieziemy cię do domu.
-Do domu raczej nie, ale do mojej mamy- powiedziała Emilia i zaczęła się kierować w stronę biura po swoje rzeczy. Beata poszła za nią.
                                   ~
Równolegle, w innej części Wrocławia
-Muszę ci powiedzieć Bronek, że masz dobrych detektywów- powiedział Przemysław Kwieciński- podinspektor, który był na zastępstwie za Wysockiego, gdy ten był na zwolnieniu.
-Zapewniałem cię przecież, że Ania i Marek znają się na swojej robocie- powiedział Bronisław Malanowski, prywatny detektyw.
-No tak- uśmiechnął się Kwieciński- A czy Wilk mogłaby jeszcze trochę powęszyć na komendzie? Oczywiście za to zapłacę. Ja bym jej papiery załatwił.
-No skoro chcesz Przemek, to nie ma problemu- zwrócił się do policjanta detektyw.
                                    ~
Pod blokiem, gdzie miezzka mma Emilii
-To przyjedziesz po mnie po pracy?- zapytała Emilia, wysiadając z radiowozu.
-Nie, odbiorę Tośka i sami pojedziemy do Wadlewa- zażartował Krzysiek.
-No to będziecie musieli spać w ogrodzie lub w aucie- pokazała klucze Krzyśka, które miała przy sobie, bo wychodząc z domu nie miała czasu szukać swoich. Zamknęła drzwi i udała się do mieszkania, w którym kiedyś mieszkała. Teraz jej ojciec przebywał w areszcie, więc mamie Emilii nie był potrzebny taki duży dom, dlatego zamieniła się z Emilią. Ona miała teraz chłopaka i to jeszcze który miał dziecko no i ona była w ciąży.
Emilia stanęła przed drzwiami i nacisnęła na dzwonek. Kilka sekund później usłyszała kroki oraz przekręcanie zamka, a po chwili ujrzała swoją mamę, która ucieszyła się na jej widok.
-A ty nie w pracy?- zapytała zaskoczona.
-Byłam, ale ktoś wjechał w radiowóz i nie mieliśmy czym jechać na patrol, więc dostaliśmy wolne z Mikołajem.
-A ty nie jeździsz z Krzyśkiem?
-Nie, decyzja komendanta- westchnęła i weszła do mieszkania. Ściągnęła buty i weszła do kuchni, gdzie usiadła przy stole.
-A co się stało?
-Komendant nie wiem jak dowiedział się o tym, że jesteśmy razem i stwierdził, że pary nie mogą ze sobą jeździć.
-Aha, napijesz się czegoś?- zaproponowała Ewa.
-Gorącą czekoladę najchętniej, bo kawy raczej nie- kobieta uśmiechnęła się do mamy. Drawska przygotowała córce gorącą czekoladę i obie poszły do salonu. Tam spędziły resztę popołudnia. Rozmawiały na różne tematy, ale i tak przewodnim tematem było dziecko, czyli jakie imię, o pokoiku, oglądały w internecie łóżeczka oraz wózki. O 18 do Emilii zadzwonił Krzysiek, że już po nią jedzie. Emilka zaczęła się zbierać. Piętnaście minut później pod blokiem czekał Krzysiek razem Tośkiem, którego odebrał od kolegi. Emilia pożegnała się z mamą i zeszła do auta. Wsiadła i ruszyli w stronę Wadlewa.
Po godzinie byli na miejscu, a tam czekała na nich niespodzianka, ale nie za bardzo miła. Dla Krzyśka wręcz krępująca. Wysiadł z auta, po czym uczyniła to jego partnerka i syn.
-Ciocia Julia- ucieszył się Tosiek, widząc kobietę, z którą wrócił z Anglii. Krzysiek jednak był zmieszany całą tą sytuacją.
-Julia? Skąd wiedziałaś, że tu mieszkam?- zapytał.
-Rozmawiałam z Moniką. Powiedziała mi, że się przeprowadziłeś do Wadlewa.
-A co tutaj robisz?
-Chciałam z tobą pogadać- rzekła- Tylko na osobności- spojrzała na Emilię, która zrozumiała to spojrzenie. Wzięła Tośka i poszła z nim do domu, zostawiając Krzyśka samego. Poczuła się jakoś dziwnie, zamykając drzwi. Było to uczucie zazdrości. Pierwszy raz się tak czuła. Nigdy się tak wcześniej nie czuła. Nigdy wcześniej nie miała okazji być zazdrosna. Wiedziała o tym, że Julia pomagała odzyskać jej partnerowi syna, ale mimo to widziała w niej rywalkę.
W czasie, gdy Emilka walczyła z uczuciem, Krzysiek rozmawiał ze znajomą.
-Nie wiedziałam, że się z kimś spotykasz- powiedziała. W jej głosie było słychać rozczarowanie.
-No jesteśmy z Emilką od dłuższego czasu- odparł Krzysiek.
-To dobrze, że układasz sobie życie- w jej głosie było słychać smutek.
-Julia, coś się dzieje?- zapytał widząc, jak na twarzy Julii pojawia się smutek.
-Nie, wszystko w porządku, tylko myślałam, że- zbliżyła się do mężczyzny- że może byś został moim chłopakiem- Julia była co raz bliżej, jednak Krzysiek dostrzegł swoją obecną partnerkę, że przygląda im się i odsunął się od pani adwokat.
-Co ty robisz?- krzyknął zły na nią.
-No co? Weź ją zostaw i bądź ze mną. Ja na pewno lepiej wychowam Tośka- ona mimo oddalania się Krzyśka zbliżała się do niego- Co ona może mu zapewnić? Poza tym od pewnej znajomej, pracującej w sądzie wiem o jej sytuacji. No nwm, czy teściu alkoholik i despota to dobre wyjście, a zwłaszcza dla Tośka, który pzeżył taką traumę- mówiła pewna siebie Julia.
-Julia, jestem ci wdzięczny za to, że pomogłaś mi w odzyskaniu Tośka, ale ja kocham Emilię i jej nie zostawię. Teraz pozwól, że pójdę do domu, bo jestem zmęczony po pracy- powiedział Krzysiek i udał się w stronę przedsionka. Usłyszał jeszcze jak Julia krzyczy, że jeszcze będzie z nią, ale on miał to gdzieś. Kochał Emilię i żadna inna kobieta nie będzie jej równa. Może poza jego zmarłą żoną, ale to już była przeszłość. Liczyła się teraźniejszość.
-Co chciała Julia?- zapytała Emilia, gdy tylko Krzysiek wszedł do domu. W jej głosie dało się wyczuć zazdrość.
-Szkoda słów- westchnął Krzysiek- Ubzdurała sobie, że zostanie moją dziewczyną, ale ja kocham tylko ciebie, Tośka i naszą kruszynkę- rzekł Krzysiek i pocałował Emilkę. Uspokoił tym ją, że nie dał sobie zawrócić w głowie.
-Ja ciebie też Krzysiek. To co chcesz na kolację?- zapytała.
-Mam ochotę na ciebie- powiedział Krzysiek i pokierował Emilkę do sypialni tak, żeby Tosiek ich nie widział. Zamknęli drzwi i zaczęli pozbywać się ubrań. Oboje byli bardzo napaleni. Położyli się na łóżku, a potem wiadomo co się działo. Po tym wszystkim poszli spać.
*****************************************
No hej!
Jest kolejne opowiadanie. Jak wam się podoba? Co myślicie o wprowadzeniu postaci z "Malanowski i partnerzy"? Myślicie, że namieszają? No i jeszcze Julia, czy myślicie, że namiesza w życiu Emilii i Krzyśka?
I jest jedna sprawa. Widzę, że czytacie mojego bloga, bo na liczniku rośnie liczba wyświetleń, ale jest mało komentarzy. Byłabym zadowolona i bardziej by mnie satysfakcjonowało, gdybyście komentowali jednak.

Telekamery

No no, wielkie osiągnięcie serialu. Nominacje do TK. Mam nadzieję, że zagłosujecie ;)

sobota, 21 listopada 2015

I. 7

Minął tydzień odkąd Emilia trafiła do szpitala. Dzisiaj miała wychodzić. Cały czas myślała o ciąży i o tym, że będzie w końcu o tym powiedzieć, ale jakoś się jej nie spieszyło do tego. Ze szpitala miała odebrać ją mama. Ona też nic o tym nie wiedziała. Właściwie to nikt nie wiedział oprócz Emilii i lekarza. Około dziesiątej przyjechała po nią mama. Udały się we dwie po wypis, a potem do mieszkania sierżant. Gdy tylko dotarły na miejsce i Emilia weszła do mieszkania, od razu udała się do sypialni i rzuciła się na swoje, wygodne łóżko.
-Córeczko, zjesz coś?- usłyszała z kuchni.
-O tak mamo. Ugotuj mi najlepiej rosół- odpowiedziała.
-Ok. A, słuchaj Emilia. Dzisiaj wieczorem ma do przyjechać do ciebie Krzysiek-uprzedziła swoją córkę Ewa.
-Fajnie- odpowiedziała bez entuzjazmu. Krzysiek uratował jej życie i była mu dozgonnie wdzięczna, ale z drugiej strony bała się z nim zobaczyć. Cały czas biła się z myślami, czy powiedzieć o ciąży, czy lepiej poczekać. Przecież nie byli parą. To była wpadka, a Krzysiek mógł nie chcieć mieć już dziecka. Emilia myśląc o tym wszystkim, zasnęła. Obudził ją głos kłótni rodziców, dochodzący z kuchni. Emilia myślała, że ostatnie zdarzenia jakoś wpłynęły na niego, ale to była cisza przed burzą. Wstała i poszła interweniować, żeby jej tata nie zrobił nic jej matce. Weszła do kuchni, a tam zobaczyła mamę skuloną przy ścianie i ojca, który nad nią stał i się wydzierał. Bała się do niego podejść, żeby nie stała się krzywda jej i dziecku. Chwyciła za telefon matki i poszła do łazienki. Zamknęła drzwi i wykręciła numer do Jacka.
-Jacek? Przyślij proszę kogoś do mnie. Mój ojciec się awanturuje, a ja się go tak boję, że zrobi krzywdę mi lub dziecku- powiedziała z płaczem, nie myśląc co mówi. Była w takim strachu, że nawet nie przemyślała, co mówi.
-Emilia, uspokój się. Zaraz ktoś przyjedzie, a ty w tym czasie usuń się mu z widoku. Jasne?- zapytał, ale nie usłyszał odpowiedzi, bo Emilia się zamyśliła- Emilia, wszystko w porządku?- zapytał zaniepokojony.
-Tak, tak- powiedziała przerażona, bo z kuchni dochodził co raz głośniejszy krzyk ojca.
Emilia siadła na wannie i zaczęła płakać. Nie wiedziała co robić. Zaczęła głaskać się po brzuchu i siedziała cicho. Po dziesięciu minutach usłyszała jak do mieszkania wchodzi Mikołaj i Ola.
-Co tu się dzieje?- krzyknął Mikołaj. Ojciec Emilii widząc mundurowych odsunął się od żony i zbliżył niebezpiecznie do Oli. Mikołaj szybko zareagował i złapał go, zakuwając go w kajdanki. Ola z kolei podeszła do mamy Emilki, żeby zapytać czy nic się jej nie stało, a potem zaczęła szukać Emilię po mieszkaniu. Doszła do łazienki. Drzwi były zamkniętę, więc domyśliła się, że Emilia tam musi być.
-Emilka, to ja- zapukała delikatnie, a kobieta słysząc przyjazny głos otworzyła drzwi.
-Emilka, nic ci nie jest?- Ola kucnęła przy koleżance.
-Wszystko ok, tylko się przestraszyłam.
-A o jakim dziecku mówił Jacek?- zapytała Ola.
-Bo ja jestem w ciąży- powiedziała i się rozpłakała.
-Emilka, spokojnie. Twojego tatę zabierzemy i będziesz bezpieczna- Ola chciała kontynuować swoją wypowiedź, ale Emilia jej przerwała.
-Nie zabierajcie go, on jest tylko taki jak się napiję. Zadzwoniłam tylko dlatego, bo się przestraszyłam. Nie składam skargi- zaczęła się tłumaczyć. Ola na nią spojrzała i zaczęła się zastanawiać, co w tym momencie zrobić i po głowie chodziło jej tylko jedno rozwiązanie.
-Emilka, który to już raz, gdzie w twojej sprawie interweniuje policja? Pamiętasz, jak chciałaś popełnić samobójstwo? Teraz jesteś w ciąży i musisz dbać o siebie i dziecko. Ja nie przyjmuję informacji o tym, że ty nie składasz skargi- powiedziała Ola, a po chwili dodała- A co z ojcem dziecka?
-Nie wie, że będzie miał dziecko- powiedziała cichutko Emilia.
-A mi powiesz kto to jest? Może warto, żebyś u niego zamieszkała.
-On ma syna.
-Emiliia, czy ty mówisz o Krzyśku?
-Tak.
-Trzy romanse na komendzie. Ojciec będzie szczęśliwy- powiedziała Ola, żeby jakoś poprawić humor koleżance.
-Wróciłaś do Jacka?
-Nie, jestem z Mikołajem. Jacek chodzi z Grudą. Możesz jej nie kojarzyć, bo pracuje od tygodnia u nas.
-Ale ja nie powiedziałam, że...
-Tak, tak, tak. Może warto, żebyś porozmawiała z Krzyśkiem. Jak dla mnie stworzylibyście super związek. Ale przejdźmy teraz do kwestii twojego ojca. Co z nim?
-Zabierzcie go. Nie chcę go widzieć.
-Czyli zrozumiałaś?- Emilia kiwnęła twierdząco głową- Ale zabierzemy go pod jednym warunkiem. Jeszcze dzisiaj mówisz Krzyśkowi o ciąży- Ola puściła oczko koleżance i wyszła z łazienki. Powiedziała Mikołajowi, że mają go zabrać na komendę. Aspirant go wyprowadził. Wychodząc, minął na schodach Krzyśka, który widząc jak ojciec Emilii jest wyprowadzany, chciał rzucić się na niego, ale Mikołaj go powstrzymał i kazał iść mu do Emilii. Zapała wpadł do mieszkania zdyszany i podbiegł szybko do Emilii.
-Nic ci się nie stało? Nic cię nie boli? Wszystko w porządku? Może czegoś potrzebujesz?- zasypywał kobietę pytaniami, a ona położyła palec na jego ustach i postanowiła zrobić to, o czym długo marzyła. Pocałowała Krzyśka, a on ten całunek odwzajemnił. Ola poczuła, że pora już iść i dołączyła do Mikołaja. Gdy Emilia z Krzyśkiem przestali się całować, kobieta wzięła się na odwagę i postanowiła mu powiedzieć.
-Krzysiek, bo ja, to znaczy my będziemy mieli dziecko. I chcę, żebyś wiedział jedno. Kocham cię. Wtedy w szpitalu to zrozumiałam, po tym jak dzięki tobie zostałam uratowana- zaczęła Emilia i jej przemowa trwałaby dłużej, gdyby nie fakt, że Krzysiek położył palec na jej ustach i szepnął jej do ucha te dwa słowa, na które czekała. Mama Emilii stała i wpatrywała się w zakochanych ze łzami wzruszenia w oczach. Oni z kolei nie zwracali uwagi na obecność kobiety, tylko całowali się coraz namiętniej i zaczęli kierować się w stronę sypialni. Emilia nie zwracała w ogóle uwagi na to, że jej tata został zabrany do aresztu. Liczyło się dla niej to, że ma przy sobie mężczyznę, którego kocha i teraz zrobi z nim to świadomie, a nie jak za pierwszym razem, kompletnie pijani poszli do łóżka i to jeszcze swoich znajomych. Do tego teraz mogli być pewni, że nikt im nie wejdzie do pokoju.
                                 ~
Tydzień później
Emilia i Krzysiek zostali oficjalnie parą. Tosiek ucieszył się, że będzie miał siostrę lub brata. Ojcu Emilii został postawiony zarzut znęcania się nad rodziną i dostał karę pozbawienia wolności na pół roku. Nawet nie wie, że będzie miał wnuka lub wnuczkę. Mama Emilii postanowiła, że ona zamieszka w mieszkaniu swojej córki, a Emilia razem z Krzyśkiem i Tośkiem zamieszkają w ich domu. Ten pomysł najbardziej spodobał się Tośkowi.
Nadszedł dzień powrotu do pracy Emilii. Miała pracować, dopóki brzuch nię będzie widoczny. Rano, oboje razem z Krzyśkiem po odwiezieniu Tośka do szkoły, udali się na komendę. Tam każdy witał Emilię z uśmiechem. Nikt praktycznie nie wiedział o ciąży, oprócz Oli, Mikołaja, Krzyśka i Jacka. Chcieli to zachować w tajemnicy jak najdłużej. Z kolei ze związkiem się nie kryli. Chyba, że przed komendantem. Mieli jeździć razem w patrolu, a Wysocki na pewno by się na to nie zgodził. Nie sądzili jednak, że to się tak szybko wyda. Zaraz po odprawie zostali wezwani do bossa. Tam stali już zdenerwowani Beata z Jackiem i Ola z Mikołajem. Krzysiek z Emilią po wejściu do gabinetu wyglądali tak samo. Wysocki wstał z krzesła i podszedł bliżej.
-Myśleliście, że uda wam się przede mną ukryć wasze związki? Myliliście się. Jak widzicie szybko się wydało, a zwłaszcza wasz związek Zapała. Drawska ledwo wraca z urlopu, a ja się dowiaduje, że jesteście parą- komendant podszedł do Krzyśka i Emilii.
-Ale nie może pan nam zabronić- Krzysiek zaczął, ale stojąca obok niego Ola go szturchnęła. Kobieta wiedziała, że z jej ojcem nie ma żartów.
-Ale mogę was za to rozdzieliś, jeśli chodzi o patrole. Wysocka idzie za biurko, Drawska od dzisiaj jeździ z Białachem, a Grudę przenoszę do prewencji i będzie jeździła z Zapałą. Nie będziecie spędzać ze sobą czasu na służbie, a teraz odmaszerować. To wszystko obowiązuje od teraz.
Cała szóstka wyszła wściekła z gabinetu Wysockiego. Zastanawiali się, skąd Wysocki o tym wszystkim wie, ale ustalili, że pomyślą o tym po pracy, bo teraz woleli się nie narażać. Gruda poszła się przebrać w odpowiedni mundur, a Krzysiek na nią czekał w radiowozie. Emilia z Mikołajem wsiedli do radiowozu i mieli wyruszyć, gdy...
*****************************************
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale mam nadzieję, że nie długo nadrobię, ale dopiero po 7 grudnia, mamy próbne egzaminy i będzie dużo nauki. 
A co do opowiadania, jak wam się podoba? Jak myślicie, co się stało w momencie, gdy Emilia z Mikołajem mieli wyruszyć na patrol?

środa, 11 listopada 2015

I. 6

Na drugi dzień od porwania
-Wstawaj księżniczko- powiedział jeden z mężczyzn, którzy porwali Emilkę. Kobieta niechętnie otworzyła oczy. Zobaczyła jak nad nią stoją z talerzem i szklanką wody.
-Zjadaj szybko- podał jej talerz oraz szklankę. Emilia zjadła szybko. Nie chciała ich prowokować. Oddała im talerz i szklankę, a wyższy mężczyzna przysiadł obok czarnowłosej.
-Słuchaj mała, ja i John jedziemy teraz na miasto, więc nawet nie kombinuj różnych trików, bo skończysz swój żywot wcześniej, niż zaplanowaliśmy- powiedział i wyszli.
Emilka się rozpłakała. Nie wiedziała co zrobić. Była bezsilna, bezradna. Nie miała nawet telefonu, żeby zadzwonić do kogo kolwiek. Miała jednak nadzieję, że ją już szukają. Co prawda dali ostrzeżenie jej rodzicom, żeby nie mówili policji, ale modliła się, że się ich nie posłuchali i to zgłosili, albo, że Krzysiek chociaż się zaniepokoi. Bała się tych mężczyzn. Z autopsji wiedziała, że z takimi ludźmi nie ma żartów. Miała kilka razy akcje, gdzie musieli ratować porwane kobiety, ale nigdy nie przypuszczała, że sama znajdzie się w takiej sytuacji.

KMP Wrocław
-Cholera, nie macie jakiś sposobów? Przecież musicie jakoś ich namierzyć. W końcu pan Andrzej dostał e-mail- Krzysiek siedział w gabinecie swojego kolegi z wydziału kryminalnego i krzyczał na kolegę. Bał się bardzo o koleżankę i chciał, żeby jak najszybciej została odnaleziona, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, ile to może potrwac.
-Krzysiek, uspokój się. Pracujesz w branży i wiesz, że to nie takie proste.
-To co z tego. To chodzi o jedną z nas. Nawet nie wiemy kto ją porwał- Krzysiek dalej panikował.
-Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby ją znaleźć, ale zrozum, że to nie jest takie proste. Idź lepiej na odprawę, bo komendant cię ochrzani.
-Ok, wpadnę do ciebie, jak będę miał czas- Krzysiek wyszedł zrezygnowany od kolegi i w nie najlepszym nastroju udał się na odprawę. Odprawa przebiegła dość szybko. Każdy chciał się czymś zająć, by nie myśleć o koleżance, ale i tak nie mogli dopuścić do siebie myśli, że jej się coś może stać.
Tego dnia Krzysiek pełnił służbę z Olą. Oboje nie mieli nastrojów i cały patrol minął w milczeniu. W czasie przerwy zjechali tylko na komendę, ale Krzysiek i tak spędził ją u Tomka. Niestety nie udało im się nic ustalić. Po przerwie wrócili na patrol. Służbę skończyli około 18. Wypełnili raporty i poszli się przebrać. Krzysiek zajrzał na dziesięć minut do kryminalnych, ale dalej nic nie udało się im ustalić. Musieli w takim razie zrezygnować z namierzania ich i poczekać do dnia przekazania okupu lub liczyć na to, że porywacze popełnią jakiś błąd. Krzysiek wrócił do swoich czterech pustych ścian. Położył się na łóżku i zasnął.

Opuszczona fabryka
-Słuchaj mała, pojutrze mija termin. Chyba pamiętasz? Nie mogę się już doczekać seksu z tobą- powiedział pewny siebie mężczyna.
-Nie doczekanie twoje- wycedziła przez zęby Emilka.
-A jeśli się będziesz opierać, to skończysz swoje życie.
Mężczyźni zaśmiali się i wyszli. Emilia znowu się popłakała. Marzyła tylko, żeby ten koszmar się skończył. Że obudzi się w swoim łóżku i wszystko będzie po staremu. Niestety mogła sobie pomarzyć.

Czwarty dzień od porwania
Rodzice Emilki umówili się z porywaczami na przekazanie okupu. Oczywiście wszystko miało odbyć się pod nadzorem policji. Całą akcją miał dowodzić Tomek. Miał nadzieję tylko, że ich plan nie legnie w gruzach i wszystko pójdzie szybko i bez komplikacji. Niestety już na samym początku zaczęło wszystko się walić. Porywacze zmienili miejsce, a potem w ogóle się nie zjawili. Za to byli cały czas w opuszczonej fabryce, gdzie dział się dramat.
-No już, rozbieraj się- Bill wrzasnął na Emilię, ponieważ się opierała. Emilia nie wiedziała co robić. Myślała, że jej rodzice powiadomili policję, albo że przekażą ten okup, ale najwidoczniej się myliła. Nie wiedziała jednak, że do przekazania nie doszło przez porywaczy.
-Widocznie rodzice cię nie kochają- powiedział John.
-Nie wierzę, oni zrobiliby wszystko, żeby mnie uratować- próbowała zaprzeczać.
-A żebyś wiedziała. Donieśli psom na nas, dlatego nie będziemy tacy mili. Nie chcesz po dobroci, to teraz zobaczysz.
John zaczął się do niej zbliżać i ją obmacywać. Próbowała się bronić, ale on był silniejszy.

W miejscu, gdzie miało dojść do "wymiany"
-Gdzie oni są?- nie cierpliwił się ojciec Emilki.
"Niech pan zachowa spokój"- usłyszał w słuchawce Tomka.
-Spokojnie Andrzej- mężczyznę próbowała uspokoić również żona.
-Jak mam być spokojny?...- chciał kontynuować, ale przerwał mu telefon. To dzwonili porywacze. Odebrał go.
-Kurwa, jacy wy naiwni. Myśleliście, że wam to tak łatwo pójdzie? Teraz właściwie możemy wam powiedzieć, bo i tak nie zdołacie jej już uratować. Tak naprawdę nie zależało nam na waszej kasie, tylko córeczce i mamy to co chcieliśmy. Opuszczona frabryka na trasie do Trzebnicy- mężczyna się rozłączył. Jak to usłyszeli, zrobiło im się gorąco. Przy małżeństwie natychmiast zjawił się Tomek z Krzyśkiem, którzy siedzieli w samochodzie i obserowowali wszystko.
-Ludzie, róbcie coś. To jest na drugim końcu miasta.
-Spokojnie. Wsiadajcie z tyłu i zapinajcie pasy- powiedział Krzysiek i ruszyli na bombach.
Na miejsce udali się skrótami, ale to i tak im zajęło sporo czasu, ponieważ była taka godzina, że ludzie wracali z pracy.

Fabryka
Emilia leżała pod Johnem. Nie miała siły się bronić. Była wycieńczona, ale jednocześnie przerażona. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, że porywacze specjalnie ustalą takie miejsce, że czas dojazdu będzie tyle trwał.
John robił z nią co chciał, a jej leciały tylko łzy z oczu. Miała nadzieję, że zaraz wpadnie tam grupa Ateków i koszmar się skończy, ale to było na nic.
-Bill, też chcesz, czy ją zabijamy?
-Zabijać? A może by tak wstrzyknąć jej amfe w dużych ilościach. Wyszłoby na to, że przedawkowała i nikt by nam winy nie mógł udowodnić- zaproponował Bill i wyciągnął strzykawkę. John z niej zszedł i dopuścił do niej Billa. Przyłożył strzykawkę i wstrzyknął zawatrtość. Po chwili się ulotnili, zamykając ją. Emilia leżała na ziemi i czuła jak po mału traci świadomość. Miała wrażenie, że to jest już jej koniec, że nikt jej nie uratuje.

Tym czasem przed fabryką
Policjantom udało się dojechać w porę, bo, gdy podjechali, porywacze wsiadali właśnie do auta. Grupa antyterrorystów szybko ich aresztowała. Krzysiek zauważywszy mężczyzn podszedł do nich i zaczął ich szarpać. Nie mógł opanować emocji.
-Kurwa, gadajcie gdzie jest Emilka- wrzasnął.
-Główno ci powiemy. Ona i tak tam już zdycha- odpowiedział.
Krzysiek nie wiedział co robić. Postanowił wejść i przeszukać pomieszczenia mimo zakazowi grupy AT. Po chwili dogonił go Tomek, który został poproszony, żeby wyprowadzić z tamtąd kolegę.
-Musimy stąd wyjść. Niewiadomo, czy ktoś się tu nie czai.
-Ale ja muszę znaleźć Emilkę- Krzysiek wrzasnął i podszedł do drzwi, które akurat były zamknięte. Zaintrygowało go to bardzo. Zaczął walić w nie, aby się dostać do pomieszczenia. Skoro zostały zamknięte, musiało się za nimi znajdować coś, czego porywacze nie chciceli, żeby zostało odnalezione. W końcu mu się udało. To co zobaczył w pomieszczeniu załamało go totalnie. Emilia w podartych ubraniach, do tego pełno strzykawek. Stał nieruchomo. Tomek zaczął zastanawiać się, co się stało. Podszedł i zobaczył swoją koleżankę, ledwie żywą. Natychmiast wezwał załogę karetki oraz techników. Wszyscy zjawili się po pięciu minutach. Ratownicy zabrali Emilkę jak najszybciej do szpitala, a technicy zajęli się zabezpieczaniem wszystkiego. Krzysiek się uparł, żeby pojechać z przyjaciółką do szpitala. Lekarz z początku był przeciwny i radził, że lepiej będzie, jak mama pojedzie, ale policjant był w takim stanie, że nie odpuścił.

W szpitalu
Krzysztof czekał na przyjazd rodziców Emilki, w czasie gdy ją zabrano na opatrzenie ran i odtrucie. Mężczyna siedział na krześle i czekał na jakie kolwiek wieści. Niedługo potem zjawili się również zrozpaczeni rodzice Emilki, których przywiózł Tomek. Usiedli i razem czekali na to, jak lekarz im coś powie. Nie pozwalał im tam nawet wejść.

2,5 godziny później
Emilia już odzyskała przytomność. Gdy się tylko obudziła, rozejrzała się dokoła, gdzie się znajduje. Próbowała sobie również coś przypomnieć, ale nie była w stanie. Ostatnie co pamiętała, to że jeden z nich próbował się do niej dobierać. Gdy lekarz tylko zobaczył, że już nie śpi, podszedł do niej.
-Jak się pani czuje?- zapytał.
-Nie najlepiej. Nie pamiętam nic-powiedziała osłabiona.
-Muszę pani powiedzieć, że ma pani silny organizm i silnego dzidziusia- powiedział, podając jej zdjęcie USG- To dopiero pierwszy tydzień, ale to cud, że pani nie poroniła. Dostała pani dużą dawkę amfetaminy, ale i tak musi być pani przygotowana na to, że może pani stracić dziecko.
-Czy ja dobrze rozumiem? Jestem w ciąży?- zapytała z niedowierzaniem. Nawet nie przypuszczała, że może być w ciąży.
-Tak pani Emilko, jest pani w ciąży. Będziemy się starali zrobić wszystko, żeby ją utrzymać. Najważniejsze teraz, to się nie denerwować. Czy poprosić kogoś, żeby wszedł?- zapytał.
-Nie, chcę zostać sama- powiedziała Emilia i zamknęła oczy, przygryzając jednocześnie wargę.
Ciąża? Nie, to jest niemożliwe. Co ja ma teraz zrobić? Powiedzieć Krzyśkowi, czy zataić to przed nim i wyznać mu prawdę dopiero jak będzie brzuch widać? A co jeśli on nie zaakceptuje tego dziecka? W końcu ma już jedno i może nie chcieć drugiego? Takie myśli chodziły po głowie Emilce. Może i cieszyła się w głębi duszy, że zostanie matką, a ojcem będzie Krzysiek. Była to o wiele lepsza myśl, niż to, że ojcem mógł być jeden z tych skurwielów, co ją porwali. Nagle Emilkę od tych rozmyślań oderwał głos matki.
-Córeczko? Jak się czujesz?- zapytała zmartwiona. Emilia spojrzała na mamę.
-A jak mam się czuć? Fatalnie- odpowiedziała.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze- Ewa pocałowała córkę.
-W sumie, masz rację- Emilia złapała się za brzuch i pomyślała o tej małej istotce, która przyjdzie na świat za dziewięć miesięcy. Dawało jej to ogromną satysfakcję, że wszystko się ułoży. Co prawda nie planowała tego, że zostanie matką, ale teraz? To była jedyna rzecz, która sprawiała, że się uśmiechała mimo traumy.
-Córeczko, boli cię brzuch?- zapytała mama, widząc, że jej córka masuje brzuch. Kobieta pokręciła przecząco głową. Mamie Emilii wydawało się to dosyć dziwne, ale i tak nie podejrzewała ciąży. Nie przypuszczała, że po czymś takim.
-Mamo, czy mogłabyś mi pójść po wodę?- zapytała Emilka. Kobieta natychmiast się podniosła i poszła do sklepu. Emilia została sama, ale na chwilę, bo zaraz zjawił się u niej Krzysztof. Emilia spojrzała na ojca swojego dziecka i uśmiechnęła się. W sumie od dawna czuła, że między nimi pojawia się jakaś więź. Lepiej się dogadywali, nawet raz złapała się na tym, że cieszyła się z tego, że idzie do pracy, bo spotka tam Krzyśka. Od jakiegoś czasu chodziła nim zauroczona, chociaż nie okazywała tak tego. Potem zrodziła się przyjaźń między nimi, a teraz ona czuje coś więcej.
Krzysiek również polubił bardzo Emilię. Myślał sobie, że mogłaby być jego dziewczyną. Była to pierwsza kobieta, o której myślał tak poważnie, odkąd zmarła jego żona, Dorota. Wstydził się jednak swoich uczuć i nigdy jej o tym nie powiedział, bo wydawało mu się, że to tylko chwilowe zauroczenie, a są tylko przyjaciółmi. Jednak dzisiaj w fabryce coś go tknęło. Przecież nie bez powodu martwił się tak o nią. Poaptrzył na kobietę o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Poczuł jak mu serce szybciej zabiło, ale postanowił nie okazywać tego.
Emilia poczuła się podobnie, widząc kolegę.
-Emilia, nawet nie wyobrażasz sobie, jak się o ciebie martwiłem- powiedział niesmiało.
-Dziękuję ci Krzysiek- powiedziała i uśmiechnęła się do kolegi.
-Za co?- zapytał zaskoczony.
-Może i byłam odurzona, nieprzytomna i nic nie pamiętam, ale domyślam się, że to ty mnie uratowałeś.
Krzysiek poczuł jak robią mu się rumieńce.
-Przecież wiesz, że nie zostawia się przyjaciół w potrzebie.
-Bardzo ci dziękuje.
-Emilia, a w ogóle jak się czujesz? Jakoś nie wyglądasz na taką, którą porwali i...- Krzysiek nie dokończył, bo to słowo nie chciało mu nawet przez gardło przejść.
-Czuję się dobrze, chociaż i tak mi to siedzi w głowie, ale porywacze w areszcie, a ja jestem tu z wami, więc nie ma co wspominać. Może i długo o tym nie zapomnę, ale liczy się teraźniejszość i przyszłość, a nie przeszłość- Krzysiek był nie co zaskoczony słowami Emilki. Nie dawno próbowała popełnić samobójstwo z powodu zachowania ojca, a dzisiaj po traumatycznych wydarzeniach ona się uśmiecha. Nie wiedział, że to sprawa hormonów, ale cieszył się, że jego przyjaciółka tak tego nie przeżywa. Rozmowę przerwał im telefon od Tomka, który skończył przesłuchiwać porywaczy i chciał jeszcze, porozmawiać z nim oraz rodzicami Emilii. Poprosił ich, żeby przyjechali na komendę. Do tego Wysocki chciał jeszcze, żeby Krzysiek dostarczył mu raport. Akurat gdy skończył rozmawiać, weszła mama Emilii i podała jej butelkę wody. Powiedział pani Ewie, że muszą jechać. Oboje pożegnali się z Emilką i wyszli od niej. Kobieta została sama. Nudziło się jej bardzo. Najchętniej poczytała by książkę, ale nie miała żadnej, dlatego postanowiła się przespać.

Jest kolejne opowiadanie. Jak wam się podoba?
1) Czy myślicie, że Emilia zdecyduje się powiedzieć o ciąży, czy jednak poczeka z tym?
2) Czy Emilia i Krzysiek wyznają sobie, co tak naprawdę czują,  czy dalej będą żyli w niewiedzy.
3) Kto pierwszy dowie się o ciąży Emilki?

Ps. Jakbyście nie zauważyli, to mówię, że zmieniłam imię mamy Emilki na Ewa, bo tak ma na imię ;)

czwartek, 5 listopada 2015

I.5

-Mam nadzieję, że chociaż łóźko mamy z Arturem wygodne- zaśmiała się blondynka, stojąca w drzwiach- Jak będziecie kupować to dajcie znać.
-Co ty tu robisz?- zapytali jednoczesnie zaskoczeni widokiem koleżanki.
-Z tego co pamiętam to tu mieszkam, a to jest sypialnia moja i Artura.
Emilia i Krzysiek się zarumienili ze wstydu. Było im wstyd, że wyszło jak wyszło.
-My ci to wszystko wytłumaczymy- powiedział Krzysiek. Czuł się jak nastolatek przyłapany przez rodziców po nocce z dziewczyną.
-Dobra, nie tłumaczcie się, ale jak nie chcecie się tłumaczyć dzieciom, to radzę wam się ubrać i wyjść z sypialni- koleżanka posłała ciepły uśmiech znajomym.
Emilia i Krzysiek wstali, ubrali się i poszli do kuchni robić śniadanie.
Kwadrans później siedzieli już w kuchni. Panowała niezręczna cisza. Ani Emilia, ani Krzysiek nie chcieli się odzywać. Było im głupio, że Monika musiała ich widzieć w jej sypialni.
-Monika, bo my- zaczęła Emilia.
-Emilia, naprawdę nie macie mi się z czego tłumaczyć. Lepiej mówcie co na komendzie u was?- zapytała Monika, chcąc już zakończyć temat.
-Jakoś leci- odpowiedział Krzysiek cały czas skrępowany sytuacją.
-A Ola i Jacek?
-Nie są już razem- powiedziała Emilia i zamieszała kawę łyżeczką, uciekając od znajomych wzrokiem. Monikę zdenerwowała już ta niezręczna sytuacja.
-Emilia, Krzysiek ja wszystko rozumiem, ale nie musicie...- Monika nie dokończyła, bo Emilia zgasiła ją wzrokiem, jakby nie chciała, żeby Monika mówiła o tym przy matce.
-Lepiej mów, co u Franka?- teraz nawet Krzysiek zmienił temat.
-Robi duże postępy w rehabilitacji, teraz teściowa jest z nim, a ja przyleciałam załatwić kilka spraw.
-A kiedy wracasz na stałe?
-Nie wiem jeszcze- powiedziała Monika i w tej chwili do kuchni wbiegł Tosiek, który spał jeszcze w salonie, a obudziły go głosy dochodzące z kuchni.
-Ciocia- krzyknął uradowany- A gdzie Franek?
-Franek został z babcią w Austrii, ale mam dla ciebie propozycje, o ile tata się zgodzi- Monika spojrzała na Krzyśka- Może byś pojechał ze mną do Franka.
Tosiek zaczął skakać z radości i błagać Krzyśka. W końcu ojciec chłopca się zgodził.
Siedzieli kolejną godzinę. Atmosfera się trochę rozluźniła. Nie poruszali tego, co Monika zastała w sypialni. Po południu Krzysiek z synem się zebrali i pojechali do siebie. Monika pojechała z kolei na zakupy. W mieszkaniu Kownackiej została tylko Emilia i jej mama. Ew postanowiła pogadać z córką. Słyszała, że wczoraj wróciła z kolegą pijana i poszli do łóżka.
-Emilko, a tobie podoba się ten Krzysiek?
-Mamo, prosiłam cię. Możesz odpuścić?
-No dobra, ale chciałabym mieć takiego zięcia.
Mama policjantki w końcu odpuściła.
Tydzień później
Emilii dzisiaj skończyło się zwolnienie. Od dnia, kiedy poszli do łóżka, nie kontaktowała się z Krzyśkiem. On również nie próbował się z nią skontaktować. Emilia dwa dni od tej nocy wróciła do swojego mieszkania, a jej mama do siebie. Ojca jej wypuścili. Dostał tylko grzywnę. Od tego momentu się trochę uspokoił.
Emilia wstała rano do pracy jak zwykle. Stęskniła się za znajomymi. Za Olą, Jackiem, Mikołajem, ale jakoś nie chciało jej się tam iść, ze względu na Krzyśka. Wiedziała, że jak wsiądą do radiowozu, to nie unikną rozmowy. Ubrała się, umalowała, zjadła śniadanie i pojechała na komendę. Bała się spotkania z kolegą, z którym tydzień temu przez swoją nierozwagę poszła do łóżka. Na jej szczęście Krzyśka jeszcze nie było. Poszła się przebrać i wróciła do biura. Krzyśka dalej nie było. Teraz to nawet zaczęła się zastanawiać co się stało, że go jeszcze nie ma, ale nie czekała już na niego, bo nie chciała mieć nieprzyjemności. Weszła do sali, gdzie byli już wszyscy, oprócz Krzyśka. Emilię zastanawiało to bardzo. Komendant poinformował kto w jakim rewirze ma dzisiaj patrol. Emilię poinformował, że dzisiaj pracuje za biurkiem, ale najpierw po odprawie chciał z nią porozmawiać. Domyśliła się, że to chodzi o Krzyśka. Niechętnie poszła do dowódcy jednostki.
-Emilia, chciałbym z tobą porozmawiać na temat Krzyśka. Dzwonił dzisiaj do mnie, był chyba wstawiony, bo miał dziwny głos. Jeździcie już ze sobą trochę czasu, wiesz może, co się mogło stać?
-Niestety nic nie wiem. Nie rozmawialiśmy ze sobą od zeszłego tygodnia.
-No dobra, nie zatrzymuję cię Drawska.
-Do widzenia.
Emilia wyszła z gabinetu komendanta i poszła do biura. Zaczęła wypełniać papiery, ale nieobecność partnera z patrolu nie dawała jej spokoju. Wzięła telefon i najechała na numer Krzyśka. Zawahała się. Dzwonić do niego czy nie. W końcu wykręciła numer, ale mężczyzna nie odebrał. Postanowiła zająć się pracą i nie myśleć o koledze, a później do niego pojedzie. Około 14 poszła na przerwę. Na stołówce umówiła się z Olą i Mikołajem. Znajomi już na nią czekali.
-Hej, co tam u was?- zapytała Emilia, dosiadając się do nich.
-Daj spokój, trafiło nam się kilku pijaków. Do tego jeden złodziej, któremu zachciało się sprintu. A co u ciebie? W ogóle co z Krzyśkiem?
-Nie mam pojęcia, po tej akcji u Moniki...- zaczęła, ale opamiętała się, że są w pracy i nie wypada mówić o sprawach aż tak prywatnych.
-Po jakiej akcji?- zaciekawiła się Ola.
-Nieważne.
-No powiedz- nalegała Ola. W końcu sierżant uległa. Rozejrzała się czy ktoś nie podsłuchuje.
-Chodzi o to, że się trochę spiliśmy i wylądowaliśmy w łóżku Moniki i Artura- powiedziała najciszej jak mogła.
-No to grubo.
-Jeszcze na dodatek Monika nas zobaczyła razem.
-Dobrze, że nie Tosiek- wtrąciła Ola.
-Ale i tak było nam wstyd. Jeszcze do tego moja matka próbuje nas na siłę zeswatać.
-No to wspóczuje- Ola chciała coś powiedzieć, ale przerwał im dyżurny, który wezwał Emilię, żeby poszła przyjąć zgłoszenie. Sierżant ich przeprosiła i poszła do Nowaka.
Po skończonej służbie, Emilia oddała wszystkie papiery, po czym poszła się przebrać i udała się pod blok swojego znajomego. Wysiadała już z auta i miała iść w stronę bloku, ale nie doszła. Jak zamykała auto, poczuła silne uderzenie, a potem nieprzytomna osunęła się na ziemię. Ktoś w kominiarce wpakował ją do auta i odjechał.
1,5h później
Emilia zaczynała odzyskiwać świadomość. Leżała w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zaczęła się rozglądać i zastanawiać, gdzie może być. Zaczęła szukać telefonu, ale go nie znalazła. Siadła pod ścianą i zaczęła cicho szlochać. Zastanawiała się, dlaczego ona. Szukała wzrokiem jakiegoś wyjścia, ale pomieszczenie było bez okien i tylko jedne drzwi.
Gdy tak siedziała i myślała o ucieczce, do pomieszczenia dwóch napakowanych mężczyzn.
-No to teraz się zabawimy- powiedział jeden z nich, nie co niższy od drugiego.
-Czego ode mnie chcecie?- zapytała, siedząc skulona i przerażona.
-My? Chcemy pieniędzy od twojego ojca, a jak nie, to się najpierw tobą zabawimy, a potem zabijemy- powiedział wyższy, kręcąc służbową bronią Emilki i wyszli, zostawiając ją samą. Kobieta się rozpłakała.
W międzyczasie pod blokiem
Krzysiek wynosił śmieci po imprezie w jego mieszkaniu, która odbyła się poprzedniego dnia. Jako, że jego syn był w Austrii, mógł sobie pozwolić. Gdy już szedł w stronę bloku, jego uwagę przykuł granatowy Ford Mondeo. Był to samochód Emilii. Był ciekawy po co tu przyjechała. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, że na tym osiedlu oprócz niego, nie ma żadnych znajomych. Najdziwniejsze było to, że kluczyki leżały obok, a samochód nie był zamknięty. Podniósł je, zamknął auto i poszedł do mieszkania. Wziął telefon i postanowił zadzwonić. Może chciała go odwiedzić i poszła do sklepu, a nie zauważyła, że klucze zgubiła. Niestety włączyła się poczta głosowa. Postanowił nie bagatelizować tego. Ogarnął się i poszedł na autobus, który jechał w stronę komendy. Bał się jechać autem po wczorajszej imprezie.
30 minut później był już na komisariacie. Gdy szedł w stronę pokoju dyżurnego, natknął się na znajomych, Mikołaja i Olę.
-Cześć Krzysiek- powiedziała Ola, zauważając kolegę.
-O, cześć. Jest jeszcze może Jacek?- zapytał zdenerwowany.
-A stało się coś?
-Tak, to znaczy nie, sam nie wiem- Krzysiek zaczął się mieszać sam, w tym co mówi.
-Uspokój się i mów o co chodzi- powiedziała Ola i usiedli na krzesłach. Krzysiek opowiedział koleżance, co się stało, ale mówił tak chaotycznie, że trudno było go zrozumieć. Gdy aspirant i posterunkowa wysłuchali kolegi, zaprowadzili go do policjantów z pionu kryminalnego. Tam poprosili o ustalenie, gdzie ostatni raz logował się telefon Emilki. W trakcie czekania na efekty, poszli na stołówkę, napić się kawy. Po jakimś czasie przyszedł do nich Tomek, policjant z wydziału kryminalnego, który przekazał im, co udało się ustalić.
-A więc tak, telefon Emilki ostatni raz znajdował się na osiedlu, na którym mieszkasz, aż cztery godziny temu, więc na pewno nie ma mowy o tym, że rozładował się jej telefon, a poszła do sklepu. Może jednak ma jakąś koleżankę na tym osiedlu- zasugerował.
-Nie ma. A jeśli to porwanie?
-Nie wiem Krzysiek, ale miejmy nadzieję, że się odnajdzie. Ja lecę, bo mam dużo roboty. Narazie wam.
-Dzięki, narazie.
Tomek poszedł w swoją stronę, a oni zaczęli myśleć co dalej. Przerwał im telefon od mamy Emilki. Krzysiek dał na głośnomówiący, żeby Mikołaj i Ola też mogli słyszeć.
-Emilka..., bo ona...- mama kobiety była bardzo zdenerwowana. Płakała i nie była w stanie nic powiedzieć.
-Pani Ewo, spokojnie- powiedział Krzysiek, chociaż mu też było trudno go zachować.
-Nasza córka została porwana do jasnej cholery- wrzasnął Andrzej, ojciec Emilki- Zróbcie coś z tym- Krzyśka trochę to zdziwiło, bo od kiedy Drawski przejmuje się losami córki- Oni żądają okupu, bo inaczej ją zgwałcą, a potem zabiją. Z tymi gościami nie ma żartów. Ja ich dobrze znam.
-Panie Andrzeju, w jakiej formie dostał pan informacje o okupie?
-Pocztą mejlową.
-A czy mogliby państwo podjechać na komendę?
-Jasne, zaraz będziemy- powiedział Andrzej i się rozłączyli.
-Czyli jednak ją porwali- westchnęła i posmutniała. Jeszcze kilka godzin temu siedzieli przy tym samym stoliku, a Emilia jej powiedziała o tym, jak poszła do łóżka z Krzyśkiem.
Gdy oni czekali na rodziców koleżanki, w opuszczonej fabryce Emilia przeżywała koszmar.
-No i teraz czekać, aż twoi rodzice dadzą pieniądze. Ciekawe, czy będą mieli te cztery miliony do końca tygodnia- powiedział jeden z facetów.
-Nic wam nie dadzą. Jestem pewna, że wrocławska policja próbuje was namierzyć.
-Nie byłbym tego taki pewien, a jeśli tak, to umrzesz tutaj. Zwiążemy cię, zostawimy i za zabójstwo nawet siedzieć nie pójdziemy.
Mężczyźni wyszli z pomieszczenia. Emilia się rozpłakała, ale chwilę później zasnęła na materacu, który leżał w kącie.
W tym samym czasie na komendzie
Na nogi została postawiona cała wrocławska policja. Niestety wszystkie sposoby namierzenia Emilii czy porywaczy zawiodły. Krzysiek razem z rodzicami Emilii pojechał do nich. Musiał ich jakoś uspokoić, chociaż było mu trudno, bo sam chodził nabuzowany.
-Panie Krzysztofie- powiedział Drawski, gdy siedzieli i jedli kolacje- Chciałem pana przeprosić. Z pana jest naprawdę równy facet.
-Przeprosiny przyjętę, ale pod jednym warunkiem. Jeśli Emilia znowu się będzie na pana skarżyć, cofam przyjęcie przeprosin- powiedział Krzysiek i podali sobie dłonie.
Robił się już późny wieczór. Każdy był zmęczony. Mama Emilki pościeliła Krzyśkowi w pokoju gościnnym, a ona wraz z mężem udała się do sypialni. Krzysiek całą noc się wierci i nie mógł zasnąć. W końcu udało mu się o czwartej nad ranem.

No i napisałam kolejne opowiadanie. Jak myślicie, czy uda się odnaleźć Emilię na czas, czy Drawscy może jednak zdecydują się zapłacić okup? No i czy się wam podoba ogólnie opowiadanie?

wtorek, 27 października 2015

I.4

Krzysiek poszedł za dyżurnym do pokoju przesłuchań. Gdy do niego wszedł, czekał już na niego ojciec Emilki.
-Chciał pan ze mną rozmawiać- powiedział oschle, bez szacunku. Stracił go po tym, co usłyszał z jego ust.
-Co z Emilią? Martwię się o nią?
-Przecież dla pana to obojętne, co się z nią dzieje.
-Proszę pana, to nie tak. Czy powie mi pan co z moją córką. Czy ona przeżyje, czy się obudzi?- zapytał z przerażeniem w głosie. Krzysiek wiedział, że jego plan po mału zaczyna działać. Myślał, że może nareszcie ujawnić prawdę.
-Emilce się nic nie stało. Blefowałem. Byłem ciekaw, czy do pana coś dotrze.
-Oż ty gówniarzu, nie nauczyli cię rodzice, że nie ładnie jest kłamać- uniósł się Drawski.
-Nie, nie nauczyli, bo ich nie miałem- powiedział przez zaciśnięte zęby. Miał ochotę mu przywalić, ale nie chciał zniżać się do jego poziomu.
-Patologia- powiedział.
-Słucham? Przesadził pan w tej chwili. Jak pan będzie miał odrobinę więcej empatii w sobie możemy pogadać.
Krzysiek wyszedł dość zdenerwowany. Policjant, który pilnował go przy rozmowie z Krzyśkiem, zaprowadził go z powrotem do Kobielaka. Mężczyzna wyszedł z komendy i wsiadł do auta swojej koleżanki i ruszył w stronę mieszkania Kownackiej, gdzie przebywała Emilia ze swoją mamą. Był wkurzony i jadąc przejechał trzy razy na czerwonym. Trzeci raz był jednak pechowy, bo zatrzymała go drogówka.
-Dzień dobry...- powiedział policjant, ale jak zobaczył, kto siedzi za kierownicą stwierdził, że to nie będzie potrzebne- Krzysiek? Daj dokumenty. Wiesz, za co zostałeś zatrzymany?- zapytał.
-Tak, przejechałem na czerwonym. Sorry, ale byłem zdenerwowany. Miałem ciężką rozmowę- powiedział.
-Dobra, dostaniesz pouczenie, ale jedź spokojniej. Na razie- powiedział policjant z WRD, oddał dokumenty Krzyśkowi i ruszył w stronę osiedla. Był już o wiele spokojniejszy.
Po 10 minutach był na miejscu. Znalazł miejsce na parkingu, zamknął auto i poszedł oddać klucze. Drzwi otworzyła mu pani Drawska, która uśmiechnęła się do niego i zaprosiła go do środka.
-Kawy, herbaty- zapytała, nalewając wody do czajnika.
-Herbatę poproszę.
Ewa zaczęła szukać szklanek po różnych szafkach, ale nie mogła znaleźć. Widząc to, Krzysiek postanowił pomóc i bez wahania otworzył szafkę, która znajdowała się nad piekarnikiem i wyciągnął trzy kubki i postawił je na blacie. Następnie otworzył szafkę, wiszącą nad zlewem i wyjął herbatę.
-Dziękuję- powiedziała mama Emilki.
-Niech pani usiądzie, ja zrobię tą herbatę- Krzysiek posłał sympatyczny uśmiech pani Drawskiej.
Po chwili z łazienki wyszła Emilia i dołączyła do pozostałej dwójki. Krzysiek zalał wodą herbatę i postawił na stole. Gdy już wszyscy siedzieli, jedyny mężczyzna w towarzystwie postanowił powiedzieć co się wydarzyło, gdy pojechał odebrać samochód sierżant.
-Emilia, gdy byłem na komisariacie, to twój tata chciał ze mną gadać. Już prawie udało mi się go w jakiś sposób przekonać, że źle robi, ale potem jak mu powiedziałem, że wszystko z tobą w porządku, to wrócił do swojego poprzedniego zachowania. Stwierdził, że ja to patologia, bo nie miałem rodziców. Wkurzył mnie na maksa.
-Pan naprawdę nie miał rodziców?- zapytała, słysząc słowa kolegi córki.
-Tak, straciłem ich i moją starszą siostrę w wypadku samochodowym. Ja też wtedy tam byłem, ale ze mną było o wiele lepiej. Kilka dni poleżałem w szpitalu, a potem trafiłem do domu dziecka, gdzie spędziłem dwanaście lat- Krzysiek opowiedział swoją historię. Nikomu wcześniej jej nie opowiadał, nawet swojej przyjaciółce Monice. Potem sam sobie się dziwił, dlaczego akurat im się zwierzył.
-Tak mi przykro- powiedziała ze smutkiem na twarzy Emilia. Nagle zrobiło jej się głupio, bo ona narzeka na swojego tatę, a Krzysiek w takich przykrych okolicznościach stracił najbliższych. Jeszcze do tego dochodziła ta sprawa sprzed kilku miesięcy, gdy Dorota zginęła w Anglii. Emilia w porównaniu do Krzyśka miała o wiele lepiej. Pomimo często awanturującego się ojca, mogła się cieszyć ze swojej sytuacji.
-Dawne dzieje, nie ma o czym mówić. Porozmawiajmy może na inny temat- zaproponował.
-A właśnie, jak tam Tosiek?- zapytała Emilia. Gdy po raz pierwszy spotkała się z nim, chłopiec nie okazał sympatii, wobec niej.
-On myśli, że ja i ty się spotykamy- te słowa rozbawiły odrobinę sierżant.
-Poważnie?
-Tak i powiedział, że nie chce, żebym z kimkolwiek się spotykał.
-Przepraszam, że się wtrącę, ale pan ma rodzinę?- zapytała mama Emilki jakby trochę zawiedziona.
-Tylko syna, moja żona nie żyje od kilku miesięcy.
-Mamo- powiedziała nie co oburzona Emilka, zauważając o co chodzi i skarciła ją spojrzeniem.
-No co, nie mogę się zapytać?
-Możesz- odpowiedziała jej nie co zawstydzona zachowaniem matki.
-Nic się nie stało- Krzysiek się lekko uśmiechnął.
Potem rozmawiali już na luźniejsze tematy, ale niestety, Krzysiek musiał jechać już po syna. Zaczął się po mału zbierać. Gdy zakładał buty, na przedpokoju pojawiła się mama Emilii.
- A może pan weźmie syna i przyjedzie do nas na kolację?- zaproponowała.
Krzysiek zaczął się zastanawiać, co odpowiedzieć- Może jednak pana syn polubi moją córkę- kontynowała, nie wiedząc, że Emilia przysłuchuje się. Jednak nie reagowała. Była bardzo ciekawa, czy się zgodzi. Z jednej strony chciała, żeby Krzysiek przyjechał, ale z drugiej strony, jej mama mogłaby odpuścić.
-No dobrze, przyjadę- znowu posłał ciepły, serdeczny uśmiech.
Gdy Krzysiek wyszedł, Emilia postanowiła pogadać z mamą na temat jej zachowania.
-Mamo, możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi?
-Nie rozumiem.
-No jak to o co? Próbujesz mnie z nim zeswatać. Przecież to od razu widać.
-No wiem, przepraszam. Obiecuję, że z tym skończę, ale pod jednym warunkiem- powiedziała Ewa.
-Jakim?- zapytała nie co załamana zachowniem mamy Emilia.
-Że jak Krzysiek tu przyjedzie, to ty z nim wychodzisz do klubu.
-Ale mamo- powiedziała oburzona Emilia. Czuła się jak nastolatka, której mama próbowała układać jej życie.
-Nie ma ale, obiecaj mi to.
-No dobra, niech ci będzie- Emilia się zgodziła, tylko dla świętego spokoju, bo potem jej mama by marudziła.
Po trzech kwadransach przyjechał Krzysiek z synem. Tosiek był niezadowolony z powodu spotkania z koleżanką taty, dlatego poszedł od razu do pokoju Franka i zajął się zabawą. Nie poszedł nawet nic zjeść. Dorośli siedzieli i rozmawiali. W końcu Emilia postanowiła spełnić prośbę matki i pójść z Krzyśkiem do pobliskiego pubu. Wyszli w spokoju. Tosiek nawet nie zaprzeczał. Mógł poukładać lego Franka. Takich akurat nie miał.
W pubie
-W ogóle Krzysiek, chciałan przeprosić za moją mamę, ale chyba wpadłeś jej w oko- zaśmiała się Emilia. Krzysiek zaczął się śmiać razem z nią.
Gdy skończyli jedno piwo, zamówili kolejne i kolejne. W pubie bawili się świetnie. Do mieszkania Kownackiej wrócili nieco wstawieni. Śmiali się bardzo głośno. Gdy weszli do mieszkania, mama Emilii i syn Krzyśka już spali przy włączonym telewizorze. Emilka po cichu wyłączyła go.
-Krzysiek, a może byśmy tak poszli do sypialni?- zaproponowała. Była pijana i nie wiedziała co gada. Krzysiek wstawiony również nie myślał trzeźwo. Zgodził się na to. Chwilę później wylądowali razem w łóżku.
Rano pierwsza wstała Emilia z mocnym bólem głowy. Była zdziwiona kogo widzi obok siebie. Po chwili Krzysiek również zaczął się budzić.
-Emilka?- powiedział kompletnie zaskoczony widokiem koleżanki.
-Pamiętasz coś wczoraj po tym, jak byliśmy w barze?- zapytała.
-Nie bardzo. Z resztą głowa mnie boli okropnie- powiedział łapiąc się w miejscu bólu- W ogóle, która godzina?
Emilia spojrzała na telefon.
-7.50.
-O cholera, muszę zadzwonić do Wysockiego, że nie przyjdę.
Wybrał numer telefonu i zadzwonił do komendanta. Poprosił o jeden dzień wolnego. Inspektor nie był zadowolony, ale słysząc głos podwładnego się zgodził.
Emilia wstała i miała już wyjść, gdy w drzwiach od sypialni ktoś się pojawił. Emilia i Krzysiek popatrzyli na siebie przerażonym wzrokiem.

No nareszcie skończone, zgodnie z planem. Jak wam się podoba? Co myślicie o zachowaniu Drawskiego? Czy mama Emilii będzie zabiegała o to, żeby byli razem? Kto wszedł do sypialni?

piątek, 16 października 2015

I.3 Depresja? Pomoc Krzyśka. Prowokacja.

-Pani Ewo, będzie mogła się zobaczyć z córką, ale jest jedna rzecz. Czy ona się leczy na depresję?- zapytał lekarz.
Krzysiek i matka Emilii spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
-Nie, Emilka nie choruje, ani nigdy nie chorowała. A dlaczego pan pyta?
-Bo leki, które wzięła, są właśnie na depresje- lekarz podał Ewie pudełko. Ona szybko się zorientowała, że to są jej lekarstwa.
-To są moje leki, córka musiała mi je zabrać. No nic, porozmawiam z nią. Dziękuję.
Mama Emilii usiadła na krzesełko i zaczęła się zastanawiać, co skłoniło ją do takiego kroku. Chciała jak najszybciej porozmawiać z córką. Poprosiła Krzyśka, żeby chwilę poczekał, bo chce porozmawiać z Emilią w cztery oczy. Policjant się zgodził. Usiadł na krześle przed salą, a Ewa weszła do sali.
-Cześć córciu. Jak się czujesz?- zapytała i usiadła na brzegu łóżka.
Emilka się podniosła i przytuliła mocno mamę. Wyszeptała "Przepraszam". Matka nic nie odpowiedziała, tylko ucałowała ją w czoło i pogłaskała po głowie. Emilce przypomniały się czasy dziecięce, kiedy to przychodziła przepraszać, gdy coś zbroiła.
-Emilia, dlaczego ty to zrobiłaś?
-Mamo, on mnie upokorzył przed moimi znajomymi z pracy- rozpłakała się i nawet nie zauważyła, że całej rozmowie przysłuchuje się jej kolega.
-Jedyną osobą upokorzoną, to jest on- wtrąciła nagle.
-Krzysiek- w oczach Emilii po chwili pojawiła się radość, zamiast łez. Mężczyzna podszedł bliżej.
-Emilia, nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem. Jak zobaczyłem cię wtedy w tej łazience, pomyślałem wtedy o najgorszym- powiedział, ale po chwili odrzucił tą myśl od siebie- Nie strasz mnie tak więcej. To jest rozkaz!- zażartował.
-Do czego to doszło, żeby młodszy stopniem mi rozkazywał- skrzyżowała ręce, i udała obrażoną- A tak poza tym, to ci dziękuję. Gdyby nie ty, to...- urwała. Łzy jej napłynęły do oczu, na samą myśl, że przez swoją głupotę mogła umrzeć- Chociaż może wtedy ojciec by się opamiętał.
-Emilka, nie mów tak- matka ją przytuliła.
Wtedy do sali wszedł lekarz i poprosił, żeby zostawić ich samych. Matka i kolega policjantki wyszli z sali.
-Jak się pani czuje?- doktor zaczął od standardowego pytania.
-Dobrze. Głowa mnie trochę boli, ale tak to wszystko w porządku. Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Za jakąś godzinkę. Nie ma sensu, żeby zostawała pani dłużej. Ale jest jedna rzecz. Powinna pani porozmawiać z psychologiem, bo psychiatra na razie jeszcze nie. Próba samobójcza, to nie są żarty- powiedział.
-Proszę pana, ale ja pracuje na policji. Będę miała to odnotowane i BSW będzie to drążyło, a ja będę miała nieprzyjemności- Emilia zaczęła się tłumaczyć. Lekarz tylko na nią spojrzał.
-Dobra, to pani sprawa. Nie chce pani, to nie. Za godzinę przyjdę odłączyć kroplówkę.
Lekarz wyszedł, a zaraz potem znowu w sali pojawili się Krzysiek i Ewa. W czasie, gdy doktor był u Emilki, mężczyźnie wpadł do głowy pewien pomysł. Postanowił podzielić się nim z koleżanką i jej mamą.
-Emilia, wpadłem na pewien pomysł, który powinien wpłynąć w jakimś stopniu na twojego ojca, tylko że...- zawiesił się. Nie wiedział czy mówić dalej, czy nie. Czy plan wypali zależało głównie od tego, czy Wysocki się zgodzi. Wiedział jednak, że jego koleżanka może nie chcieć ujawniać tego przed komendantem.
-Tylko, że co?- spojrzała na kolegę z podejrzliwym wzrokiem.
-Tylko że Wysocki musi wydać zgodę na prowokację i musiałbym mu wszystko od początku opowiedzieć ze wszystkimi szczegółami- powiedział nie pewnie.
-Nawet nie próbuj- odpowiedziała z zaciśniętymi zębami.
-Ale Emilka, jeśli nic z tym nie zrobisz to on się nie zmieni. Proszę, zaufaj mi.
Emilka nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony chiała, żeby jej ojciec się zmienił, ale z drugiej czułaby się niekomfortowo, wiedząc, że jej przełożony wie o jej prywatnych problemach. Sama nie wiedziała co zrobić, ale postanowiła zaufać swojemu aktualnemu partnerowi z pracy.
-No dobrze, ale mam nadzieje, że to nie pogorszy sytuacji.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze- uspokajał koleżankę- Ja jadę na komendę. A i jeszcze jedno, jakby się okazało, że będzie chciał zadzwonić, to mu na to pozwolę. Pani ma wtedy udawać załamaną. A i jedna wspólna wersja musi być. Emilia jest w śpiączce i niewiadomo, czy się obudzi. Jasne?- Zapała wszystko wytłumaczył.
-Tak- odpowiedziały jednocześnie.
Po chwili Krzysiek się ulotnił.
Mężczyzna jechał na komendę. Gdy zatrzymał się na światłach, wyjął telefon i wykręcił numer posterunkowej Oli Wysockiej. Po dwóch sygnałach odebrała.
-Ola, jesteście może na komendzie?- zapytał.
-Tak, a co? Stało się coś?
-Bardzo jesteście zajęci?
-To znaczy teraz mamy przerwę, a co?
-Czy jak zjecie, to możesz iść do swojego ojca? Potrzebuję zgody na przeprowadzenie prowokacji. Chodzi o Emilkę...- posterunkowa nie dała dokończyć.
-Nie mów, że ona...- kobieta pomyślała o najgorszym.
-Z Emilią wszystko w porządku, spokojnie Ola. Ale muszę go trochę postraszyć, bo jego zachowanie to porażka.
-Wiem, słyszałam. Nie ma problemu. Idę pogadać z ojcem. Za ile będziesz na komendzie?
-Ja wiem, piętnaście minut. Dzięki Ola. Przyprowadźcie go do pokoju przesłuchań, ale nic nie mówcie, po co.
-Dobrze, na razie Krzysiek.
Krzysiek dodał gazu i po jakimś czasie był już na komendzie. Wszedł do środka, natykając się na Wysockiego, który oczywiście zaczął gadać, że co on znowu wymyślił, ale Krzysiek nie miał czasu na dokładniejsze tłumaczenia. Poszedł do pokoju przesłuchań, gdzie siedział pan Andrzej Drawski. Ola z Mikołajem na prośbę kolegi zostawili ich samych.
-Czego ode mnie jeszcze chcecie?- zapytał nerwowo.
-Wie pan, że Emilia leży w szpitalu w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi- powiedział starając się być dosyć wiarygodnym. Myślał, że to go coś ruszy. Nie sądził, że zareaguje w taki sposób.
-No i dobrze- burknął obojętnie.
-Pana to nie rusza? Pana córka walczy w szpitalu o życie. Niewiadomo, czy z tego wyjdzie, a pan tylko no i dobrze? W ogóle nie obchodzi pana jedyna córka? Nie obchodzi pana to, że może pan ją stracić? Będzie pan żałował tych słów. A i jeszcze jedno. Ona to zrobiła przez pana, więc niech pan się zastanowi, nad tym, co robi, jeżeli nie chce pan stracić córki i żony. To wszystko, co miałem panu do powiedzenia- powiedział na jednym wdechu, po czym wziął radiostacje, która leżała na biurku i poprosił, aby zabrać pana Drawskiego. Gdy Mikołaj poszedł go zaprowadzić do Kobielaka, Ola zagdała Krzyśka.
-Jak tam Emilia?
Krzysiek rozejrzał się po korytarzu, czy aby na pewno ojca koleżanki nie ma w pobliżu.
-Dobrze, zaraz mam jechać do szpitala po nią i jej matkę.
-A co z Drawskim?- dopytywała się koleżanka.
-Postanowiłem blefować i powiedziałem, że walczy o życie i jest w śpiączce, ale nie ruszyło go to za specjalnie, ale mam nadzieję, że dotrze coś do niego.
-Nie wierzę, że go to w ogóle nie przejęło. Mój ojciec to by latał wokół mnie.
-Nie wiem jakby mój ojciec się zachował, ale na pewno w jakimś stopniu by się przejął. Dobra, ja jadę po Emilię, bo zaraz wychodzi, a nie ma kto ich odebrać. Dzięki ci Ola- powiedział, a po chwili już go nie było. Piętnaście minut później był już pod szpitalem, gdzie przed wejściem czekały razem z mamą. Kobiety wsiadły do auta i ruszyli w stronę mieszkania Kownackich, gdzie aktualnie przebywały Drawskie. Krzysiek pojechał jeszcze autobusem na komendę, żeby zabrać auto Emilki i podrzucić jej zwolnienie. Chciał załatwić to jak najszybciej, ale gdy wsiadał już do auta koleżanki, przed komendą pojawił się Jacek, który poprosił Krzyśka, żeby się wrócił, bo ktoś chce z nim pogadać. Mężczyzna niechętnie wrócił się do budynku.

No i skończyłam. Jak wam się podoba? Jak myślicie, kto będzie chciał pogadać z Krzyśkiem? Czy do pana Andrzeja Drawskiego coś dotrze i czy zmieni swoje zachowanie po prowokacji Krzyśka?

sobota, 10 października 2015

I.2 Ulga, miły wieczór, niespodziewana osoba na komendzie, szpital

Emilia siedziała na krześle w gabinecie lekarskim. Bardzo się denerwowała. W końcu lekarz przyszedł ze wszystkimi wynikami badań jej matki i usiadł na krześle, na przeciwko policjantki.
-Proszę pani, pani mama miała rozwaloną głowę, ale już została zszyta. Poza tym ma liczne siniaki i zadrapania. Podejrzewam, że jest ona maltretowana- zwrócił się do sierżant. Emilia nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Z jednej strony chciała pomóc mamie, ale z drugiej strony to jej ojciec. W sumie i tak lekarz musi to zgłosić, ale nie będzie dowodów obciążających go. Z resztą, jakby coś powiedziała, to jej ojciec zrobiłby jej awanturę, że w całym Wrocławiu byłoby ją słychać. Wolała blefować.
-Ja z rodzicami nie mieszkam i nie bardzo wiem, co się dzieje u rodziców. Bywam co prawda u nich czasem, ale nie zauważyłam niczego podejrzonego- skłamała. Nie chciała mówić o problemach obcej osobie.
-No dobra, nie chce pani mówić to nie, ale jako policjantka powinna wiedzieć, że i tak będę musiał to zgłosić- powiedział.
-Tak, wiem to. Jeszcze coś? Chcę zobaczyć się jeszcze z mamą przed końcem przerwy- zapytała niezbyt miło.
-Proszę pani, a ten siniak na pani policzku?- lekarz zwrócił na niego uwagę. Trudno było go nie zauważyć.
-Pracuję w policji. Niektórzy są naprawdę do niej wrogo nastawieni. Jeszcze jakieś pytania?
-Nie, to wszystko. Jakby co, pani matka jest na sali segregacji.
-Dziękuję, do widzenia.
Emilia wstała i wyszła z gabinetu. Udała się na salę segregacji, gdzie była jej mama. Leżała zapatrzona w sufit. Córka podeszła do swojej mamy.
-Cześć mamo. Co się stało?- zapytała troskliwie.
-Nic poważnego, spadłam tylko ze schodów, potykając się o zawinięty dywan- odpowiedziała, ale Emilia jej nie uwierzyła.
-Lekarzowi możesz wcisnąć taki kit, ale nie mi. Mamo, musimy coś z tym zrobić, ty nie możesz z nim mieszkać. Nawet lekarz widzi, że coś jest nie tak- rzekła Emilia.
-No dobra, on mnie zepchnął. Ale co mamy zrobić?- zapytała.
-Wiem jedno, powinnam założyć ci niebieską kartę.
-Ale przecież ojciec się nigdy na to nie zgodzi.
-Ja wiem, ale to nie może tak dłużej trwać. Teraz skończyło się na szyciu głowy, ale kto wie, czy nie skończy się to gorzej- powiedziała Emilia, przytulając swoją matkę- Wypuszczą cię jeszcze dzisiaj?
-Nie wiem, mam zostać na obserwacji, ale ja nie chcę wracać do domu potem.
-Spokojnie, coś zaradzimy, a teraz muszę wracać, bo się przerwa zaraz skończy. Zadzwoń do mnie później, tylko nie dzwoń do ojca. Pa mamo- Emilia pocałowała Anetę w policzek.
-Pa córciu.
Emilia wróciła do radiowozu, gdzie czekał na nią Krzysiek. Zauważył, że jest załamana, dlatego nawet nie zaczynał tematu. Nie chciał jeszcze bardziej dołować koleżanki. Posterunkowy zgłosił koniec przerwy i ruszyli z parkingu. Emilia w ogóle się nie odzywała. W międzyczasie poprawiła sobie tylko makijaż, a tak to całą drogę myślała o tym, co dzieje się w domu jej rodziców. Te myśli tak ją przytłoczyły, że nawet nie zauważyła, że jadą na interwencję. Dopiero, gdy Krzysiek stanął przed kamienicą, do której mieli wezwanie zorientowała się, że muszą interweniować. Emilka schowała sprawy prywatne do kieszeni i udali się do mieszkania. Niestety sprawa dla Emilii okazała się być o wiele trudniejsza niż jej się wydawało. Niby wezwanie do awantury, jakich wiele, ale tego dnia było jej się trudno skupić, ze względu na sytuację rodzinną. Całe szczęście to była zwykła wymiana zdań, pomiędzy rodzicami, którzy mieli odmienne zdanie co do wychowania dziecka. Zostali upomnieni i Emilia z Krzyśkiem mogli wrócić na patrol.
Emilia w radiowozie wróciła myślami do matki. Zastanawiała się, gdzie mogłaby przenocować. Wtedy przyszedł jej do głowy pewien pomysł, ale zastanawiała się, czy osoba, którą ma poprosić o pomoc się zgodzi. Postanowiła zaryzykować.
-Krzysiek, mogę się ciebie o coś zapytać?- zaczęła.
-No pewnie- odparł.
-Bo ja nie chcę, żeby moja mama wracała do domu i nie chcę jej też zabierać do siebie, bo ojciec wie, gdzie mieszkam, a poza tym ma klucze do mieszkania. No i, czy moja mama mogłaby u ciebie przenocować?- popatrzyła na Krzyśka swoimi brązowymi oczami. Krzysiek widząc je, nie mógł odmówić jej, ale miał pewne obawy.
-Może u mnie przenocować, ale co z tobą? Przecież jak twoja mama nie wróci do domu, to pierwszą osobą, u której będzie jej szukał, to będziesz ty.
-Myślałam o tym. Nie wiem, może z Olą pogadam.
-Mam inny, lepszy pomysł, ale muszę najpierw jeden telefon wykonać- powiedział, przypominając sobie ostatnią rozmowę przy piwie z jednym ze znajomych.
-Co ty kombinujesz?- zapytała zaskoczona.
-Zobaczysz potem, a teraz skupmy się na patrolu- powiedział Krzysiek.
Służba minęła im dosyć spokojnie. Emilia w trakcie pracy dostała telefon, że może odebrać swoją mamę ze szpitala o 19. Patrol 06 wrócił na komendę około 17.45. Napisali notatki i poszli się przebrać. Krzysztof w międzyczasie, wykonał telefon, po którym wrócił do biura uśmiechnięty. Emilia właśnie zakładała kurtkę. Krzysiek podszedł do swojej szafki i wyjął ze swojego plecaka komplet kluczy, po czym zapisał na karteczce adres i dał to Emilce.
-Co to jest?- zapytała, zaskoczona gestem kolegi- Przecież to mieszkanie Moniki- spojrzała na karteczkę jeszcze raz, żeby się upewnić.
-Słuchaj, Monika i tak jest w Austrii z Frankiem, a Artur jest na dwutygodniowej delegacji w Szczecinie. Zadzwoniłem do niego z zapytaniem, kiedy wraca. Powiedział, że jeszcze osiem dni tam będzie i nie ma problemu, żebyście tam spały- opowiedział.
-No ale chyba nie mówiłeś mu, o tym co się stało?- zapytała niepewnie.
-No jasne, że nie. Powiedziałem, że masz zalane mieszkanie.
-Dzięki ci Krzysiek- powiedziała i przytuliła go po przyjacielsku.
-Nie ma za co- odpowiedział skromnie.
-To ja jadę po mamę i do jutra.
-Do jutra- Krzysiek posłał koleżance serdeczny uśmiech.
Emilia wyszła z komendy i pojechała najpierw do domu swoich rodziców. Wiedziała, że ojciec ma jakieś spotkanie, bo jakaś firma miała kupić od niego samochody. Weszła do domu, który z zewnątrz wyglądał ślicznie, ale w środku po wczorajszej i dzisiejszej awanturze była wszędzie krew oraz potłuczone naczynia. Sierżant miała jeszcze czterdzieści minut, a że do szpitala było pięć minut spacerem, postanowiła ogarnąć ten bałagan. Gdy skończyła, było za piętnaście dziewiętnasta. Usiadła na schodach, żeby chwilę odsapnąć. Kiedy już miała wychodzić, zauważyła na komodzie jakieś papiery. Z ciekawości zaczęła je przeglądać. Były to papiery rozwodowe. Widocznie mama w tajemnicy chciała złożyć pozew o rozwód, ale jej tata znalazł to i zrobił awanturę. W duchu ucieszyła się, że jej mama postanowiła z tym skończyć. W końcu musiał nadejść ten dzień. Emilia odłożyła kartki, tak jak leżały, zabrała kilka rzeczy mamy i pojechała po nią do szpitala. Postanowiła na razie nic nie będzie mówić o tym, że widziała pozew o rozwód. Gdy podjechała autem pod szpital, jej mama czekała już na nią. Wsiadła do auta i ruszyli.
-Gdzie jedziemy?- zapytała Ewa.
-Najpierw jedziemy do mnie. Muszę wziąć kilka rzeczy, a potem jedziemy do mieszkania mojej koleżanki, która jest z synem w Austrii, a jej mąż w Szczecinie na delegacji.
-A co z moimi rzeczami?
-Byłam u was, za nim po ciebie pojechałam. Wiedziałam, że ojciec ma spotkanie i dlatego tam pojechałam. Ogarnęłam tam trochę.
-Dzięki córciu.
Emilia dotarła pod blok, w którym mieszka. Skoczyła szybko po to, co potrzebuje najbardziej. Wróciła do auta z torbą, krórą wrzuciła do bagażnika. Wsiadła do auta i ruszyli w stronę osiedla, gdzie znajdowało się mieszkanie Moniki. Emilka zabrała wszystkie rzeczy z bagażnika i poszły w stronę klatki. Najpierw musiała ogarnąć, który klucz jest od czego, bo zapomniała się zapytać Krzyśka. Gdy już były w mieszkaniu, rozpakowały rzeczy i postanowiły coś zjeść. Nie było nic w lodówce, dlatego zamówiły pizzę do domu. Gdy przyjechał dostawca, Emilia odebrała pizzę, zapłaciła i zamknęła mieszkanie. Wyciszyły swoje telefony, żeby Andrzej im nie przeszkadzał i włączyły telewizor. Zaczęły oglądać jakiś romans. Policjantka i jej mama uwielbiały takie filmy. Nie miały jednak często okazji spędzać wspólnie wieczorów. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz usiadła na spokojnie z mamą i oglądała jakiś film. Zdarzało się to naprawdę sporadycznie. Kiedy film się skończył, obu paniom leciały łzy ze wzruszenia. Była godzina 23. Emilka pościeliła sobie na sofie w salonie, a swojej mamie w pokoju gościnnym. Emilia jak i jej mama zasnęły szybko, ale i tak policjantka co chwilę się budziła, bo śniły jej się koszmary. Najpierw, że jedzie po pracy do rodziców i tam zastaje martwą mamę, a później śniło się jej, że stoi z pistoletem w ręku i mierzy w stronę ojca. W końcu strzela, a on umiera. Dopiero o czwartej nad ranem zasnęła i nie śniły jej się koszmary. Niestety jej sen nie trwał długo, bo o 6 zadzwonił budzik, który obudził ją do pracy. Uszykowała się, zostawiła mamie kartkę, że wychodzi i będzie około 18-19. Wyszła i udała się na komendę. Gdy była na miejscu, udała się do biura, gdzie czekał na nią ją partner z patrolu. Poszła się przebrać i razem z Krzyśkiem poszli na odprawę. Nie mieli nawet czasu pogadać. Dopiero po odprawie, gdy poszli do biura po rzeczy, mieli chwilę czasu.
-Dziękuję ci Krzysiek- powiedziała Emilka, zapinając kamizelkę.
-Właściwie to powinnaś dziękować Arturowi. A jak tam twoja mama?
-Nawet dobrze. Wczoraj zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Oglądałyśmy romans i pizzę zamówiliśmy. Telefony miałyśmy wyciszone, więc trochę zapomniałyśmy. To co idziemy?- Emilia chciała jak najszybciej udać się na patrol.
-Tak- odpowiedział, wkładając pałkę.
Wtedy do ich pokoju wszedł dyżurny.
-Słuchajcie, przyszedł mężczyzna i chce zgłosić zaginięcie żony. Porozmawiacie z nim? Nie mam kogo innego poprosić?- zapytał. Emilia i Krzysiek się na siebie, po czym oboje kiwnęli głową, że mogą.
-Czeka na was w pokoju przesłuchań. Tylko uważajcie, bo ma lekko wybuchowy charakter- Jacek wyszedł, zostawiając szóstkę samą. Gdy drzwi się zamknęły, odezwała się Emilia.
-Zakład, że to mój ojciec?
-Skąd wiesz?- zapytał.
-Intuicja. A, i jeśli się okaże, że to on, przyjmiesz sam zawiadomienie?
-Jasne.
Emilia i Krzysiek poszli do pokoju przesłuchań. Gdy tylko weszli do pokoju, Emilia od razu się wycofała, żeby mężczyzna siedzący na krześle jej nie zauważył. Niestety nie zdążyła, bo ją zauważył. Rzucił się na nią i zaczął wyzywać. Próbowała się jakoś bronić, ale to na nic. Dopiero Krzysiek razem z Jackiem, który wybiegł ze swojego gabinetu go obezwładnili. Policjanci zaprowadzili go do Kobielaka, a Emilia poszła do łazienki. Oparła się o ścianę i osunęła się po niej1. Wyjęła z kieszeni tabletkę i połknęła bez popijania.
Tym czasem na korytarzu
Krzysiek latał po całej komendzie szukając koleżanki. Zostały mu do sprawdzenia tylko łazienki. Stanął przed damską toaletą i po chwili zawahania wszedł. To co tam zobaczył zszokowało go bardzo. Emilia leżała na ziemi, obok niej pudełko z wysypanymi lekami. Pobiegł szybko do dyżurnego, prosząc o wezwanie karetki, a po chwili wrócił do koleżanki, którą ułożył w bezpiecznej pozycji. Pogotowie zabrało Emilię do szpitala, a Krzysiek został wezwany do komendanta.
-Krzysiek, co się stało Emilce? Dlaczego ją pogotowie zabrało?- zapytał komendant, przejęty losem swojej podwładnej. Wiedział tylko, że została zabrana do szpitala.
-Powiem tak, ojciec Emilii przyszedł zgłosić zagninięcie swojej żony, a mamy Emilki. Gdy tylko zobaczył Emilię, zaczął ją szarpać i wyzywać. Jest w areszcie za napaść na funkcjonariusza na służbie. Więcej powiedzieć nie mogę, bo nie jestem do tego upoważniony- powiedział Krzysiek.
-No dobrze, nie musisz nic więcej. Słuchaj Zapała, jako że nie mam dla ciebie partnera, masz wolne i jakbyś wiedział co z Emilią, to daj mi znać.
-Dziękuję panie komendancie. Do widzenia.
Krzysiek udał się po swoje ubrania, żeby się przebrać, a potem pojechał do mieszkania Moniki, gdzie przebywała mama jego koleżanki. Nie wiedział, czy została powiadomiona, więc chciał sprawdzić to osobiście. Podjechał pod blok Kownackich. Wysiadł z auta i udał się w stronę klatki. Wszedł do budynku i skierował się do mieszkania, które znajdowało się na parterze. W końcu odpuścił i pojechał w stronę szpitala, gdzie leżała Emilia. Chciał zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku.
Po godzinie przebijania się przez w korki w mieście, dotarł na miejsce. Zaparkował i wszedł do budynku szpitala. Zapytał się pielęgniarki, jaki jest stan Drawskiej, ale nikt nie chciał mu powiedzieć, bo nie był z rodziny, a argument, że jest policjantem, też nie działał. W końcu dostrzegł na korytarzu zapłakaną mamę Emilii. Podszedł do niej i usiadł obok.
-Dzień dobry, ja jestem Krzysiek, kolega Emilii z pracy- przedstawił się- Co z Emilią?
-Dzień dobry. To pan znalazł ją w tej toalecie?
-Tak, to ja.
-Chciałabym bardzo panu podziękować. Lekarz powiedział, że gdyby została znaleziona kilkanaście minut później, jej stan byłby o wiele gorszy- powiedziała ze łzami w oczach.
-Ale nie ma o czym mówić- zaczął Krzysiek. W ogóle nie czuł, że zrobił coś wielkiego. Po prostu zadbał o życie koleżanki z patrolu, jednak jej mama uważała zupełnie inaczej.
-Uratował pan mój jedyny skarb. Tak naprawdę, mam tylko ją- powiedziała i się rozpłakała, tak jak Emilia poprzedniego dnia w radiowozie, gdy zadzwonił Jacek.
-A gdzie Emilia teraz jest?- zapytał.
-Leży na sali. Dostała kroplówkę, żeby oczyścić organizm. Jest nadal nieprzytomna. Lekarz zabronił do niej wchodzić. Muszę czekać.
-No dobrze. Mogę zaczekać razem z panią? Chciałbym się z nią zobaczyć.
-No pewnie. A mogę zadać panu jedno pytanie?
-Oczywiście.
-Wie pan może dlaczego ona to zrobiła?
-Tylko się domyślam. Może odpowiem od początku. Po odprawie poszliśmy po swoje rzeczy i mieliśmy wyjeżdżać na patrol, gdy przyszedł do nas dyżurny i poprosił, żebyśmy porozmawiali z facetem, który przyszedł zgłosić zaginięcie żony. Emilia od razu się domyśliła, że to jej ojciec. Jak go zobaczyła to chciała wyjść, ale...- nie dokończył, bo wyszedł lekarz z sali Emilii.

Tak, wiem. Drugie opowiadanie i główna bohaterka ląduje w szpitalu. No ale nie zabijajcie mnie, bo to logiczne, że jej nie uśmiercę. To byłoby bez sensu. Następne opowiadanie będzie, jak napiszę o Monice, potem o Oli i Jacku, a na koniec o Krzyśku (chyba, że go ominę i będę pisała o Emilce po opowiadaniu o Oli i Jacku). No cóż, zobaczymy. Pozdrawiam Czytelników ;)