wtorek, 25 października 2016

II.2

-W sumie to pod dwoma warunkami.Po pierwsze, chrzestną dziecka też będę, a po drugie, powiesz rodzicom o dziecku- powiedziała Zośka.
-Na pierwszy warunek się zgadzam, ale na drugi na pewno nie. Nie po tym, co zrobił.
-Ale Emilka, on ma prawo wiedzieć, że będzie dziadkiem.
-Nie chcesz być świadkową, to nie. Wezmę Małgosię- odparła Emilka.
-Siostra, ale oni powinni wiedzieć, że będą dziadkami.
-Mamie powiem, ale ojcu nigdy w życiu. Przecież wiesz jaki ma charakter.
-Oj, Emilka. Powiedz mi, co ja mam z tobą zrobić, no co? A co jeśli ja bym była przy tym?
-Mam lepszy pomysł. Na sobotę przygotujesz kolację dla mnie, Krzyśka i moich rodziców i zabierzesz Tośka, żeby znowu nie musiał oglądać jak mój ojciec się rzuca na Krzyśka.
-Nie ma problemu. Zajmować się nim to czysta przyjemność. W ogóle słyszałaś nowinę?- zapytała Zosia.
-Jaką?
-Będę pracować u was na komendzie!!!- krzyknęła i rzuciła się na kuzynkę. Emilka się ucieszyła na tą wieść. Była zadowolona, że Zośka w końcu postanowiła się ustabilizować. Chwilę szczęścia przerwał im dzwonek. Pani domu podniosła się i poszła otworzyć drzwi. To, kogo tam zobaczyła, wyprowadziło ją z równowagi, ale postanowiła jednak tego nie okazywać.
-Co tu robisz?- spytała, nie wpuszczając nawet mężczyzny do środka.
-Spodziewałem się milszego powitania.
-No to się pomyliłeś. A teraz dam ci jedną radę. Idź stąd, bo to może się dla ciebie źle skończyć- odparła pewna siebie Emilka.
-Ale ja chciałem tylko pogadać.
-To ja mam pomysł. Ty sobie tu stój i gadaj, a ja w tym czasie pójdę i położę się wygodnie na sofie- powiedziała i chciała zamknąć drzwi, lecz mężczyzna ją powstrzymał.
-Emilia, tu chodzi o zdrowie, a nawet życie Milenki- rzekł, a kobieta wtedy uległa i wpuściła faceta do środka.
-Zośka, ja wiem, że to tak niekulturalnie, ale mogłabyś już iść? Potem do ciebie zadzwonię- zapytała Emilka. Zosia, widząc, kto jest gościem, postanowiła opuścić wspólne mieszkanie Drawskiej i Zapały, ale nie miała zamiaru gdzieś dalej odchodzić. Bała się, że Emilce może stać się krzywda, dlatego siadła na schodach. Po pięciu minutach usłyszała, że ktoś wchodzi po schodach. Już miała się przesunąć, kiedy zobaczyła Krzyśka. 
-O, a co ty robisz tutaj?- spytał policjant.
-Eee, no na Emilkę czekam, bo wyszła do sklepu- wymyśliła na poczekaniu. 
-A nie wiesz za ile wróci, bo ja nie mam klucza i...- Krzysztof nie skończył, bo drzwi do jego mieszkania się otworzyły, a on zrobił wielkie oczy. Tak samo jak Emilka, która nie spodziewała się zupełnie swojego narzeczonego. Wiedziała, że będzie musiała się mu solidnie tłumaczyć z zaistniałej sytuacji.
-To ja już może pójdę- powiedział mężczyzna. Zosia doszła do takiego samego wniosku i narzeczeni zostali sami. 
-Emilia, możesz mi wytłumaczyć, co to za mężczyzna?
-Kochanie, może porozmawiamy jak wrócisz już z pracy- zaproponowała. Niestety musiał przystać na tą propozycję, bo Ala zadzwoniła, że maja interwencję. Emilka była wdzięczna losowi, że dał jej czas na przemyślenie wszystkiego.
Krzysiek opuścił mieszkanie i udał się do swojej partnerki. Wsiadł do radiowozu, trzaskając przy tym drzwiami. Alicję bardzo to zaskoczyło.
-Wiem, że dopiero się poznaliśmy i nie będziesz mi się chciało że wszystkiego zwierzać, ale stało się coś?- zapytała. 
-Masz rację, nie mam zamiaru ci się zwierzać że wszystkiego. Co z tą interwencją?- Krzysiek zmienił szybko temat. 
-Jacek mi dał przed chwilą znać, że piątka była bliżej i ich wysłał. Może przerwę byśmy zgłosili?- zaproponowała. 
-Mi wszystko jedno- burknął Krzysiek i odpalił silnik. Ruszył w stronę komendy, a Ala zgłosiła przerwę. Gdy siedzieli na stołówce, przysiedli się do nich Ola, Mikołaj i Jacek.
-A co ty Krzysiek taki nie w sosie dzisiaj?- zapytał Jacek, który od razu zobaczył, że kolega ma popsuty humor.
-Możecie nie wnikać?- spytał i skupił się na jedzeniu.
-Nie wiesz, co mu jest?- spytał cicho Mikołaj Alicję. Ona tylko pokręciła przecząco głową.
-Dacie mi spokój?- Krzysiek gwałtownie wstał od stołu. Zabrał swoja tacę z jedzeniem i udał się do biura. Po dziesięciu minutach dołączyła do niego Ala.
-Krzysiek, mógłbyś się ogarnąć? W pracy jesteś- powiedziała dosyć ostro.
-Przepraszam. Po prostu jak pojechałem do domu, to kuzynka Emilki siedziała na schodach, a z mieszkania wyszedł jakiś mężczyzna- wyznał i oparł głowę o fotel.
-W sumie, to cię nawet trochę rozumiem- odparła Ala.
-Serio?
-Tak. To było jakiś czas temu. Skończyłam wcześniej pracę. Wróciłam do domu i zastałam mojego narzeczonego z jakąś kobietą w łóżku.
-Czy ty mi sugerujesz, że Emilka mnie zdradza?
-Nie, nie chcę ci nic sugerować. Ja miałam twarde dowody, ale ty ich nie masz, więc radzę ci, pogadaj z nią o tym, niech ci to wytłumaczy. Może to jakiś kolega?
-I Zośka akurat by mnie okłamywała, że Emilka jest na zakupach.
-Pogadaj z nią i nie wyciągaj pochopnych wniosków- powiedziała- A teraz zanieś ten talerz na stołówkę i chodź do radiowozu. Czekam tam na ciebie.
-Ale ja mam kluczyki- zwrócił się do niej i sięgnął do kieszeni, żeby pomachać jej przed nosem, ale Ala tylko się zaśmiała.
-Już ich nie masz- powiedziała i wybiegła z biura. Krzysiek tylko pokręcił głową. Zaniósł talerz do pani Zosi, przy okazji przeprosił Mikołaja, Olę i Jacka, których spotkał na korytarzu. Oni mu wybaczyli i poszedł do auta, gdzie siedziała już Ala. Ruszyli na patrol. Był on bardzo spokojny i osiemnastej policjanci mogli już wrócić do domu. Już w przedpokoju było czuć, że Emilka przygotowała kolację.
-A gdzie Tosiek?- spytał, nie widząc swojego syna.
-U twojej mamy- odpowiedziała i pocałowała go w policzek- Idź do kuchni kochanie, musimy porozmawiać.
-Okej- Krzysiek ściągnął bluzę i poszedł do pomieszczenia, gdzie był nakryty stół. Narzeczeni siedli na przeciwko siebie.
-Wiem, co sobie pomyślałeś, gdy zobaczyłeś tego gościa, ale muszę ci coś powiedzieć. Jeśli będziesz mi się kazał wyprowadzić zrozumiem, ale wysłuchaj mnie do końca...

***
Jak myślicie, co ukrywa Emilka? Kim był ten mężczyzna i kto to Milenka? Jaka będzie decyzja Krzyśka po usłyszeniu wyznania.

Przepraszam, że tak długo opowiadania nie było, ale obowiązki szkolne dają się we znaki i trudno mi znaleźć wolną chwilę.


poniedziałek, 29 sierpnia 2016

II.1

-I jeszcze jedna sprawa. Jak wiecie starsza sierżant Emilia Drawska musiała nas opuścić na jakiś czas. Dlatego też sierżant Krzysztof Zapała od dzisiaj będzie jeździł na patrole z nową partnerką, sierżant Alicją Morawską. Mam nadzieje, że dogadacie się. Możecie iść do swoich obowiązków- powiedziała na koniec odprawy pani młodsza inspektor Renata Jaskowska. Krzysiek spojrzał w stronę blondynki i uśmiechnął się do niej. Policjanci pomału zaczęli opuszczać salę odpraw. Na samym końcu wyszli Alicja i Krzysiek.
-Mów mi Krzysiek- mężczyzna wyciągnął rękę w stronę nowej koleżanki.
-Ala- kobieta odwzajemniła gest- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracować- dodała po chwili.
-Jak przefarbujesz włosy na czarno, to będzie perfekcyjnie- zażartował sierżant.
-Na czarno powiadasz?- Alicja uniosła lewą brew.
-Zdążyłem się odzwyczaić od jeżdżenia z blondynką.
-Haha. Bardzo śmieszne- skomentowała sierżant i ruszyła w stronę biura aby wziąć radiostację i kamizelkę. Krzysiek zrobił to samo i po dziesięciu minutach siedzieli w radiowozie. Zapała oczywiście na miejscu kierowcy.
-Zgłoś dyżurnemu...- zaczął mówić policjant, ale nowa partnerka zmroziła go wzrokiem- Sorry. Zapomniałem się. Ostatnio jeździłem z Mieszkiem, a on jest świeżakiem- zaczął się tłumaczyć. Ala tylko pokręciła głową i wzięła do ręki szczekaczkę.
-00 dla 06- powiedziała.
-Tak 06?- usłyszeli głos dyżurnego.
-Wpisz nas na patrol. Właśnie odjeżdżmy spod komendy- odparła Morawska.
-Przyjąłem. Jak będę coś dla was miał, to dam znać. Bez odbioru- Alicja odłożyła radiostację, a Krzysiek ruszył na patrol. Dziesięć minut jeździli bez celu i rozmawiali na luźne tematy. Między innymi o stażu pracy i zainteresowaniach. Niestety ktoś postanowił im przerwać tą pogawędkę. W samochodzie rozległ się dzwonek telefonu Krzysztofa. Zmuszony był odebrać na głośnomówiący.
-Cześć Krzysiek. Gdzie jesteś?- rozległ się kobiecy głos.
-A gdzie mam być?
-Wiem, że w pracy. Nie musisz być taki nie miły- odburknęła rozmówczyni.
-Ale ja wcale... Z resztą nieważne. Co tam chcesz kochanie?
-Jesteś może niedaleko domu? Mam ochotę na kiszoną kapustę- odpowiedziała mężczyźnie. Alicja spojrzała na Krzyśka i na jej twarzy pojawiło się rozbawienie.
-Emilcia, ale ja nie mogę się teraz urwać z pracy. Poza tym sama nie możesz iść? Warzywniak masz pięćdziesiąt metrów od bloku.
-Ale za nim ja się uszykuję to minie trochę czasu. Poza tym ja nadal mam te mdłości. Nie chcę wychodzić z domu- zaczęła się wymigiwać.
-Kobieto, co ja z tobą mam? A nie możesz mamy poprosić, żeby ci do sklepu pojechała?
-I jak ja jej wytłumaczę, po co mi ona?
-Wymyślisz coś kochanie, a na razie muszę kończyć. Postaram się być wcześniej w domu. Pa- Krzysiek się rozłączył, a jego partnerka wybuchła głośnym śmiechem.
-Kiszona kapusta, poważnie?- spytała, gdy się trochę uspokoiła.
-Ja to chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Rozumiesz, że ostatnio musiałem jechać do McDonalda, bo zachciało się jej shake'a? I to o trzeciej w nocy, a o szóstej musiałem być na komendzie.
-Niech zgadnę. Twoja żona jest w ciąży?- spytała pani sierżant.
-Tak, Emilka jest w ciąży, ale nie jesteśmy małżeństwem jeszcze- odpowiedział.
-Poczekaj, poczekaj. To ta sama Emilka, o której komendant mówiła?
-Tak, ale tylko komendantowa i ja wiedzieliśmy tylko na komendzie, że Emilka jest w ciąży. Teraz wiesz też ty, ale błagam, nie mów nikomu. Chcemy z tym trochę poczekać.
-Spoko, rozumiem- policjantka uśmiechnęła się przyjaźnie do kolegi- A tak w ogóle, to za nim Emilka zaszła w ciążę, to jeździliście razem. A przed Emilką jeszcze z kimś innym jeździłeś?
-Tak, z taką Moniką Kownacką. Może o niej słyszałaś, bo była akcja, że zbierała na operację niepełnosprawnego syna.
-Serio jeździłeś z Moniką?- zdziwiła się Morawska.
-Znasz ją?- Krzyśka zaskoczyła reakcja Ali.
-No ba. To moja ciocia.
-Chyba nie mówisz poważnie?
-Moja mama, to jej siostra- odpowiedziała.
-Nie wiedziałem. Tak naprawdę o życiu prywatnym Monika niewiele mówiła. O jej rodzicach niewiele wiem. Tylko tyle, że z ojcem na żaglówki jeździła- uświadomił sobie Krzysiek. Tyle jeździli razem w patrolu i nigdy nie zapytał się Moniki ani o rodziców, ani o rodzeństwo.
-W sumie, to nie ma co tu opowiadać- westchnęła Alicja, a dla mężczyzny oznaczało to "Nie dopytuj się". Poza tym z niezręcznej ciszy, która zapanowała na chwilę, wybawił ich dyżurny.
-Szóstka, podjedźcie do szpitala na Borowskiej. Jest tam jakaś awantura. Ochrona wzywa, bo nie może sobie poradzić- oznajmił.
-To jak nie umieją sobie poradzić, to po co oni tam są?- odezwała się Morawska.
-Mnie o to nie pytaj. Jedźcie na bulajach z zachowaniem ostrożności i sprawdźcie, co tam się dzieje. Bez odbioru- Ala odłożyła radiostację i włączyła sygnał, a Krzysiek przyśpieszył.

Emilia siedziała na sofie w salonie i czytała kryminał Camilli Läckberg. Miała chwilę spokoju. Krzysiek w pracy, Tosiek pojechał nad jezioro z kolegą i jego rodzcami, gdyż były wakacje, a pogoda dopisywała.
Zajęcie przerwał Emilce dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyła książkę na stół i poszła otworzyć. Gdy zobaczyła, kto stoi na klatce, wiedziała, że szykują się kłopoty.
-Cześć siostra- odparła Zośka i wtargnęła do mieszkania.
-Zośka, a co ty tu robisz? Skąd w ogóle wiedziałaś, gdzie mnie szukać?- zapytała niezadowolona z wizyty kuzynki Drawska.
-Twoja mama mi powiedziała. A ty w ogóle nie w pracy?
-Nie, mam urop. Dostałam trzy tygodnie. Krzysiek ma od przyszłego tygodnia i mamy już plany- skłamała Emilia.
-Wybieracie się gdzieś?
-Tak, planujemy nad morze jechać.
-To ja mam dla was taką radę. Wpadnijcie do moich rodziców. Mama mi głowę suszy, żebym cię do Poznania ściągnęła chociaż na weekend.
-Zobaczymy- odparła Emilka.
-Ok, a tak w ogóle to masz tą kapustę- Zosia podała kuzynce reklamówkę.
-Dzięki- powiedziała Drawska i skierowała się do kuchni. Wyjęła z kredensu miskę i nałożyła sobie. Z szuflady wzięła widelec i zaczęła jeść.
-Serio? Nie myślałam, że ty to będziesz jadła. Przecież w ciąży nie jesteś, żeby mieć różne dziwne zachcianki- powiedziała bezwiednie Zosia, a Emilkę zmroziło- Czekaj, czekaj. Ty jesteś w ciąży i wcale nie jesteś na urlopie- na twarzy Zośki pojawił się uśmiech- Który tydzień?
-Przecież ja nie powiedziałam, że jestem w ciąży- Emilka ruszyła do salonu, a Zosia za nią.
-Rozumiem, że chcieliście poczekać za nim ktokolwiek się dowie?- kuzynka policjantki siadła na sofie obok niej.
-No tak, chcieliśmy poczekać, ale teraz założę się, że pół jak nie cała rodzina będzie wiedziała.
-Ej, obrażasz mnie- oburzyła się Zosia- Jestem jaka jestem, ale myślisz, że odbiorę ci tą przyjemność pochwalenia się?
-A nie odbierzesz?- Emilka spojrzała na nią, odrywając się na chwilę od jedzenia.
-No pewnie, że nie siostra. A tak w ogóle twoi rodzice wiedzą?
-Nie- odpowiedziała Emilka i spuściła wzrok.
-Boisz się ojca?- Zosia domyślała się, co jest grane. Z oczu starszej kobiety zaczęły lecieć łzy.
-Myślałam, że się zmienił po tym jak wyszło, że mogę być chora na HIV i było przez pewien czas dobrze, ale jak miesiąc temu, jak jeszcze nie wiedziałam o ciąży, zaprosiłam rodziców na obiad, żeby przedstawić oznajmić im, że się spotykamy razem. Ojciec pobił Krzyśka tak, że ten wylądował w szpitalu na szyciu głowy. Jeszcze zrobił to na oczach Tośka. Nie umiem mu tego jakoś wfybaczyć. Teraz jeszcze planujemy wziąć ślub do końca wakacji i mam dylemat, czy w ogóle go zapraszać- Emilia zwierzyła się kuzynce z problemów. Zosia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Postanowiła, że przytuli Emilkę. Zawsze tak robiły, gdy brakowało im słów na pocieszenie.
-To powiesz, który to tydzień?
-Dwunasty. Lekarz mówi, że jak na razie maluszek rozwija się prawidłowo.
-A macie już wyznaczoną datę ślubu?
-Mamy już zaproszenia wypisane- Emilka podniosła się i podeszła do komody. Otworzyła pierwszą szufladę i zaczęła szukać odpowiednich kopert- Proszę- kobieta wręczyła dwa zaproszenia. Jedno dla Zosi, drugie dla rodziców Zośki.
-I ty mi się nawet nie pochwaliłaś, że Krzysiek ci się oświadczył?
-Tak wyszło jakoś. A i jeszcze jedna sprawa. Zostaniesz naszą świadkową?
-Pod jednym warunkiem- Zosia się uśmiechnęła cwaniacko do kuzynki.

***
No i pierwszy rozdział za nami. Jak się podoba? Jak myślicie, jaki warunek postawi Zosia? Czy Emilka zdecyduje się zaprosić ojca na ślub i powiedzieć mu o ciąży?
Na na następny rozdział zapraszam w czwartek :)

piątek, 26 sierpnia 2016

II.0

Po pracy Krzysiek udał się do swojej mamy po syna i po drodze zajechali do sklepu. Około dziewiętnastej trzydzieści byli w domu. Mieli nie wiele czasu, aby ogarnąć wszystko za nim przyjdzie Emilka. Wspólnymi siłami udało im się jednak przygotować na dwudziestą mieszkanie, Punkt ósma usłyszeli dźwięk dzwonka.
-Ja otworzę tato- krzyknął Tosiek i podbiegł do drzwi, Po chwili ujrzał koleżankę ojca, która w rękach miała reklamówkę z potrzebnymi rzeczami do zrobienia naleśników.
-Cześć Tosiek- odparła Emilka i weszli do środka.
-O, hej- Krzysztof wyjrzał z kuchni.
-Hej, to jak bierzemy się za te naleśniki?- spytała Emilia. Syn Zapały energicznie pokiwał głową i po chwili zaczęła się zabawa. Oczywiście nie obyło się bez rzucania mąką. 
Gdy naleśniki były gotowe, a kuchnia jako tako posprzątana, cała trójka udała się do salonu. W miłej atmosferze zjedli posiłek. Tosiek postanowił zostawić ojca z jego koleżanką samego. Wychodząc z pokoju chłopiec włączył romantyczną muzykę.
-Niemożliwy jest ten Tosiek- westchnął Krzysiek.
-To co? Potańczymy?- zaproponowała Emilka.
-Ok- zgodził się Krzysiek i wstał z sofy. Złapał Emilkę delikatnie za dłoń i wyszli na środek salonu. Kołysali się delikatnie w rytm muzyki. W końcu spojrzeli sobie głęboko w oczy, ich twarze się zbliży się i w końcu ich usta spotkały się. Zaczęli się całować co raz namiętniej.
-Nie boisz się, że Tosiek nas zobaczy?- zapytała Emilka, chcąc złapać trochę oddechu.
-Przecież on tego oczekiwał- Krzysiek znowu zbliżył się do Emilki. Ich pocałunki stawały się co raz bardziej odważniejsze. Mężczyzna z początku trzymał obie dłonie na policzkach Drawskiej, ale potem jedną z nich położył na pośladku. Pomału zaczęli kierować się w stronę sypialni. Zapała delikatnie odpiął jej sukienkę i ją z niej zdjął. To samo zrobił z jej biustonoszem. Emilka zaczęła odpinać Krzyśkowi koszulę, a potem spodnie. Po chwili oboje leżeli w łóżku. Krzysiek błądził rękoma po ciele Emilki. Delikatnie pieścił jej piersi, a ona jego członka. 
-Serio nie boisz się, że tu Tosiek wpadnie.
-Nie jest już takim małym i głupim dzieckiem- zapewnił ją Krzysztof i wrócili dalej do pieszczot. 

Decyzja

Uwaga, mam zamiar nie kończyć tamtej serii i chcę zacząć nową, bo na tamtą nie mam pomysłów już :( Myślę, że w niedziele dodam prolog.
A wgl Emila będzie w ciąży z Krzyśkiem. Jak ja się cieszę i mam nadzieję, że scenarzyści nie popsują tego jakimś pronieniem, czy coś.

środa, 1 czerwca 2016

Miniaturka przeprosinowa

Przepraszwm za długą nieobecność. Chcę się Wam zrekompensować miniatuką.
Akcja rozpoczynająca opowiadanie jest kontynuacją ostatniego odcinka 4 serii.

***
-Wow- powiedziała Emilia, kiedy skończyli z Krzysztofem długi pocałunek. Krzysiek uśmiechnął się do niej.
-Nieźle całujesz- odparł, składając kolejny pocałunek.
-Ty też jesteś w tym dobry- rzekła, a Krzysiek się trochę zmieszał. Czuł się dziwnie, całując Emilię i to w miejscu pełnym wspomnień związanych z jego zmarłą żoną. Odsunął się od Emilii i udał się do sypialni. Kobieta postanowiła sprawdzić, co stało się z jej przyjacielem. Gdy weszła, brunet siedział na łóżku i trzymał w ręku ramkę ze zdjęciem. Czrnowłosa siadła obok niego.
-Krzysiek, jeżeli...- zaczęła, ale nie skończyła, bo mężczyzna odłożył zdjęcie na szafkę stojącą przy łóżku i popatrzył kobiecie w oczy.
-Dzisiaj, gdy leżałaś tam nieprzytomna, ja coś zrozumiałem- powiedział i złożył kolejny pocałunek na ustach Emilii.
-A wiesz, że ja też. Zaryzykowałeś własne życie, aby mnie ratować- stwierdziła, przytulając się do niego.
-Kocham cię Emilko- wyszeptał.
-Ja ciebie też Krzysiu- powiedziała, a ręka mężczyzny powędrowała na jej pośladek. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę, a on delikatnie rozsunął jej sukienkę i odpiął biustonosz. Zaczęli pozbywać się ubrań i chwilę później leżeli już na łóżku. On delikatnie pieścił jej piersi, jednocześnie całując ją. Było słychać ciche jęki Emilii. Każdy ich gest był bardzo delikatny.

W tym samym czasie, w pokoju Tośka
-No mówię ci, cały plan wypalił. Właśnie są w sypialni. Cieszę się z tego, bo jakby ta cała Zośka poderwała mojego ojca, to byłaby jakaś masakra- zwrócił się chłopiec do kolegi, z którym rozmawiał przez telefon.
-Przynajmniej ty lubisz Emilię, nie to co moja macocha- skomentował Dawid.
-No tak. Dobra, ja muszę kończyć. Do jutra- Tosiek się rozłączył i położył swoją komórkę na biurku. Przebrał się w piżamy i poszedł spać.
Emilia z Krzyśkiem spędzili długą noc ze sobą, która bardzo im się podobała.
Rano obudził ich dosyć nieprzyjemny zapach spalenizny. Oboje zerwali się na równe nogi i poszli do kuchni. Była cała zadymiona. Emilka od razu otworzyła okno, Krzysiek wyłączył gaz.
-Tosiek, coś ty zrobił? Przecież rozmawialiśmy na temat samodzielnego gotowania- powiedział zdenerwowany. Emilia złapała go za ramię i po chwili był opanowany.
-Ja tylko chciałem przygotować wam śniadanie- chłopiec zaczął się tłumaczyć i zrobił maślane oczy.
-Ważne, że nic się nie stało- odparła Emilka, namaczając patelnię.
-Tato, ale jajka się już skończyły.
-No to zjemy kanapki, trudno- rzekł Krzysiek i ruszył w stronę lodówki.
-Nie wiedziałem, że Emilka u nas spała- Tosiek starał się nie okazywać radości, że jego plan się powiódł, chciał wyglądać na zaskoczonego.
-Serio nie wiedziałeś?- spytała Emilka, która się domyśliła, o co chodzi chłopcu.
-No dobra, wiedziałem- przyznał jednak.
-My to sobie chyba musimy porozmawiać Tosiek- powiedział groźnym tonem Krzysiek.
-Daj mu już spokój- odparła z uśmiechem i siadła na krześle. W końcu na śniadanie uszykowali kanapki, a potem Krzysztof razem z Tośkiem odwiózł Emilię do domu. Kiedy byli pod blokiem, gdzie mieszka Drawska, kobieta podziękowała za miły wieczór i poranek, a potem pocałowała Krzyśka w policzek i udała się do bloku. Potem policjant spędził miłe popołudnie z synem.

***
-Emilko, błagam, zejdź z tego taboretu. Przecież powiedziałem, że powieszę te firanki. Poza tym kobiety w ciąży nie powinny podnosić rąk do góry- Krzysiek ostrzegł swoją żonę, która się uparła, że powiesi te firanki. W pewnym momencie taboret się zachwiał i gdyby nie szybka reakcja mężczyzny, skończyłoby się tragicznie. Nie dość, że Emilka by spadła, to przygniotłaby ich trzy letnią córeczkę, która była sprawczynią niebezpiecznej sytuacji.
-Mała, ile razy ci z tatą powtarzaliśmy, żebyś tak nie robiła?- zapytała Emilka.
-Pseplasam- wysepleniła i przytuliła się do mamy, która już stała na podłodze.
-No dobra, nic się nie stało Haniu. Idź teraz do swojego pokoju.
-A spacel? Tata obiecywał- dziewczynka spojrzała w stronę Krzyśka. Emilka również to zrobiła. Przecież jej mąż wiedział, że było dużo pracy. Trzeba było przygotować pokój na przyjście kolejnego dziecka.
-No to skoro tata ci obiecywał spacer córeczko, to my we dwie pójdziemy, a on niech sobie sam radzi- powiedziała, chwyciła Anię za rączkę i poszły do pokoju dziewczynki. Chwilę później zjawił się tam też Krzysiek.
-Teraz, w ten największy upał chcesz iść na spacer?- spytał mężczyzna.
-Tak, pójdziemy sobie do McDonalda, pójdziemy na lody. Może się umówię z Olą. Zaraz do niej zadzwonię z resztą.
-Ciocia Ola tes idzie?!- mała Hania się ucieszyła, słysząc to.
-Zaraz zobaczymy- Emilia wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do swojej przyjaciółki nie tylko z pracy. Przyjaźniły się również prywatnie. Ola miała syna, który tylko o miesiąc był młodszy od córki Zapałów. Po dosyć długiej, ale zakończonej pomyślnie rozmowie, kobieta zaczęła szukać córce ubranek. Nie wiedziała co jej założyć. Hania podeszła do szafki i wyciągnęła różowy komplet, który składał się z rybaczek dresowych i koszulki na ramiączkach z wizerunkiem Hello Kitty. Dziewczynka dostała go na dzień dziecka, który był tydzień wcześniej, od babci Janiny, mamy swojego taty.
-Chcesz to? No dobra- odparła Emilia i pomogła córce się ubrać. Gdy mała była gotowa, szykować się zaczęła Emilia. Gdy zrobiła, co ma zrobić, oświadczyła, że wychodzi z domu i wyszła.
Godzinę później była już w miejscu, gdzie umówiła się z Olą. Koleżanka już na nią czekała ze swoim synem. Gdy się już przywitali, ruszyli w stronę McDonalda.
-A gdzie Tosiek?- spytał Bartek, gdy wchodzili do jednego z najpopularniejszych fast foodów. Nastolatek był wzorem do naśladowania dla niego i był zawiedziony, gdy zobaczył, że go nie ma.
-Jest na wycieczce- odpowiedziała Emilka, a potem zwróciła się do córki- Hania, idź sobie wybierz zabawkę do zestawu.
-Ok mamo- Hania poleciała razem z Bartkiem, a kobiety stanęły w kolejce.
Gdy dzieciaki już były zdecydowane, przekazały to swoim mamą i poszły zająć miejsca.
Po kwadransie Emilia z Olą do nich dołączyły. Zaczęli jeść swoje bułki. Kiedy skończyli, postanowili przejść się na plac zabaw, który był niedaleko. Hania i Bartek pobiegli do piaskownicy, a ich rodzicielki siadły na ławce tak, żeby je widzieć.
-Jak tam maluszek? Wszystko z nim w porządku?- zapytała Ola, patrząc na ciążowy brzuszek swojej przyjaciółki.
-Wszystko jest w porządku jak na razie i nie chce zapeszać. Za tydzień mam kolejne USG- odparła zadowolona ciężarna, jednak na twarz Oli wkradł się smutek.
-Nawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę tego, że jesteś w ciąży- westchnęła kobieta.
-Ale przecież macie z Jackiem wspaniałego syna, więc o co chodzi?
-Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, ale przez tego głupiego raka nawet nie mogę- Ola powiedziawszy to, rozpłakała się. Emilia ją mocno przytuliła. Wiedziała, że jej przyjaciółka cierpi, po tym, jak musieli jej usunąć macicę. Wpadła jednak na pewien pomysł.
-A może adoptowalibyście jakieś dziecko?
-O nie, adopcja nie wchodzi w grę. Jak ostatnio Jackowi z tym wyskoczyłam, to się pokłóciliśmy.
-Ale musisz go jakoś przekonać, jeśli chcecie mieć drugie dziecko- odparła Emilka, przytulając Aleksandrę.
-Pieprzony rak odebrał mi wszystko.
-Ola, nie mów tak nawet. Przecież nadal masz Jacka i Bartka. Tego ci nie odebrał- kobieta starała się jakoś pocieszyć koleżankę, ale ona nadal płakała. Zauważył to jej syn i do niej podbiegł.
-Mamusiu, nie płac- wtulił się w nią mocno- Nie lubię jak płaces.
-Ok, nie będę- Ola pogłaskała go po głowie, a potem odesłała do Hani.
-Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży.
-Mam taką nadzieję.
Potem kobiety zeszły na lżejsze tematy. Gdy ich dzieci były zmęczone, chciały wrócić do domu, ale zadzwonił telefon Emilki. Była zdziwiona, jak zobaczyła na wyświetlaczu "Jacek". Zdziwiona odebrała.
-Cześć- powiedziała dosyć niepewnie.
-Cześć Emilka, gdzie jesteś?- zapytał Jacek. Już po tonie głosu mogła rozpoznać, że nie ma dla niej zbyt dobrych wiadomości.
-Jestem w parku z Olką i dzieciakami.
-Aha, słuchaj, bo jest sprawa i to dosyć delikatna.
-Nie owijaj w bawełnę, tylko mów- Emilka zaczynała się nie cierpliwić.
-A więc, Krzysiek jest w stanie ciężkim, a wręcz krytycznym w szpitalu wojewódzkim- powiedział na jednym wydechu, a Emilce zrobiło się ciemno przed oczami i straciła przytomność.
Trzy godziny później, gdy Emilia była w szpitalu i była po podstawowych badaniach, zaczęła się budzić. Kiedy już miała otwarte oczy, rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Dosyć szybko zorientowała się, że jest w szpitalu. Zerknęła w stronę drzwi i zobaczyła swoją mamę, jak rozmawia z lekarzem. Po chwili drzwi się otworzyły i na salę weszła Ewa.
-Co z Krzysztofem?- zapytała od razu. Bardzo się bała, że może stracić swojego męża.
-Emilko, nie możesz się denerwować.
-Co z Krzyśkiem, powiedz mi mamo.
-Teraz najważniejsze jest dziecko. Ciąża jest zagrożona- Ewa cały czas próbowała odwrócić uwagę Emilii. Nie chciała mówić, co było z jej zięciem.
-Powiesz mi w końcu, co z Krzyśkiem, czy mam się przejść do lekarza?
-Krzysiek nie żyje- powiedziała prawie szeptem, jednak Emilka dobrze to usłyszała.
-Nie, to niemożliwe- z jej oczu poleciały łzy- Gdzie w ogóle jest Hanka?
-Hanuśkę zabrała Ola do siebie. Córeczko, tak mi przykro- Drawska przytuliła swoją jedynaczkę mocno.

Trzy dni później
Emilka stała, trzymając za rękę Hanię, aby nigdzie nie uciekała. Tosiek stał z drugiej strony, wtulony w nią. Oboje byli bardzo załamani. Hanuśka nie bardzo rozumiała, co się stało, czemu taty nie ma i nie będzie. Tosiek, gdy usłyszał, że jego ojciec nie żyje, wpadł w jakiś szał. Stracił kolejnego rodzica. To był dla niego szok.
-Emilko, tak mi przykro- do kobiety podeszła Aleksandra.
-Wiadomo już coś w sprawie tego pobicia?- zapytała tępo wpatrując się w tabliczkę na krzyżu.
-Znalazł się po prostu w nieodpowiednim czasie o nieodpowiedniej godzinie- wyjaśniła Ola, która od początku śledziła sprawę męża swojej przyjaciółki.
-Ola, zabierz proszę Tośka i Hanię- Emilia poprosiła koleżankę. Kobieta spełniła prośbę i udała się z dzieciakami do auta.
-Kochanie, czemu nas zostawiłeś? Dlaczego? Przecież jestem ja, Hania, Tosiek, nasza mała kruszynka. Ja sobie nie poradzę. To aż trójka dzieci- zaczęła płakać. Po chwili poczuła dłoń na swoim ramieniu.
-Chodź Emilka, zawieziemy was z Olą do domu- usłyszała głos Jacka. Przeżegnała się jeszcze i opuścili cmentarz.

6 miesięcy później
-Ale przecież on ma dopiero trzynaście lat. Nie rozumiem, jak on się tak mógł upić- Emilka szła korytarzem komendy za swoim kolegą Jackiem. Wciąż nie dowierzała, że jej syn był zdolny do czegoś takiego.
-Jak mam być szczery, to wcale się nie dziwię. Przecież wiedziałaś doskonale, że tak będzie- zwrócił się do niej kolega- Chodzicie do psychologa?
-No oczywiście, że tak, ale to nic nie daje- westchnęła Emilka, która była bezradna. Nie wiedziała już jak ma się zajmować Tośkiem. Chłopak wiele w życiu przeszedł. Najpierw strata matki, teraz ojca. Nie było mu łatwo.
W końcu dotarli do pokoju, gdzie znajdował się Tosiek razem z Mieszkiem.
-Coś ty narobił?- zapytała zdenerwowana- Przecież ty masz dopiero trzynaście lat.
-Nie jesteś moją matką, żeby mi prawić morały!- krzyknął i chciał wyjść z pomieszczenia, ale Jacek zagrodził mu drogę.
-Nigdzie nie idziesz młody.
-A ty, co? Mój ojciec- warknął na Jacka. Emilka siadła na sofie, która stała w rogu i schowała twarz w dłoniach.
-Idziesz ze mną- odparł Jacek i wyprowadził nastolatka z pokoju przesłuchań dla nieletnich. Zostali w nim tylko Emilka i Mieszko.
-Wiesz, że będziemy tą sprawę musieli zgłosić do MOPS-u?- zaczął rozmowę Pawlak. Emilka spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
-Nie róbcie mi tego, błagam. Dzieci to jedyne, co mnie trzyma przy życiu. Nie możecie mi ich zabrać- powiedziała błagalnym tonem Emilka ze łzami w oczach.
-Ale to już nie pierwszy i za pewne nie ostatni raz, kiedy odbierasz go z komendy. Kradzież, alkohol, a co będzie następne? Narkotyki? A może zabójstwo? Poza tym MOPS nie jest tylko od odbierania dzieci. Jako samotna matka przecież możesz się zgłosić, że masz problem, a oni ci pomogą- tłumaczył jej młodszy kolega. Patrzył na znajomą ze współczuciem. Wiedział, co przeżywa, bo sam jest samotnym ojcem.
-Wiesz Emilka, może moja sytuacja jest nie co inna, ale bardzo podobna. Oboje wychowujemy samotnie dzieci. Zdaję sobie sprawę, że ty masz trudniej, bo jesteś sama z trójką dzieci, ale musisz podołać temu zadaniu. Mi też z początku było trudno, ale przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji- odparł, przytulając koleżankę.
-Jak Antek wytrzeźwieje całkiem, to z nim pogadam, a na razie błagam, nie zgłaszajcie tego.
-Ok, a wiesz w ogóle skąd miał alkohol?
-Pewnie mi z barku wyciągnął. Mogę go zabrać? Mama jest z Hanią i Anniką, a ojciec jest chory i musi do niego jechać- odparła kobieta.
-Jasne, u Jacka wszystko podpiszesz- powiedział. Emilka się podniosła i poszła po syna. Załatwiła wszystkie formalności i wrócili do domu.

Kolejny dzień
Antoni obudził się o dziewiątej rano. Były akurat wakacje, więc mógł sobie pospać. Nawet gdyby, to i tak Emilka nie puściłaby go do szkoły. Nastolatek wstał z łóżka i udał się do kuchni, gdzie Emilia przygotowywała śniadanie.
-Cześć- powiedział siadając na krześle przy kuchennym stole.
-Cześć- odparła chłodno.
-Jesteś zła za wczoraj?- spytał, nalewając sobie do szklanki soku.
-Skąd ci w ogóle przyszedł taki pomysł do głowy?
-Mamo, przepraszam za wczoraj. Ja nie chciałem. Obiecuje, że więcej tego nie zrobię- widać było, że chłopak żałuje swojego zachowania.
-Tosiek, ja wiem, że brakuje ci i twojej mamy i taty, ale nie możesz się tak zachowywać- tłumaczyła mu.
-Dostanę szlaban?- zapytał, patrząc się na swoją prawną opiekunkę.
-Nie- odpowiedziała zrezygnowana. Nie miała zamiaru go karać. Nie potrafiła.
-Ja naprawdę przepraszam- chłopak podszedł i przytulił kobietę.
-Mama, tulić- w kuchni pojawiła się Hania. Emilka wzięła córeczkę na ręce i ją ucałowała.
-Kocham cię mamo- powiedział w końcu Tosiek, za co mu się oberwało.
-Moja mama- Hania zaczęła go ciągnąć za włosy.
-Puść go- Emilka złapała za ręce córeczkę- Kocham was wszystkich Haniu.
-Anikkę tes?
-Annikę też skarbie- odparła, dając całusa małej w czoło.
-Tosiek, a ty kochas mnie i Annikę- zapytała i złapała chłopaka za rękaw od bluzy, którą miał zarzuconą na T-Shirt. Emilka ujrzała na jego ręce bandaż. Odstawiła córkę na ziemi i poprosiła, żeby poszła do swojego pokoju. Tośka złapała za rękę i podciągnęła rękaw wyżej.
-Co ja mam z tobą zrobić?- zapytała.
-Przepraszam, ja już sobie z tym nie radzę. Ból sprawia mi taką przyjemność.
-Tosiek, jak ból może sprawiać przyjemność?
-No może. Ale ja naprawdę nie umiem pogodzić się z odejściem ojca- nastolatek siadł na krześle, a Emilia oparła się o blat kuchenny.
-Zdejmij bandaże- odparła, a on wykonał jej polecenie. Obejrzała rany, po czym je odkaziła i zabandażowała na nowo- Tosiek, błagam. Nie rób mi tego. Ja nie chcę cię stracić. Kocham cię jak własnego syna- Emilia mocno go przytuliła.

Dwa lata później
-Więc mówisz, że masz trójkę dzieci?- Darek spojrzał na Emilię, która siedziała na przeciwko niego i piła kawę.
-Tak. Co prawda Tosiek, nie jest moim biologicznym synem, ale kocham go mimo wszystko. Bardzo mi pomaga przy Annice i Hani. Spisuje się w roli starszego brata- odparła, odstawiając filiżankę na stoliku.
-Chciałbym ich poznać- powiedział Dariusz, wpatrując się w czekoladowe oczy swojej partnerki. Emilka spojrzała w jego błękitne tęczówki i coś w niej pękło.
-Przepraszam Darek, jesteś naprawdę spoko facetem, ale od śmierci mojego męża nie potrafię kochać jak dawniej. Wybacz mi- Emilka wstała od stołu, położyła pieniądze za swoją kawę i cisasto, i wyszła z kawiarni.
Pół godziny później wróciła do domu, gdzie Tosiek razem ze swoją dziewczyną Mają pilnował sióstr. Emilka bez przywitania, udała się do sypialni i rzuciła się na nie. Zaniosła się płaczem.
-Chyba powinieneś pójść i z nią pogadać- odparła Maja, widząc jak mama jej chłopaka się zachowała. Antek bez słowa podniósł się z podłogi, gdzie bawili się razem z Anniką oraz Hanią i udał się do pokoju mamy.
-Randka się nie udała?- spytał, siadając na łóżku i złapał mamę za dłoń.
-Darek to spoko gościu, ale ja kocham tylko waszego tatę.
-Ale czemu nie chcesz sobie ułożyć życia? Przecież ja zaakceptuję każdego twojego faceta, mamo. Już dwa lata minęły od śmierci taty, a ty wciąż dalej to samo? Może czas, żeby zacząć żyć od nowa?
-Czemu za każdym razem akcentujesz słowo mama?- zapytała, odwróciwszy się w stronę swojego przybranego syna.
-Może dlatego, że udało ci się ją zastąpić.
-Miło mi coś takiego słyszeć. Myślisz, że Majka mogłaby się zaopiekować dziewczynkami, a my we dwójkę skoczylibyśmy na cmentarz?- zaproponowała.
-Nie, mam inny pomysł. Pojedziemy wszyscy w piątkę- oznajmił chłopak, wstając z łóżka. Pomógł wstać Emilii i oboje udali się do salonu.
-Annika, Hania, zbierajcie się. Jedziemy do taty- ponaglił je chłopak, po czym podszedł do Majki i ją pocałował w policzek- Jak jeszcze uda ci się je ubrać i uczesać, to będę ci przez tydzień usługiwał- powiedział Tosiek. Zdawał sobie sprawę, że nie jest to łatwe zadanie. Nie wiedział nawet na co się pisze. Kwadrans później obie jego siostry stały ubrane w dżinsowe sukienki i każda miała dwa dobierane warkocze. On i Emilia otworzyli buzie ze zdziwienia.
-Dziewczyno, jak ty to zrobiłaś?
-Mamo, a może Maja zamieszka z nami?- zażartował i podszedł do swojej dziewczyny. Objął ją w pasie.
-Mógłbyś przestać wreszcie okazywać uczucia przy nas?- odezwała się pięciolatka, próbując rozdzielić brata i jego dziewczynę.
-Nie wierzę, moja siostrzyczka jest o mnie zazdrosna- Anotni wziął ją na ręce i mocno przytulił.
-Ja tes, ja tes- mała Annika wyciągnęła rączki w stronę brata, ale nim Tosiek zdążył odstawić Hanię, Annika znalazła się na ręcach u Mai.
-Dobra, idziemy dzieciaki- odparła Emilia i ruszyli w stronę wyjścia. Wsiedli do auta, dziewczynki zostały zapęte w fotelikach i mogli ruszyć do celu. Cmentarz, gdzie pochowany został Krzysztof, był po drugiej stronie miasta, więc dojazd zajął im sporo czasu.
Gdy dotarli na miejsce, Tosiek poszedł kupić znicze, a dziewczyny zmierzały po mału w stronę, gdzie znajdował się grób Krzysztofa. Chłopak szybko ich dogonił. Pięć minut później stali już nad grobem ojca dzieciaków. Zapalili po zniczu od każdego z nich.
-Kiedy wreszcie będę mogła zobaczyć tatę?- zapytała Hania, spoglądając na Emilkę. Kobieta kucnęła, aby obie z córką lepiej widziały swoje twarze.
-Kochanie, nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że nie szybko.
-A czemu?- dziewczynka dalej drążyła temat.
-Bo widzisz, żebyś zobaczyła się z tatą, musiałabyś umrzeć, a wtedy byś musiała zostawić nas, a ja ci na to nie pozwolę, bo bardzo cię kocham. Tata również, ale ostatnio mi powiedział, że chce, abyś była ze mną- tłumaczyła Emilka, choć nie było jej łatwo. Nie umiała tego w łatwy sposób wytłumaczyć swojej pięcioletniej córce, która bardzo przeżyła rozłąkę z ojcem.
-Majka, możesz zabrać na chwile dziewczyny. Chcę pogadać sam z mamą- poprosił chłopak. Maja bez żadnego problemu złapała Annikę jedną ręką, a Hanię drugą. Wyszły do głównej ścieżki, prowadzącej do wyjścia, a Tosiek stanął i wtulił się do Emilki.
-Ojcu należą się chyba podziękowania- stwierdził.
-No tak, dzięki niemu mam wspaniałe dzieci- przytaknęła Zapała.
-A ja mamę.
-Myślisz, że twoja mama nie ma ci za złe, że tak do mnie mówisz?- spytała.
-Nie powinna mieć. W końcu zniszczyła mi dzieciństwo, a ty sprawiłaś, że poczułem się doceniany przez kogoś. Ale i tak ci nigdy tego nie zapomnę, jak wygrałaś ze mną w lufę. Muszę się na tobie odegrać jeszcze.
-Chcesz to wracajmy i zagramy- odparła Emilka. Chłopak się zgodził. Na odchodne powiedzieli tylko "Kochamy cię" i wrócili do domu.

sobota, 5 marca 2016

I.14

Minął tydzień. Emilia nadal była w śpiączce. Tego dnia Krzysiek przyjechał odebrać syna ze szpitala. Chłopiec, widząc ojca, rzucił się na niego z radością.
-Tato, a pójdziemy do Emilii?- zapytał Tosiek. Doskonale wiedział, że partnerka jego ojca jest w szpitalu. Dzień wcześniej Krzysiek mu o tym powiedział.
-Chcesz, to możemy pójść- zgodził się i po zabraniu rzeczy chłopca oraz odebraniu wypisu, udali się na oddział neurologii, gdzie leżała Emilka. Gdy weszli do sali, Tosiek pierwsze co zrobił, to przytulił się do Emilii.
-Tato, a dlaczego Emilka śpi?
-Miała operację, po której musi dużo odpoczywać- Krzysiek tłumaczy swojemu synowi.
-A kiedy się obudzi?
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że szybko. Chodź, jedziemy do domu synku- zwrócił się do syna. Tosiek tylko jeszcze przytulił Emilkę i udali się do Wadlewa. Po drodze Tosiek namówił ojca na McDonalda, a potem byli już w domu. Tam czekała już na nich mama Emilki z obiadem. Mimo, że zjedli w McDonalndzie to i tak nie pogardzili jedzeniem pani Drawskiej. Potem Krzysiek poszedł układać z synem klocki, a pani Ewa sprzątnęła po obiedzie. Kiedy tak Krzysiek z Tośkiem się bawili, zadzwonił telefon mężczyzny. To był lekarz, który zajmował się Emilką. Miał dla Krzyśla wieści. Zapała nie powiedział nic mamie swojej partnerki, tylko jak najszybciej chwycił za klucze od auta i pojechał do szpitala.
-A twojemu ojcu co się stało?- zapytała Drawska, wchodząc do pokoju siedmiolatka.
-Nie wiem, ktoś do niego zadzwonił- odpowiedział Tosiek, chowając do pudełka klocki LEGO. Ewa miała już wyjść, ale Tosiek ją zatrzymał- Proszę pani, a ja mam pytanie. Czy mogę mówić do pani babciu?- zapytał Tosiek. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona, ale po chwili jej zdziwienie zamieniło się w uśmiech.
-No pewnie Tosiek, że tak- przytuliła chłopca do siebie.
***
Szpital
-Doktorze, co z Emilką?- Krzysiek wpadł do gabinetu lekarza bez pukania.
-Spokojnie, obudziła się i nie jest aż tak źle. Uszkodzenie mózgu jest o wiele mniejsze niż myśleliśmy. Nie pamięta niektórych wydarzeń, ale pytała o pana. Ma niewielkie problemy z mową, ale odpowiednie ćwiczenia z logopedą i powinna normalnie mówić. Nie wiemy jeszcze jak będzie z chodzeniem, czy będzie w stanie utrzymać równowagę, ale to będziemy w stanie powiedzieć dopiero w przyszłym tygodniu. Fizjoterapeuta się z nią spotka i to oceni- opowiedział lekarz. Krzyśkowi ulżyło, że to tylko tak się skończyło.
-Mogę się zobaczyć z nią?
-No jasne- lekarz się uśmiechnął do Krzyśka. Mężczyzna wyszedł szybko i już po chwili był przy ukochanej.
-Cześć Emilcia.
-No cześć Krzysiu- kobieta uśmiechnęła się i usiadła wygodniej.
-Cieszę się, że się obudziłaś. Tak się o ciebie bałem, o nasze dziecko- pocałował ją delikatnie w usta. Emilka spojrzała na niego podejrzanie, a Krzyśkowi zszedł uśmiech z twarzy.
-Nie, nie pamiętasz?- zająkał się, a Emilka się roześmiała.
-O oczywiście, że pamiętam głu głuptasie. Nie mogę sobie przy przypomnieć niektórych rzeczy z z młodości, na przykład do ja jakiej szkoły średniej chodziłam- powiedziała. Krzysiek zauważył, że jego partnerka mówi niewyraźnie, jąka się, ale wiedział, że trochę potrwa za nim powróci do normalności.
-Szczerze, to nigdy mi tego nie mówiłaś, ale poszukam w domu twoich świadectw, zdjęć z liceum. Co ty na to?- zaproponował.
-Może jak wyjdę ze szpitala, to to razem poszperamy, co? A w ogóle jak Tosiek? Wyszedł już ze ze szpitala?
-Tak, jest już zdrowy, tryska energią.
-Przywieziesz go jutro do mnie? Chyba musimy mu powiedzieć, że będzie starszym bratem.
-Może jeszcze lepiej trochę poczekać?
-No dobra, ale masz go jutro tutaj przywieźć.
-Mam rozumieć, że to jest rozkaz?- zaśmiał się Krzysiek.
-No raczej- Emilia posłała ciepły uśmiech swojemu partnerowi.
-Ok. Jutro na pewno z nim przyjadę skarbie. W ogóle mam taki pomysł, że jak wyjdziesz ze szpitala, to pojedziemy gdzieś na jakąś wycieczkę, na przykład do Hiszpanii. Co ty na to?
-A nie może być gdzieś w Polsce, na przykład Gdańsk?
-Co tylko sobie życzysz, księżniczko- Krzysiek pocałował Emilię w czoło- Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?- zdziwiła się kobieta.
-Nigdy więcej takich numerów. Jasne?
-Jasne.
Krzysiek jeszcze posiedział u Emilii z dobre dwie godziny, a potem pojechał do domu. Tosiek już leżał w łóżku i oglądał telewizję. Ewa z kolei siedziała na sofie w salonie i miała w ręku album ze zdjęciami rodzinnymi. Był to już czwarty album, który przeglądała tego wieczoru. Krzysiek siadł obok niej i spojrzał na zdjęcia.
-To Emilka?- spytał, wskazując na blondynkę, która wyglądała na szesnastolatkę.
-Tak. Pamiętam, że przefarbowała sobie włosy na blond, gdy poszła do pierwszej liceum, bo jako jedyna w klasie miała ciemne włosy. A potem żałowała tego, bo chłopak, który jej się podobał, wolał brunetki. Tak zaczęła kombinować, że w końcu wyszły jej rude- kobieta przewróciła na kolejną stronę ze zdjęciami i wskazała Emilkę z rudymi włosami- A teraz przez operację nie ma w ogóle włosów- Ewa się rozpłakała.
-Niech się pani uspokoi. Emilka się obudziła.
-Naprawdę?
-Tak. Ma problemy z mową, ale ćwiczenia z logopedą jej pomogą. Ma mieć jeszcze konsultacje z fizjoterapeutą w przyszłym tygodniu. Nie pamięta kilku faktów z młodości, ale ostatnie wydarzenia pamięta- uspokoił ją.
-Czemu wcześniej nic nie powiedziałeś?- spytała z wyrzutem.
-No przepraszam. Po prostu bardzo się ucieszyłem i chciałem jak najszybciej do niej pojechać.
-No dobra, rozumiem cię- Ewa posłała mu uśmiech. Posiedzieli jeszcze trochę, a potem Krzysiek poszedł do sypialni położyć się spać.
Na drugi dzień obudził się wcześnie rano. Nie mógł coś spać. Miał jakieś dziwne sny, że po jego wyjściu Emilii przestało bić serce i zmarła. Obudził się cały mokry. Sięgnął po telefon i sprawdził, która godzina. Była piąta trzydzieści. Nie mogąc zasnąć, Krzysiek postanowił zacząć szykować się po mału do Emilki. Chciał być u niej jak najszybciej się da.
Kiedy szedł szykować śniadanie, usłyszał dzwonek do drzwi. Był zdziwiony, kto tak wcześnie postanowił ich odwiedzić. Poszedł otworzyć.
-Kto tak wcześnie- zaczął komentowanie, ale umilkł, widząc Olę i Mikołaja. Kobieta tuliła się mocno do mężczyzny. Była cała zapłakana, a oczy miała czerwone. Krzysiek natychmiast wpuścił parę do środka.
-Co się stało?- zapytał, patrząc to na Olę, to na Mikołaja.
-Mogę u ciebie zostawić Olę. Wiem, że masz wolne i pomyślałem, że...
-Ale co się stało?
-Tata Oli nie żyje- oznajmił i siadł załamany na sofie Mikołaj.
-Ale jak to?
-Ach, Ola wczoraj próbowała się do niego dodzwonić, ale nikt nie odbierał. Postanowiła więc, że pojedzie do niego. Ja pojechałem razem z nią i znaleźliśmy Wysockiego leżącego w łazience. Lekarz stwierdził, że to udar mózgu, a upadając na dodatek uderzył głową o wannę, ale czekamy na dokładniejsze  wyniki patologa- wyjaśnił.
-Ola, jak się czujesz?- zapytał Krzysiek, siadając obok niej. Ona nic nie odpowiedziała, ale za to wtrącił się Mikołaj.
-Nawet ci nie odpowie. Jest w zbyt wielkim szoku. Lekarz powiedział, że ten stan może się długo utrzymywać.
-Ja mam jechać do Emilki i jej mama też by pewnie chciała, ale pogadam z nią i może zgodzi się zostać z Olą, a potem pojedzie do szpitala, jak ty ją odbierzesz.
-Dzięki, ja nawet zawiozę panią Drawską do szpitala. Ja muszę jechać na komendę, bo jeszcze nawet nic nie wiedzą i możliwe, że będzie spore zamieszanie.
-Ok, a w ogóle to ona coś jadła?- Krzysiek wskazał na brunetkę, która cicho siedziała przytulona do łysego mężczyzny.
-Nie, kompletnie nic. Może pani Ewie uda się w nią coś wcisnąć.
-Ok, przekaże jej.
-Dzięki jeszcze raz Krzysiek- Mikołaj wstał z kanapy i uścisnął dłoń młodszego kolegi. Potem wyszedł, zostawiając Olę pod opieką Zapały i pani Drawskiej.
Krzysiek przytulił Olę, a ona nawet nie zareagowała.
-Tato, tato, kto to przyszedł?- Tosiek zbiegł radośnie ze schodów, ale widząc ojca przytulonego do jakiejś innej kobiety jego radość uleciała gdzieś. Podszedł bliżej i dopiero rozpoznał w brunetce Olę.
-Tato, czemu ty przytulasz Olę?- zapytał zdezorientowany- Myślałem, że kochasz Emilkę.
-Tosiek, to nie tak. Po prostu zmarł tata Oli i ona potrzebuje teraz wsparcia.
-Ok, a pojedziemy dzisiaj do Emilki? Słyszałem twoją rozmowę z babcią.
-Babcią?- Krzysiek się zdziwił.
-Tak.
-Jasne, że pojedziemy do Emilki synu- zgodził się i poczochrał mu włosy- Ale teraz idź jeszcze śpij, bo jest wcześnie.
-No dobra- chłopiec powędrował do swojego pokoju, a tym razem przyszła mama Emilki i Krzysiek jej wszystko opowiedział. Ona obiecała, że się zajmie Olą, a mężczyzna może spokojnie jechać z synem do jej córki.
Około dziewiątej Zapały byli już w szpitalu. Tosiek z radością wbiegł do sali Emilki i się do niej mocno przytulił.
-Cześć Tosiek- powiedziała uśmiechnięta. Następnie do kobiety podszedł brunet i ją pocałował w usta.
-Emilka, jak fajnie, że się obudziłaś. Kiedy wracasz do domu? Brakuje mi ciebie- powiedział Tosiek.
-Le lekarz powiedział, że za d dwa tygodnie.
-A w ogóle twoja mama pozwoliła mi mówić do siebie babciu- pochwalił się chłopiec.
-To może do mnie będziesz mówił m mamo?- zaproponowała Emilia, na co Tosiek się ucieszył.
-Naprawdę? Mogę? Ale super- syn Zapały przytulił się do ojca- Słyszałeś tato?
-Tak- Krzysiek puścił do Emilii oczko.
-A i musimy ci coś jeszcze powiedzieć z tatą- zaczęła Emilka. Dzień wcześniej rozmawiali o tym, że się powstrzymają, ale jednak Emilka chciała przekazać Tośkowi wiadomość, że jest w ciąży.
-Emilka- szepnął Krzysiek- Nie tak się umawialiśmy.
-Trudno. Posłuchaj Tosiek, będziesz miał rodzeństwo- oznajmiła Emilia.

sobota, 20 lutego 2016

I.13

-Dziecko żyje, ale niewiadomo jak rozległe są obrażenia mózgu. Może w ogóle nie kontaktować ze światem, może minimalnie będzie miała zachowaną świadomość, ale zaburzenia jakieś na pewno będzie, tylko to będziemy wiedzieli dopiero wtedy, jeśli pani Emilia się obudzi. A nie wiemy, kiedy to nastąpi- odparł lekarz, a po chwili dodał- Jeśli pan chce, może pan do niej wejść.
Krzyśkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chwilę potem siedział już przy Emilii. Nie wierzył, że w tak krótkim czasie, Emilka kolejny raz leży w szpitalu. Zaczął do niej mówić.
-Wiesz, że mamy silnego dzidziusia? On się w ogóle nie poddaje. Już tyle przeszedł z tobą. Nie opuścił cię ani na chwilę. Był z tobą przy pierwszym porwaniu i przy tym drugim też. Jest nawet teraz z tobą. Nie możesz się poddać. Emilia, zrób to dla mnie, dla Tośka, walcz. Oboje kochamy ciebie i nasze maleństwo. Nie chcemy was stracić. Jeszcze mam tyle planów wobec ciebie i dzieciaków. Chcę je zrealizować i to jak najszybciej, więc proszę cię, obudź się- mówił ze łzami. Nie wiedział nawet, że stoi za nim mama Emilki. Dopiero gdy położyła rękę na jego ramieniu, zauważył jej obecność.
-Emilia to dzielna kobieta. Na pewno się nie podda- oznajmiła.
-Skąd pani to wie?
-No przecież jestem jej matką. Poza tym ma charakter po tatusiu i zawsze walczy do końca- powiedziała, przystawiając sobie drugie krzesło.
-Ja się tak boję, że ich stracę, że stracę Tośka, że zostanę sam.
-Ale ja też się boję stracić córkę, jednak wiem, że Emilka da sobie radę. A przynajmniej staram się w to wierzyć.
Gdy matka i partner dziewczyny siedzieli przy niej, usłyszeli, że drzwi się otwierają i zobaczyli Mikołaja z Olą oraz Jacka z Beatą.
-Cześć młody- powiedział Mikołaj- Słyszeliśmy o wszystkim. Jak się czujesz?
-A jak ma się czuć mężczyzna, którego ukochana i dzieci walczą o życie?- Krzysiek odpowiedział pytaniem.
-No tak, głupio zapytałem. W ogóle co z nią?
-Lekarz powiedział, że nie wie w jakim stopniu został uszkodzony mózg, ale może być tak, że Emilia nawet jeśli się obudzi, to nie będzie kontaktowała ze światem, albo zostanie zachowana minimalna świadomość. Lekarze nie umieją jednoznacznie stwierdzić, ale jeśli nawet zostanie zachowana w pełni świadomość, to i tak jakieś zaburzenie będzie. Krwiak był rozległy, więc lekarze to nie wierzyli w to, że ona przeżyła operację.
-Krzysiek, a może ty byś pojechał do domu? Co ty na to?- zaproponował Jacek- I pani? Ola z Beatą by zostały tutaj w szpitalu i gdyby działo się coś z Tośkiem albo Emilią to zadzwonią.
Krzysiek popatrzył się na matkę kobiety, a potem na Emilię.
-A co jeśli ona um...- Krzysiek zaczął mówić, ale mu przerwano.
-Nie wolno ci tak mówić nawet. Jej nic nie będzie- zwróciła się Ola- Chłopaki was odwiozą, a my z Beatą będziemy tutaj. Jedna z nas będzie siedziała przy Emilce, a druga pójdzie pod salę Tośka.
-Ale...- Krzysiek dalej próbował dyskutować, ale mu nie dano.
-Nie ma żadnego ale. Ty i pani Ewa jedziecie z nami. Dziewczyny zostają- zarządził Mikołaj. Krzysiek nie miał ochoty na kłótnie, więc przystał na propozycję kolegów. Mama Emilii też zbytnio nie protestowała. Gdy wyszli, przy Emilce zostały tylko Ola i Beata.
-To która idzie do Tośka?- zapytała Ola.
-Może ty lepiej idź. On mnie nie bardzo zna. Ciebie bardziej kojarzy.
-Ok- zgodziła się Ola i wyszła z sali, udając się do Tośka. Gdy dotarła na miejsce, podeszła do szklanych drzwi i spojrzała na śpiącego chłopca. Zaczęła się zastanawiać, czym Krzysiek zasłużył sobie na taką karę. Beata, która siedziała przy Emilii, myślała o tym samym. Znała mniej więcej historię Krzyśka. Z resztą jak każdy na komendzie.
Ola, która stała przy drzwiach, postanowiła usiąść na krześle. Wyjęła z torebki telefon i słuchawki, i puściła sobie muzykę. Jednak gdy tylko zaczęła się pierwsza piosenka, zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. To był jej ojciec. Odebrała.
-Cześć cóereczko, jak tam Tosiek i Emilka?
-Emilka jest po operacji usunięcia krwiaka i lekarze czekają, aż się obudzi. A Tosiek śpi akurat teraz, jest z nim raczej dobrze, ale nie rozmawiałam dokładnie o nim, bo Mikołaj z Jackiem zabrali Krzyśka i matkę Emilii do domu. Mają potem przyjechać i zmienić mnie oraz Beatę na noc.
-Czyli mam rozumieć, że nie przyjdą jutro do pracy?
-A dasz im wolne? Ja się postaram stawić na służbę. I wydaje mi się, że Beata też.
-Spokojnie, jutro i tak pracę u nas na komendzie mają rozpocząć nowi policjanci. Co prawda przydałby mi się ktoś, kto na naszej komendzie pracuje jakiś czas, ale to nie są nowicjusze, więc powinni sobie dać radę. A za Jacka będzie Marek.
-No dobra tato, to do zobaczenia.
-Do zobaczenia córeczko- powiedział Wysocki i się rozłączył. Ola wróciła do słuchania muzyki. Po około trzech godzinach w szpitalu zjawili się Mikołaj i Jacek. Mikołaj od razu poszedł na oddział dziecięcy, gdzie siedziała zmęczona Ola.
-Cześć kochanie- Mikołaj podszedł do Oli i dał jej buziaka. Ola wyjęła słuchawki z uszu.
-Hej, jak tam Krzysiek i pani Ewa?
-Krzysiek całą drogę się wściekał, ale w domu wziął tabletki uspokajające i poszedł spać, a pani Ewa była spokojniejsza. Jedziesz do domu?
-Tak, daj mi klucze od auta.
-Masz- Mikołaj podał jej przedmiot- jedź ostrożnie.
-Oczywiście skarbie. I jeszcze jedno. Jutro nie musimy iść do pracy, więc po ciebie przyjadę.
-Ok Ola, do jutra- Mikołaj dał całusa ukochanej. Ola udała się do wyjścia. Spotkała się z Beatą przy aucie. Powiedziała jej, że nie muszą iść jutro do pracy, pożegnały się i każda wsiadła do swojego auta.

niedziela, 24 stycznia 2016

I.12

-Mój przyjaciel miał żonę i córkę. Jego żona wyjechała z gościem, który nazywał się Alan Dablić do Anglii. Podczas próby odbicia, przeżył tylko on- powiedział Damian, a Emilka niezbyt to rozumiała.
-Ale jaki związek ma z tym ta mecenas?- zapytała.
-Taki, że to ona zajmowała się tą sprawą- odpowiedział jej kolega.
-No i co z tego? Może to zwykły przypadek- zasugerowała brunetka, siedząca na miejscu pasażera.
-Chyba mi nie powiesz, że wierzysz w przypadki?
-I tak, i nie.
-Jak się nazywa ta wasza koleżanka?- zapytał, a Emilka zaczęła się śmiać.
-Nie no, Monika na pewno nie jest w to wmieszana. Nie ma w tym żadnych korzyści.
-No to nie, bo ta kobieta, co mu poleciła mecenas Tokarczyk, to miała na imię Asia, ale nie mamy pewności, że nie mają w tym żadnego udziału.
-Za bardzo znam Monikę. Ona na pewno nie ma z tym żadnego związku. Ma dziecko, kochającego męża. Poza tym jest policjantką.
-Może chciała zarobić.
-Artur sporo zarabia, więc nie potrzebuje dodatkowych dochodów.
-A to jest ta Monika, która ma niepełnosprawnego syna?- dociekał Damian dalej. Prawda była taka, że o Monice kilka komisariatów słyszało, w czasie, gdy zbierała pieniądze na operację Franka. Emilka domyśliła się o co chodzi.
-Możesz nie osądzać Moniki? To naprawdę w porządku babka.
-Dobra, już nie dociekam. W ogóle jak się czujesz?- mężczyzna szybko zmienił temat.
-Dobrze, nic mi nie jest. Spokojnie.
-Ok- Damian się uciszył. Do szpitala nie rozmawiali prawie w ogóle. Od czasu do czasu, spytał się Emilii, czy wszystko ok. Po czterdziestu minutach byli na miejscu. Emilia wysiadła z auta i ruszyła w stronę szpitala, ale po paru krokach zakręciło jej się w głowie. Damian to zobaczył i wysiadł z auta. Podszedł do koleżanki.
-Emilka, wszystko dobrze?
-Nie, niedobrze mi, w głowie mi się kręci- odparła, po czym straciła przytomność.
Obudziła się dopiero po kilku godzinach, na oddziale patologii ciąży. Siedział przy niej Krzysiek, trzymając ją za dłoń.
-Emilka- Zapała uśmiechnął się na widok, że jego partnerka się obudziła.
-Gdzie ja jestem, co się stało?- zapytała.
-Straciłaś przytomność przed szpitalem, jak przywiózł cię tu ten policjant- oznajmił Krzysiek.
-A co z Tośkiem?
-Z Tośkiem wszystko ok. Lekarze robią wszystko, żeby nie doszło do powikłań. Twoja mama z nim jest.
-Aha, a nie rozmawiałeś z moim lekarzem? Dziecko żyje?
-Tak Emilko, nasza kruszynka jest cała i zdrowa- Krzysiek uśmiechnął się do partnerki- Emilia, powiesz mi w ogóle, co się stało? Jak ty się w Wadlewie znalazłaś?
-Możemy kiedy indziej o tym pogadać, proszę. Strasznie źle się czuję- odparła Emilka, po czym Krzysiek stracił z nią kontakt. Emilia miała nieobecne oczy. Przerażony Krzysiek zawołał lekarza, który postanowił, żeby zabrać Emilię na tomografię. Krzysiek siadł na podłodze przed pracownią i zaczął płakać. Nie wiedział, co mogło stać się jego dziewczynie. Najpierw przez dwie godziny była nieprzytomna, teraz stracił z nią kontakt, bał się, że może stracić ją i dziecko.
-Operujemy- usłyszał od lekarza, który wcześniej zalecił TK.
-Co z nią?- Krzysiek się podniósł, gdy zobaczył, jak Emilię wywożą z pracowni.
-Pani Emilia ma bardzo rozległego krwiaka. Jeśli teraz nie zoperujemy jej, zostaną uszkodzone liczne części mózgu, a skutki tego mogą być naprawdę poważne.
-A dziecko?- zapytał.
-Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby je uratować- odparł lekarz i ruszył w stronę sali operacyjnej. Krzysiek siadł na krześle, kompletnie załamany tym wszystkim. Bał się, że straci najbliższe mu osoby i zostanie sam albo uszkodzą coś Emilii i do końca życia będzie niepełnosprawna, ale mimo to starał się być dobrej myśli.
Kiedy tak siedział, podeszła do niego mama Emilii.
-Co z nią?- zapytała, siadając obok Krzyśka.
-Operują ją- odparł i się rozpłakał.
-Mam nadzieję, że będzie z nią wszystko w porządku. Mam tylko ją.
-Też mam taką nadzieję- powiedział i schował głowę w dłoniach. To, że nie wiedział, co się z nią dzieje, przytłaczało go. W czasie, gdy operowali, zdążył kilka razy przejść się do syna. Wyszedł również przed szpital, zaczerpnąć świeżego powietrza. Kiedy tak chodził, usłyszał, że jego telefon dzwoni. Spojrzał na wyświetlacz i ujrzał numer mamy Emilki. Odebrał.
-Krzysiek, Emilka jest już po operacji. Chodź tutaj do nas. Jesteśmy na sali pooperacyjnej.
-Ok, zaraz będę- powiedział i schował telefon do kieszeni spodni, po czym jak najszybciej udał się we wskazane miejsce. Gdy już dotarł na miejsce, mama Emilki rozmawiała z lekarzem. Stanął z boku i przysłuchiwał się rozmowie, ale cały czas jego wzrok był skierowany na nieprzytomną ukochaną. Był tak na niej skupiony, że wyłapywał tylko pojedyncze słówka. Dopiero ostatnie zdanie lekarza do niego dotarło.
******************************************
Dawno nie dodawałam opowiadania, ale już jest ;)
Jak myślicie jak brzmiało ostatnie zdanie lekarza, które dotarło do Krzyśka?
Czy udało się uratować dziecko? Czy Emilka to przeżyje?

środa, 13 stycznia 2016

I. 11

-T t trup?- zapytał z niedowierzaniem. Myślał, że się przesłyszał. Gdy pani Ewa usłyszała to słowo z ust Krzyśka, zbladła na twarzy.
-Tak. Policjanci z Wadlewa powiedzieli, że Emilia została porwana przez Julię Tokarczyk- tłumaczył Jacek, a Krzyśkowi co raz bardziej biło serce i bał się, że stracił Emilię na zawsze- Jak weszli do sypialni, to zobaczyli właśnie tą mecenas, jak mierzy do Emilkę- na te słowa serce Krzyśka zabiło mocniej- W końcu strzeliła sama do siebie- dokończył, a Krzysiek odetchnął z ulgą, że to nie chodzi o jego partnerkę. Z kolei zaskoczył go fakt, że kobieta, która była taka dobra, pomogła mu odzyskać syna, posunęła się do czegoś takiego. Już pomijał fakt, że przyszła pod jego dom i go podrywała, ale żeby porwać Emilię i usiłować ją zabić? Nie mieściło mu się to w głowie.
-Dzięki za info. Cześć- odparł Krzysiek i się rozłączył. Spojrzał na mamę Emilki z delikatnym uśmiechem, a potem się do niej zwrócił.
-Żyje.

Wadlewo, dom Emilki i Krzyśka
-Emilka, wszystko w porządku?-  zapytał Damian, podchodząc do przerażonej przyjaciółki.
-Tak Damian. Chyba- odpowiedziała niezbyt pewnie.
-Może wezwę karetkę?- zaproponował.
-Nie, dzięki.
-Jak chcesz, chodź może stąd- powiedział i pomógł wstać Emilii. Cały czas bolała ją głowa. Do salonu szła chwiejnym krokiem, podtrzymywana przez przyjaciela. Emilka usiadła na sofie, a Damian poszedł po szklankę wody. Wrócił z nią po chwili i podał kobiecie.
-Na pewno nie chcesz jechać do szpitala? Nie wyglądasz najlepiej. Jesteś cała blada- mówił z troską.
-Nie- powiedziała stanowczo, a po chwili wyszła do toalety, bo ją zemdliło.
-Wszystko w porządku?- Damian podszedł pod łazienkę zaniepokojony. Jednak Emilia nie odpowiedziała. Postanowił wejść. Ujrzał Emilię, która wymiotowała.
-Może lepiej ja zadzwonię na pogotowie? Może masz wstrząśnienie mózgu. Ona cię uderzyła w głowę?- dopytywał z troską.
-Uderzyła, ale to nie od tego. To od ciąży- powiedziała, ale potem pożałowała tego.
-Emilka, jedziemy bez dyskusji do szpitala- oznajmił stanowczo, kobieta zaczęła się bronić.
-No ale naprawdę nie trzeba.
-A jak zrobił ci się jakiś krwiak? Sama powiedziałaś przecież...
-Damian, przestań. Nic mi nie będzie.
-No dobra, to chociaż cię zawiozę do matki.
-To zawieź mnie do Wrocławia, do wojewódzkiego na oddział dziecięcy. Tam jest mój partner z synem- poprosiła Emilka.
-No dobra, nie ma problemu- Damian uśmiechnął się do przyjaciółki. Emilka się ogarnęła i oboje udali się pod dom Damiana, gdzie mieszkał ze swoją żoną i dzieckiem. U Emilki w domu został Romek, aby być przy zabezpieczaniu ciała.
Prywatnym autem policjanta udali się do Wrocławia, do szpitala, gdzie przebywał Krzysiek razem ze swoim chorym synem.

W aucie Damiana
-W ogóle skąd ty znasz Julię?- zapytał Damian, gdy byli w drodze do stolicy dolnośląskiego.
-To znaczy to jest prawniczka Krzyśka, która pomogła mu odzyskać syna, którego porwała jego żona- wyjaśniła, a Damiana coś oświeciło.
-Czy ta jego żona wyjechała z Alanem Dabliciem?
-No tak, a ty skąd wiesz?- powiedziała zaskoczona Emilka, skąd jej znajomy znał taki szczegół.
-A wcześniej wzięli kredyt?- dalej dopytywał, a Emilii co raz bardziej rzedła mina.
-Skąd ty znasz takie szczegóły?- Emilia nie dowierzała w to, co słyszy.
-A kto mu dał namiary?
-Nasza koleżanka, znajoma prawniczki. Ale co ty insynuujesz?
-Co ja insynuuje? To może od początku.
******************************************
Przepraszam, że opowiadanie takie krótkie, ale myślicie, że co Damian chcę powiedzieć Emilii?

poniedziałek, 11 stycznia 2016

I.10

Emilka obudziła się w dobrze znanym jej pokoju. Była to sypialnia jej i Krzyśka. Leżała na łóżku. Próbowała sobie przypomnieć, co się stało, ale to na nic. W jej głowie była pustka. Ostatnią rzecz jaką sobie przypominała to to, że była z Krzyśkiem w szpitalu, ale nawet nie mogła sobie przypomnieć z jakiego powodu. Chciała się podnieść i zadzwonić do Krzyśka, ale silny ból głowy jej na to nie pozwolił. Po chwili drzwi do sypialni się otworzyły i zobaczyła kobietę w czarnych włosach do ramion z bronią w ręku. To była adwokat Krzyśka- Julia, która pomagała odzyskać Tośka. Z oczu Emilii zaczęły płynąć łzy. Bała się o siebie i dziecko.
-To który to już tydzień?- zapytała, zbliżając się do Emilki i kierując pistolet w stronę brzucha.
-Nie twój interes- odpowiedziała ze strachem z głosie.
-Masz racje, może i nie mój, ale to z kim Krzysiek jest, już tak- powiedziała pewna siebie, a Emilce co raz bardziej leciały łzy z oczu.
-Czego, ty od nas chcesz? Przecież Krzysiek ci zapłacił za to, że go reprezentowałaś.
-Tak, a za kilka upojnych nocy, po których zaszłam w ciążę? Jak mu powiedziałam, że jestem w ciąży, to mnie rzucił. Zerwał ze mną kontakt, a ja nie wiedziałam co robić, więc wzięłam tabletkę wczesnoporonną. Niestety się wykrwawiłam i już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Dlatego teraz strzelę do ciebie w taki sposób, że ty również nie będziesz mogła mieć dzieci- odparła i pociągnęła za spust pistoletu. Emilka jej nie wierzyła w to co mówi, a poza tym wiedziała, że to nie jest jej wina, że tak się stało.

Komisariat w Wadlewie
-Romek, zbieraj się- powiedział aspirant Damian Kubacki, jeden z nielicznych policjantów na tutejszym komisariacie. Był on dobrym kolegą Emilki. Gdy pracowali razem, byli nawet parą, ale nie układało im się najlepiej, dlatego woleli zostać przyjaciółmi. Tak się lepiej dogadywali i żadne z nich nie widziało siebie razem.
-Co się stało?- zapytał młodszy policjant o stopniu sierżanta.
-Dzwoniła pani Ewa Drawska. Mówiła, że była umówiona z Emilką, ale ona się nie zjawiła na spotkaniu, a tam gdzie mogłaby pójść we Wrocławiu, nie ma jej. Prosiła nas, żebyśmy sprawdzili, czy nie ma jej w Wadlewie- oznajmił Damian, chwytając za swoją radiostację i kluczyki od auta. Oboje udali się do radiowozu i ruszyli w stronę, gdzie mieszka Emilia. Dotarli po kilku minutach. Weszli na posesję. Byli zdziwieni, że drzwi do domu są otwarte. Weszli ostrożnie do środka i zaczęli się rozglądać. W pewnym momencie usłyszeli śmiech kobiety, który dochodził z piętra. Zaczęli się zastanawiać, co się tam może dziać. Romek, który mniej znał Emilkę, pomyślał, że zabawia się z jakimś kolesiem, z kolei Damian wiedział, że to nie jest śmiech Emilii, tylko innej kobiety. Udali się na piętro i stanęli przed drzwiami sypialni.
-To pożegnaj się z dzidziusiem- rzekła Julia.
-Wchodzimy- szepnął Damian- Odłóż tą broń- krzyknął, gdy już byli w pokoju i skierował swój pistolet na Julię. Emilia siedziała skulona i bała się wykonać najmniejszy ruch.
-Bo co?- odparła hardo.
-Bo strzelę do ciebie. Wcale nie będę patrzeć na to, że jesteś kobietą- rzekł.
-Wiecie co? Ja mam lepszy pomysł- powiedziała Julia, puszczając spust. W jednej chwili jedna z osób, przebywająca w sypialni, znalazła się w kałuży krwi.

Szpital, w którym przebywa Tosiek
-Kurwa, niepotrzebnie kazałem iść Emilii. Nawet nie wiem, co się z nią dzieje- powiedział zdenerwowany Krzysiek do mamy Emilii, która, gdy tylko jej córka się nie zjawiła, skontaktowała się z Krzyśkiem i przyjechała do szpitala.
-Spokojnie, już do waszego domu pojechał znajomy Emilki z komisariatu w Wadlewie. Może Emilka po prostu nie czuła się najlepiej, padła jej komórka i wróciła do domu- pani Ewa starała się uspokoić Krzyśka.
-Jeśli jej i dziecku coś się stanie, nie wybaczę sobie tego.
-Nic im nie będzie.
-Mam taką nadzieję- powiedział Krzysiek i podszedł do szklanych drzwi. Był zdruzgotany. Wpatrywał się w bezbronnego Tośka, który leżał podpięty do kroplówek i sprzętu, który monitorował jego funkcje życiowe. Chłopiec patrzył się w ojca błagalnym wzrokiem, który mówił o tym, że chce, żeby ojciec go zabrał. Gdy Krzysiek tak stał, zadzwonił jego telefon. Był to Jacek. Odebrał niepewnie. Nie wiedział, co zaraz usłyszy. Bał się, że Jacek powie mu o tym, że stracił ukochaną i dziecko.
-Cześć Krzysiek. Mam dla ciebie dwie wiadomości. Jedną dobrą, a drugą złą. Od której zacząć?
-Od dobrej.
-Znaleźliśmy Emilkę- powiedział Jacek. Krzysiek się uśmiechnął, ale po chwili uświadomił sobie, że jest jeszcze ta zła wiadomość.
-No a zła?
-W waszym domu jest trup- powiedział Jacek, a Krzysiek z wrażenia siadł na krześle.
*****************************************
Hehe, wredna jestem. Jak myślicie, kto jest trupem?